Strażnicy skinęli ku mnie
głowami, odwzajemniłem więc ich gest. Odsunęli się na bok, mimo że nie miałem
żadnego pozwolenia na rozmowę z więźniem. Wszyscy jednak wiedzieliśmy, że
takowego nie potrzebuję. Byłem starożytnym łowcą, elitą wśród elit, przywódcą
jednego z najznamienitszych klanów i moje słowo znaczyło prawie tyle, co słowo
naszego króla.
Drzwi rozsunęły się, wszedłem
więc do celi. Było w niej ciemno, ale sucho, a niewielki snop światła padał
przez nieduże, wąskie okno. W plamie słońca siedział Halkrath, ten młody łowca,
którego kazałem wziąć memu synowi na skruchę. Medytował, ale gdy tylko
wszedłem, otworzył swoje oczy, podniósł się i skłonił, oddając pełne honory.
Uniosłem dłoń na powitanie.
Postawa młodego łowcy nieco mnie zaskoczyła. Był spokojny, pogodzony i dumny.
Nie wyglądał jak spanikowani yautja złej krwi.
- Siadaj - poleciłem, wskazując
kamienną ławę.
Posłusznie usadził się tam, a ja
usiadłem obok niego.
- Co się stało? - zapytałem.
Zacisnął szczękę, spojrzał na
mnie i zły odwrócił wzrok.
- Byłem nieostrożny.
Parsknąłem śmiechem. Ta
odpowiedź… ileż razy słyszałem, jak Halk’ah odpowiadał tak ojcu? Po każdym złym
wypadzie do Puszczy raczył go tymi słowami, po czym znikał z Sir’ką w łaźni,
gdzie dziewczyna opatrywała go i… no… nie tylko opatrywała. Halkrath zerknął na
mnie zaskoczony - mój śmiech musiał zbić go z tropu.
- Czemu Bhu’ja jest ranny?
- Polowaliśmy na rekiny - odparł
młodzik. - Odseparowaliśmy dużego samca. Bhu’ja robił za przynętę, ale… te
mniejsze… nawet nie zauważyłem, kiedy uderzyły. A potem ten duży… - Głos
Halkratha załamał się nagle. - Co z Bhu’ją?
- Żyje - odpowiedziałem. -
Miałeś jego rynsztunek na sobie. I jego włócznię.
- Dał mi je - odpowiedział
pewnie Halkrath.
Nie kłamał. Widziałem to w jego
oczach i jego postawie. Nie miał najmniejszego powodu, by kłamać. Jednak Bhu’ja
był doświadczonym łowcą i taka lekkomyślność była do niego niepodobna - ciężko
było mi uwierzyć, że zapomniał o otoczeniu i dał się tak podejść mniejszym
rekinom.
Co do rynsztunku i broni… znałem
Bhu’ję doskonale i wiedziałem, że nie miałby problemu z wyposażeniem młodego
łowcy. Ale włócznia… włócznia, którą miał przy sobie Halkrath była wyjątkowa,
bardzo wyjątkowa. Bhu’ja tak łatwo nie oddałby jej byle komu. Zatem albo
młodzik naginał prawdę, albo okazał się bardzo ważny dla Bhu’ji.
- Na statku nie było trofeów z
rekinów - mruknąłem. - Ani jednego.
- Leżą martwe na piachu Ulunus -
odparł Halkrath. - Bhu’ja był ledwo żywy. Trofea średnio mnie interesowały
wtedy.
Pokiwałem tylko głową. Jeśli
chłopak nie kłamał, byłem mu niezwykle wdzięczny za jego postawę. Zostawienie
trofeów w jego sytuacji było kiepskim ruchem. Bhu’ja musiał dla niego wiele
znaczyć.
- Gdzie jest Ansa? - zapytał
nagle Halkrath.
Zerknąłem na niego, a potem
przypomniałem sobie tę drobną, ludzką kobietę o białych włosach i jasnej cerze,
która ubrana była w białą suknię ochlapaną yautjańską krwią.
- Zabrały ją kobiety z Kiande -
odparłem. - Jest w Dworze.
Halkrath skinął tylko głowa i
oparł się o ścianę z westchnięciem ulgi. Był albo szalony, albo odważny. Pełnię
spokoju w jego kiepskiej sytuacji zapewniła mu jedynie wiedza, że Bhu’ja żyje,
a Ansa jest bezpieczna. Oboje musieli zatem znaczyć dla niego więcej niż jego
własne życie.
- Co się stało na rytuale,
Halkrath?
Młody łowca wyprostował się i
zerknął na mnie, zaraz jednak zacisnął mocno żuchwy i spojrzał na podłogę, a
jego wzrok pociemniał widocznie.
- Otrząśnij się - syknąłem. -
Jeśli jesteś niewinny, powiedz, co się stało.
Milczał, ale widziałem idealnie,
że jego duszą i umysłem targały emocje i wątpliwości.
- Bhu’ja nie zaręczy słowem za
ciebie jeszcze przez dłuższy czas - zauważyłem. - Musisz obronić się zatem sam.
Co się stało na rytuale?
Halkrath odetchnął jedynie
głęboko.
- Ręczyłem słowem, że obronię
honoru Ameda i Dhiina - wyznał cicho.
- Popełnili błąd? - zapytałem.
Skinął głową.
- Więc dokonali swojego wyboru.
Ich droga się skończyła, Halkrath. Nie pozwól, by twoja skończyła się dziś i to
w taki sposób.
Halkrath odetchnął, skinął głową, a potem rozpoczął swoją opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz