Tobirama: Khalida

 


- Wystarczy!

Zacisnąłem tylko szczękę, ale nie opuściłem pierwszy broni. Zrobił to Madara, na rozkaz mistrza od razu prostując się i kończąc walkę. Po chwili, z ociąganiem, poszedłem w jego ślady. Pochyliliśmy się ku sobie i wróciliśmy do reszty.

- Odpocznijcie. – Ibot wydawał się zamyślony. – Zjedźcie coś.

Zmarszczyłem brwi zaskoczony słowami Tengu. Ibot nigdy nie pozwalał nam jeść w środku treningu. Podążyłem za jego spojrzeniem. W oddali, przy bramie do jego domu stał koń, a przy zwierzęciu – jeździec. Z tej odległości jednak niewiele więcej dało się zobaczyć.

- Ej, Madara. Madara!

- Hm? – Starszy z braci Uchiha uniósł głowę znad swojego posiłku. – Nie krzycz, Izuna, jestem obok.

- Madara, to ona…

Uchiha odwrócił głowę. To samo zrobiliśmy z Hashiramą. Ibot właśnie witał się ze swoim gościem. Z tej odległości, połowy drogi do bramy, mogliśmy już dość dobrze obejrzeć scenę. Kobieta, z którą witał się Tengu, była dość niska i miała na sobie dziwny strój. Nie była ninja, tego mogłem być pewny. Ibot skłonił się przed nią, składając przed sobą ręce. Obca odpowiedziała mu podobnym, ale o wiele bardziej surowym gestem, skłaniając jedynie głowę i trzymając dłoń na własnej piersi. Po chwili skierowała się w bok, gdzie znajdowały się stajnie Tengu.

- Zjedźcie i wrócicie do swoich domów. – Ibot podszedł do nas.

- A co z treningiem, mistrzu? – zdziwił się Izuna.

- Na dziś go skończyliście. – Ibot uśmiechnął się lekko. – Przyjdźcie jutro z rana.

Zmarszczyłem nos. Ibot nigdy nie był przyjemnym, pobłażającym mistrzem. Ile zatem musiała znaczyć dla niego tamta kobieta, że odsyłał nas do domu z jej powodu?

- Tobirama, idziemy.

Pokiwałem głową i podniosłem się, ruszając za bratem do domu.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz