Załkałam raz jeszcze, ukrywając
twarz w dłoniach.
Bestie z morza leżały pokonane u
wrót przystani, kraj cieszył się ze zwycięstwa, a król ogłaszał ucztę dla
każdego z mieszkańców miasta. A ja siedziałam w swej pracowni na rogu rynku i
łkałam cicho do własnego smutku.
Ostrze zniszczonego króla
zadziałało. Żołnierze Joela nie mogli go dzierżyć, a ja nie potrafiłam go nawet
dobrze unieść. Mimo to stanęłam sama nad brzegiem morza, czekając, aż bestie
wyjdą z czarnych wód i ruszą na nasz kraj. Viego był taki rozbawiony tym
wszystkim. Zaśmiał się, ucałował mnie w drżące czoło i sam ruszył do boju.
Zabił każdą z poczwar, naprzeciw której stanął. Każdą, oprócz jednej. Ta
czwarta bestia ostatkiem sił pochłonęła go całego i zniknęła w odmętach mórz,
znacząc swą drogę szlakiem czerwieni.
Sudaro było ocalone. Na brzegu
morza, wśród trzech trupów bestii stałam ja, trzymając w rękach zrujnowane Ostrze.
Lecz zamiast cieszyć się z wolności, łkałam za królem, który umarł dawno temu.
Cały kraj chciał wynieść mnie na podium bohatera, ale gdy tylko nadarzyła się
sposobność, uciekłam.
- Czy nie powinnaś cieszyć się
ze zwycięstwa, szwaczko?
Uniosłam załzawione oczy. Martwy
król stał obok okna, wpatrując się w tłum ludzi z lekkim uśmiechem.
- Wszyscy inni tak robią.
- V-Viego...
Uśmiechnął się nieco szerzej.
- Viego!
Dopadłam do jego ciała, mocno
wtulając się w niego całego. Westchnął tylko i objął mnie delikatnie.
- Czemu płaczesz, głupia i
naiwna szwaczko? – zamruczał. – Czyżbyś utraciła już wszelką wiarę w zrujnowane
ostrze i króla, który dzierży tę broń?
Pokręciłam głową, nagle pragnąc
płakać na nowo. Otarłam łzy i mocniej przylgnęłam do zrujnowanego króla,
szukając dziwnej pociechy w jego zimnym ciele.
- Myślałam... że już nie
wrócisz...
- Jestem martwy, Marie. Nic
gorszego niż powrót z otchłani mi się nie przydarzy.
Pociągnęłam nosem i zacisnęłam
ręce na jego kurtce. Viego przytrzymywał mnie bardzo delikatnie, jakby
obawiając się, że bardziej czuły gest mógłby być nieodpowiedni.
Gdzieś za oknem zaczęły się
śpiewy, tańce i zabawa. Sudaro świętowało zwycięstwo. Wszyscy byliśmy wolni.
Jednak jedyne, o czym marzyłam ja, to trwać w martwych ramionach martwego
króla.
I wszystko to robiłam... w imię
miłości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz