Kwiat dziesiąty: Tulipany setek pytań

 


Itachi z godziny na godzinę czuł się coraz lepiej, a Ino miała dziwne przeczucie, że to wcale nie dzięki jej naparom. W Brzasku czuć była niesamowitą aurę... tak, jakby każdy z członków organizacji miał anioła stróża, który pomaga, wspiera, leczy, a nawet ratuje z opresji.

Po dniu spędzonym w laboratorium i setkach próśb Uchihy kierowanych do Lidera Pein pozwolił Itachiemu w końcu wrócić do swojego pokoju. Ino w pokorze czekała na decyzję co do jej osoby. W końcu zrobiła, co do niej należało i mogła odejść.

‘A chcesz odejść?’ – wredny głosik w głowie znów zaczął ją dręczyć.

‘Chc...’ – zaczęła.

Urwała, nagle zdawszy sobie sprawę, że tak naprawdę nie chce stąd odejść. Ale... co ją tu trzymało?

‘Sasori... Sasori... Sasori...’ – głosik zaczął nucić do bliżej niezidentyfikowanej melodii.

Sasori? Nie, to niemożliwe! Sasori nie trzyma jej tutaj! Chce zostać w siedzibie tylko dlatego, że kiedyś w końcu musi pojawić się tamten czekoladowooki chłopak.

‘Taaaa... jasne...’ – głosik wyraził swoją dezaprobatę dla tego wyjaśnienia.

No dobra! Może i trochę trzyma ją tu Sasori. W końcu ma jakaś tajemnicę...

‘A ja z natury lubię tajemnice.’ – stwierdziła Ino.

Głosik tylko prychnął powątpiewająco. Dla niego to wyjaśnienie wcale nie było lepsze od poprzedniego.

Ino westchnęła. Sama nie wiedziała, co ma myśleć. Miała chaos w głowie, potężny chaos. Plątała się we własnych przemyśleniach, a irytujący głosik wcale nie pomagał jej z tym się uporać.

- Ino. – Jej rozmyślania przerwał stanowczy głos Lidera. – Deidara pokaże ci pokój, w którym od teraz będziesz mieszkać.

Dziewczyna tylko skinęła głową. Z jednej strony była przerażona sytuacją, a z drugiej cieszyła się, jak jeszcze nigdy. Po chwili blondyn zaprowadził ją pod odpowiednie drzwi i pożegnawszy się z uśmiechem, poszedł do siebie.

Ino weszła do swojego już pokoju i omiotła go wzrokiem. Pomieszczenie było duże, pod ściana stało łóżko, naprzeciw szafa. Biurko, kilka półek z książkami i zwojami oraz drzwi łazienkowe dopełniały reszty. Pokój stonowany był w jasnych odcieniach zieleni.

Młoda Yamanaka zauważyła, że coś leży na poduszce. Podeszła bliżej i podniosła z pościeli czerwony tulipan. Przez chwilę wpatrywała się w kwiat, zastanawiając się, kto mógł go tu zostawić.

‘Sa...’ – zaczął głosik.

‘Usz! Uciesz się, ty wredny!’ – skarciła go Ino.

Głosik tylko zachichotał, ale nie dokończył swojej wypowiedzi. Młoda Yamanaka znalazła niewielki wazon. Napełniła go wodą i włożyła do naczynia tulipan, stawiając wazonik na szafce nocnej. Zmęczona całodzienną pracą nad naparami szybko umyła się i przebrała do snu. Wślizgnęła się pod pościel, oddawszy w objęcia Morfeusza.

 

~ * ~

 

Stała na jasnej łące. Obok niej przebiegała ścieżka, a kilka metrów dalej wśród tulipanów stała ławeczka. Wokoło biegały labradory oraz dziwne, kolorowe łasiczki i wilki, śpiewające do siebie piosenki disco.

Ino zauważyła, że ścieżką ktoś idzie. Od razu rozpoznała kaptur i chód nieznajomego. Chciała go zawołać, ale zdała sobie sprawę, że nie zna imienia tego chłopaka. Pobiegła za nim, ale ledwo co zrobiła dwa kroki, a czekoladowooki rozpłyną się w powietrzu.

- Znikają, prawda? – Dziewczyna usłyszała obok siebie czyjś głos.

Spojrzała na siedzącą na ławeczce dziewczynę. Poznała ją – to była Szarooka ze sklepu. Widziała ja po raz pierwszy w kwiaciarni wraz z czekoladowookim.

- Znikają, gdy nie znasz ich imion – zauważyła nieznajoma. – Zawsze tak jest.

Ino usiadła obok dziewczyny.

- Ty znasz jego imię – zauważyła.

- Znam – potwierdziła. – Ale przecież ty też je znasz. Musisz sobie tylko przypomnieć.

- Nie znam go – zauważyła cicho młoda Yamanaka. – Nie wiem, jak ma na imię...

Szarooka tylko pokręciła głową.

- Znasz je... tylko zapomniałaś – zauważyła. – Kiedyś byłam w twojej kwiaciarni i tylko raz wypowiedziałam jego imię. Ale to powinno ci wystarczyć. Jesteś inteligentna, szybko łączysz fakty. Wiesz już, że ten mężczyzna należy do Brzasku, szybko się spostrzegłaś.

- Kiedy go spotkam? – zapytała niebieskooka.

- Ino... on od miesiąca nie opuszcza siedziby – zauważyła z uśmiechem dziewczyna, patrząc na ściągające się wilki i łasiczki. – Siedzi na tyłku jak zaklęty i ani rusz z organizacji.

Młoda Yamanaka spojrzała dziwnie na Szarooką. Jej słowa jednak nie brzmiały jak kłamstwo. Wręcz przeciwnie... były to słowa przyjaciółki, która chce jak najlepiej dla drugiej osoby.

- Ja nie wiem, kim on jest – Ino zwiesiła posępnie głowę. – Nie wiem!

- We śnie czasami bardzo trudno przypomnieć sobie o czymś – zauważyła Szarooka. – Pamiętaj... gdy tylko się obudzisz, przypomnij sobie jego imię. To bardzo ważne jest.

- Co jeśli nie dam rady? – zapytała.

- Cóż... wtedy musisz zapytać kogoś jeszcze – Szarooka uśmiechnęła się do niej. – Powiedz... kto najwięcej ci powiedział, jednocześnie nie mówiąc nic?

Ino zerknęła zaskoczona na dziewczynę.

- Jeśli zawiedzie cię twoja pamięć, idź do tego, kto mówił zawile, lecz z sensem – zauważyła Szarooka. – To tego, kto zna potęgę tego, jednocześnie nawet nie zdając sobie sprawy o mocy tego. Musisz porozmawiać ze sprzecznością.

Młoda Yamanaka spojrzała na nią pytająco. Szarooka jednak jakby tego nie widziała.

 - Ino – zaczęła. – Czy ty... zapomniałabyś o nim kiedyś? Gdybyś już nigdy nie miała go spotkać... zapomniałabyś?

Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. Zapomniałaby? O nim? O mężczyźnie, który jako pierwszy tak naprawdę obudził jej serce do życia?

- Nie... – szepnęła.

Kat skinęła tylko głową z uśmiechem. Młoda Yamanaka chciała jeszcze o coś zapytać, ale Szarooka wstała i skierowała się ścieżką w stronę, gdzie znikł nieznajomy.

- Wiem, że sobie poradzisz, Ino – rzuciła jeszcze przez ramię. – Pamiętaj o imieniu, Ino! Ono jest najważniejsze!

Pomachała jeszcze dziewczynie na pożegnanie i po chwili... zniknęła.

 

~ * ~

 

Ino otworzyła oczy i nagle zerwała się z łóżka. Oddychała głęboko, starając uspokoić swoje rozszalałe zmysły.

‘Sen! Sen! – myślała gorączkowo. – Coś miałam sobie przypomnieć...’

Szybko przeanalizowała rozmowę z Szarooką. Wspomnienie dialogu było nikłe, nawet bardzo nikłe. Ale...

‘Imię!’ – zawołała w myślach tryumfalnie.

Odetchnęła głęboko, w końcu przypomniawszy sobie, co miała odnaleźć w pamięci. Od razu zaczęła przypominać sobie wydarzenie sprzed ponad dwóch miesięcy. Jak do zamknięcia sklepu zostało jej kilka minut, jak weszła dwójka nieznajomych. I mimo, że pamiętała dokładnie jakie kwiaty zamawiali i skąd Ino przyniosła towar, to nie mogła sobie przypomnieć ani jednego słowa, które wypowiadała Szarooka. Pamiętała zdanie chłopaka: „Nienawidzę czekać...”... ale nic poza tym. Cały dialog, przeprowadzony w kwiaciarni, jakby wyparował z jej umysłu.

‘I co teraz...?’ – zapytała siebie rozpaczliwie.

‘Weź prysznic...’ – poradził głosik.

Ino najpierw skrzywiła się na tak przyziemną czynność, ale po chwili przyznała rację, może po raz pierwszy, irytującemu głosikowi. Weszła do łazienki i tam umyła się i przebrała. Gdy znalazła się z powrotem w pokoju, do drzwi rozległo się pukanie.

- Proszę... – rzuciła, nadal zamyślona.

- Dzień dobry! – Deidara wszedł do pokoju w radosnym nastroju. – Mam cię zaprowadzić na śniadanie, hm!

Dziewczyna tylko skinęła głową i wyszła z pokoju wraz z artystą. Blondyn przez cały czas uśmiechał się uroczo. Oboje dotarli do kuchni, gdzie znajdowała się już pozostała część Brzasku. Ino zauważyła nowego przybysza – białowłosego chłopaka o fioletowych oczach.

- Siadajcie. – Pein zajął swoje miejsce przy stole.

Wszyscy posłusznie wykonali polecenie. Tobi rozpieczętował jakiś zwój i na stole pojawiło się śniadanie. Wszyscy ze zwykłym sobie rozgardiaszem zabrali się do jedzenia.

- Deidara... – zaczął białowłosy chłopak. – Może byś tak nas przedstawił.

- Ino to Hidan. – Deidara wskazał na białowłosego. – To Ino Yamanaka, leczyła Itachiego ostatnim czasem.

- Nie przeczę, Uchiha miał cudowną opiekę – zaczął Hidan. – A czy...

- Siedź cicho, Hidan – skarcił białowłosego Kisame. – Kat wróci i będziesz miał przechlapane.

Jashinista tylko prychnął cicho, ale posłusznie zamilkł.

- Kat wraca szybciej – zauważył nagle Pein. – Jej misja już się zakończyła i może spokojnie wrócić.

Oczy wszystkich członków Brzasku zwróciły się ku rudemu.

- Naprawdę? – zapytał Deidara.

- Wraca jutro. – Lider skinął głową. – Prawdopodobnie zdąży na obiad. Mówiła coś o nagłym przypadku w siedzibie. Nie mówiła jednak, o co chodzi. Może ktoś z was wie?

Ino dostrzegła, że Sasori drgnął nieco, ale nie odezwał się ani słowem.

- Kat wie. – cichy szept Zetsu rozniósł się po kuchni. – Kat wie i wraca. I pomoże temu wygrać.

- Zetsu? – cichy głos Lidera zwrócił się do rosiczki.

- Kat naprawi wszystko – zauważył pewnie dwukolorowy. – Kat jest nasza. Nie ma się o co martwić. Kat naprawi wszystko i to wygra. Wiesz... wiesz o tym.

Po minucie Pein westchnął tylko ciężko, ale nie zapytał ponownie. Ino zerknęła na Sasoriego. Lalkarz wpatrywał się w Zetsu, jednak dwukolorowy był zajęty swoim śniadaniem. W końcu Skorpion poczuł na sobie wzrok Ino. Młoda Yamanaka płochliwie odwróciła spojrzenie, czerwieniąc się nieco.

‘Strzeliła buraka...’ – wredny głosik w jej głowie zachichotał z zadowolenia.

Ino skarciła w myślach głos i zajęła się swoim śniadaniem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz