Pochyliłem
się nad brzegiem skały i spojrzałem w dół tam, gdzie rozciągał się pustynny
piach. Duży samiec rekina, którego wybraliśmy do polowania, krążył przy granicy
z równiną, czekając na łatwy łup z łani lub lwów. Wiedziałem, że gdyby zaszła
taka potrzeba, absolutnie nie pogardziłby też i nami.
- Jest
sam - zauważył Halkrath.
Miał
już na sobie moją zbroję i pełen rynsztunek, który dla niego przygotowałem.
Wydawał się spokojny, ale zdradzało go delikatne drżenie palców i niespokojny
oddech - chciał polować, był niecierpliwy, zmęczony ciągłą obserwacją. Ale
musiałem przyznać mu rację, sytuacja była idealna.
Podniosłem
się i zapiąłem mocniej wszystkie pasy. Halkrath zerknął na mnie i założył
maskę. Był gotowy, ale usłużnie czekał na moje słowa. Honorował nie tylko moją
pozycję, ale też wykazywał się zdrowym rozsądkiem. Nigdy nie polował na rekiny,
czekał na moje rozkazy i rady.
-
Wyczuwają drgania - zauważyłem. - Musimy zatem go zdezorientować. Pobiegniesz z
lewej, ja z prawej. Może rzucić się tylko na jednego. Jeśli wybierze ciebie,
twoim jedynym zadaniem jest go uniknąć. Jeśli wybierze mnie, postaraj się go po
prostu zabić. Skóra na grzbiecie i gardle jest twarda, ale ta na brzuchu już da
się przebić. Zrozumiałeś?
- Tak
- jego głos był spokojny, ale ewidentnie niecierpliwy.
Uniosłem
dłoń i wskazałem na pustynię, a młody łowca ruszył tam od razu. Pobiegłem za
nim, kierując się jednak bardziej na prawo.
Rekin
od razu wyczuł, że na jego terenie pojawiło się coś nowego. Jego twarda jak
metal płetwa rozgarniała piach, zwierzę sunęło prosto na nas. Nim jednak
zdołałem określić, na którego się rzuci, zanurzył się całkiem, znikając z
mojego pola widzenia.
Nie
podejrzewałem go o aż tak dużą inteligencję. To, że nie potrafiłem go
zlokalizować, komplikowało mocno mój plan. Uniosłem dłoń i wskazałem
Halkrathowi kierunek biegu. Miałem nadzieję, że uda nam się wyczuć zwierzę, nim
zaatakuje znienacka.
To były
dość płoche marzenia. W biegu zauważyłem, że piach pode mną rusza się
nieprzyjemnie. Rekin sunął tuż pode mną, ale wciąż nie atakował. Nie
wiedziałem, co planuje, zaskoczył mnie swoim postępowaniem. Zwykle rekiny po
prostu szarżowały i skakały na ofiarę. Ten miał inny plan.
Poczułem,
że powinienem przerwać polowanie, wrócić na statek i spróbować innej taktyki.
Już unosiłem dłoń do rozkazu, ale rekin w końcu zdecydował się na ruch. Jego
szczęka wypłynęła spod piachu, ostre zęby zaczęły zaciskać się wokół mnie.
Odskoczyłem
w ostatniej chwili. Widziałem, jak Halkrath zatrzymuje się, celuje i jak kilka
plujek uderza w rekina. Połowa odbiła się od zbrojonej skóry pleców, ale połowa
utkwiła bez problemu w brzuchu bestii. Rekin zaryczał i wskoczył w piach,
wzniecając tumany kurzu. Teraz nie byłem do
końca pewny, czy kontynuować polowanie, czy jednak zrezygnować z niego.
Halkrath dobrze sobie poradził. O ile ja będę w stanie unikać rekina…
Krzyknąłem
i uniosłem dłoń. Rekin sunął prosto na Halkratha. Mimo mojej obawy, jego atak
został idealnie uniknięty przez młodego łowcę. Halkrath zaskoczył mnie mocno -
nie tylko zdołał uniknąć ciosu, ale również wyprowadził cios włócznią. Broń
przesunęła się po brzuchu rekina, głęboko wciskając się w jego ciało.
Zwierzę
ryknęło, zanurzyło się w piach i zniknęło nam z oczu. Nie wyczuwałem go też
nigdzie, nie byłem w stanie dostrzec nawet minimalnych drgań. Uniosłem dłoń i
wskazałem Halkrathowi drogę na wprost. Zerwał się do biegu od razu. Nie
pytał, nie wahał się, po prostu wykonywał rozkazy. Jego postawa zaskoczyła
mnie, ale też bardzo się mi spodobała. Polowania z nim były wyjątkowo przyjemne
nawet w takiej sytuacji, jak ta.
Rekin znów wynurzył się, tym
razem atakując mnie. Uskoczyłem, wycelowałem ramię i wbiłem harpun w jego brzuch.
Broń utkwiła bardzo głęboko, zakotwiczyła się też mocno, usłyszałem, jak zęby
rozdzierają miękkie mięśnie w podbrzuszu zwierzęcia.
Nim żyłka zaczęła się rozwijać,
odciąłem ją. I tak nie było gdzie jej przymocować. Głównym celem tego ruchu
było to, że harpun miał lokalizator – teraz wiedzieliśmy z Halkrathem, gdzie
rekin się znajduje. Zwierzę tym razem zaatakowało młodego łowcę. Uskoczył,
chociaż potężne zęby o cal minęły jego ramię. Nie dał rady wyprowadzić
kolejnego ciosu, ale nie winiłem go za to. Sam wyrzuciłem włócznię, która
utkwiła w cielsku potwora.
Cała taktyka czekania na atak
rekina była niebezpieczna, ale skuteczna. Zwierzę raz po raz było ranione,
miało coraz mniej siły, w końcu będzie musiało się wycofać. Jeśli nam się
poszczęści, zabijemy rekina przy którymś z ataków. Jeśli nie, będziemy go
tropić, aż w końcu pozyskamy z niego piękne trofeum.
Rekin zanurzył się po ostatnim
ataku i krążył jedynie wokół nas. Widziałem jak czujnik z harpuna daje sygnały
i jak czerwona, wielka kropka pika na ekranie mojego hełmu tuż przed moimi
oczyma. Oddalał się, musiał więc uznać, że rany są zbyt duże i nie chce
ryzykować własnym życiem. Wskazałem Halktathowi kierunek i sam ruszyłem za
rekinem.
Zwierzę ruszyło na otwartą pustynię i chociaż nagle przestało mi się to podobać, z pomrukiem pobiegłem za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz