Ino otworzyła oczy, gdy
usłyszała cichy szelest. Zauważyła, że ktoś znika w drzwiach, zamykając je
powoli za sobą. Od razu rozpoznała karłowatą postać, w końcu tego osobnika nie
dało się pomylić z żadnym innym.
- Sasori...? – rzuciła za nim.
Nie zatrzymał się jednak, a
cichy trzask zamykanych drzwi uświadomił Ino, że lalkarz nie miał zamiaru z nią
rozmawiać. Dziewczyna wstała i przypadkiem trąciła ręką coś, co nie powinno się
tu znaleźć. Młoda Yamanaka spojrzała na trzymany w ręku kwiat maku. Płatki
miały czerwonym kolor lata.
- Sasori... – dziewczyna
wymruczała jego imię.
‘A jakże – Sasori... –
potwierdził głosik. – I co z twoją pewnością, że on nic nie ma do tego twojego
czekoladowego przystojniaczka?’
Ino tylko pokręciła głową.
Przecież... wyglądali inaczej i kropka!
Mimo wszystko spojrzała z
uśmiechem na czerwony mak. Zeskoczyła z łóżka i włożyła kwiat do dzbanka z
wodą. Posiedziała kilka minut, wpatrzona w czerwień płatków, aż usłyszała
szelest koca i ciche westchnięcie. Odwróciła się i zauważyła, że Itachi
otworzył już oczy.
- Ja się czujesz? – zapytała go,
podchodząc do niego ze szklanką wody.
- Dobrze – odpowiedział. – Jeśli tak w ogóle
można się czuć po tym, co mnie spotkało.
Ino podała mu szklankę wody,
którą chłopak wypił łapczywie. Kolejny kubek zawierał płyn wzmacniający. Itachi
spojrzał na niego z nieukrywaną niechęcią.
Mimo wszystko mężczyzna wypił podany przez Yamanakę płyn, krzywiąc się z
niesmakiem.
Do pomieszczenia wszedł Deidara,
a za nim Sasori. Ino najpierw spojrzała na blondyna. Jej wzrok osiadł na chwilę
na Sasorim, a po sekundzie przeniósł się za spojrzeniem lalkarza – Skorpion
patrzył prosto w tkwiący we flakoniku czerwony mak.
- Wielki Uchiha się obudził, hm!
– zawołał radośnie Deidara. – No nareszcie, ty leniwy zamiataczu!
- Odezwała się blondyna spod
płota – odgryzł się Itachi. – Nie podniecaj się, bo ci kłaki wypadną.
- To są moje włosy, hm! –
oburzył się blondyn, gładząc palcami lśniące, długie pasma. – To, że ty masz
kłaki, nie znaczy, że wszyscy mają coś takiego na głowie. Moje śliczne włoski
nie mogą być od tak nazwane kłakami. Sam masz kłaki, hm!
- Wystarczy już... – chłodny
głos Sasori’ego sprowadził ich na ziemię. – Dałaś mu coś na wzmocnienie, Ino?
Dziewczyna skinęła głową.
- Mieszankę wierzbową –
odpowiedziała.
- Potrafisz przyrządzać napar z czerwienia?
– zapytał ją.
- Tak – potwierdziła.
- Pójdziesz do Zetsu po liście –
zarządził lalkarz.
- Panie Sasori... – zaczęła
cicho. – Mam iść sama?
- A co? Mam cię oprowadzać? –
zapytał chłodno karzeł.
Dziewczyna zmieszała się mocno.
-J a z tobą pójdę! – zaoferował
się Deidara.
Chłopak chciał doskoczyć do Ino,
ale powstrzymał go stalowy ogon, który zatrzymał się tuż przed jego twarzą. Ino
cofnęła się o krok. Ostrze wypływało spod płaszcza Sasoriego, a sam lalkarz
wpatrywał się zirytowany w Deidarę.
- Rozmyśliłem się – zauważył. –
Ino, wychodzimy.
Dziewczyna tylko skinęła głową i
wyszła z sali cicho wraz z lalkarzem.
- Czy ja coś przegapiłem? –
zapytał Itachi.
- A bo ja wiem... – Deidara
podrapał się po karku. – Mnie się pytasz, hm? Mam to samo uczucie.
Tymczasem Sasori wraz z Ino
przemierzał korytarz Brzasku. Gdy znaleźli się pod drzwiami zielarni, te same
otworzyły się przed nimi z cichym szelestem. Oboje, lalkarz i dziewczyna,
weszli do środka. Ino od razu skierowała się ku czerwieniowi, a Sasori stanął
niedaleko drzwi.
- Panie Sasori – w pomieszczeniu
rozległ się głos Zetsu. – To znowu wy? Czy ona jest już nasza?
- Nie – odpowiedział chłodno
lalkarz. – Nie jest.
- A twoja? – zapytał cicho
Zetsu.
- Nie pieprz – Sasori poruszył
się podenerwowany. – Przestań zmyślać, jak Tobi po czekoladzie.
Zetsu tylko spojrzał dziwnym
wzrokiem na Ino.
- Nie twoja? – zamruczał. –
Deidary?
Dziewczyna poczuła, że powietrze
wokół robi się bardzo ciężkie od czyjejś złości.
- Hm... jego też nie – Zetsu
pogładził palcami jakąś roślinę. – Wiesz, że Kat wie? Kat wie. Kat jest nasza,
a my jesteśmy jej. Kat wie. Kat zawsze wiedziała. Kat wiedziała o wszystkim.
- Zmyślasz – syknął Sasori. –
Kat nie wie.
- Ja wiem – zauważył Zetsu. – Ja
to widzę. I wiem. Ty się bronisz, ale to na nic, panie Sasori. To już cię
dopadło. To jest potężniejsze nawet od Kat. Kat o tym wie. Kat wie o potędze tego.
Ale Kat z tym nie walczyła. Kat się poddała. Temu Kat poddała się. Nawet Kat
wie o potędze tego. Skoro Kat sobie z tym nie poradziła, jak ty masz zamiar z tym
walczyć, panie Sasori?
- To twoje „coś” nie istnieje we
mnie – zaparł się lalkarz. – Nie pleć więc bzdur!
Zetsu tylko zaśmiał się,
pozwalając, by jakaś roślina owinęła mu się wokół palców.
- Ona nie wie – zauważył cicho.
– Ty jej nie powiedziałeś.
- Niby po co? – warknął lalkarz.
- Być może zmieniłoby to
wszystko – stwierdził Zetsu. – Gdyby cię zobaczyła... ciebie, nie twoje dzieło.
To mogłoby wygrać. To i tak wygra. Nie lepiej, żeby to wygrało wcześniej?
- Nie mam zamiaru ułatwiać
czegoś czemuś, co w ogóle nie istnieje – Sasori zamruczał ze wściekłością.
- To istnieje – zaprzeczył
Zetsu. – To istnieje w tobie. I jest bardzo silne, bo podsycane twoją
przeszłością, panie Sasori.
- Skończyłam... – Ino pokornie
stanęła przed lalkarzem.
- Nareszcie – ofuknął ją karzeł.
– Nienawidzę czekać!
Skorpion skierował się ku
drzwiom. Ino wyszła pierwsza, a za nią lalkarz.
- Kat wróci – zauważył Zetsu,
gdy Sasori stał już na progu. – Kat wróci i pomoże temu wygrać. Wiesz, że tak
będzie i ja to wiem. To wygra.
Sasori bez słowa wyszedł, a
drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem. Lalkarz szedł obok Ino, powoli
przemierzając kolejne metry.
- O czym mówił, pan Zetsu? –
zapytała cicho młoda Yamanaka.
- Bredził – stwierdził Sasori,
choć w jego głosie czuć było nutkę podenerwowania. – Bredził bez sensu.
Zapomnij o tym i już więcej do tego nie wracaj.
- Tak, panie Sasori – dziewczyna
zwiesiła głowę.
Lalkarz odprowadził ją do
laboratorium. W środku Deidara nadal kłócił się o coś z Itachim.
- A sharingan to szajs, hm! –
zauważył blondyn.
- Przynajmniej Uchiha nie mają
japy na rękach – odgryzł się kruczowłosy.
- To są usta, ty ignorancie
przepłoszony! – Deidara posłał mu wściekłe spojrzenie.
- Wystarczy – chłodny głos
Sasori’ego znów osadził dwójkę na miejscu. – Deidara, idziesz ze mną. Ale już!
- Tak, mistrzu...
Wyszedł za lalkarzem z nietęgą
miną, posyłając nieco tęskne spojrzenie ku Ino. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
pokrzepiająco, po czym zabrała się do przygotowywania naparu.
- Coś ty narobiła, dziewczyno? –
Yamanaka usłyszała pytanie Uchihy.
- Ja? A co miałam narobić? –
zapytała nieco zbita z tropu.
- Nie wiem... dlatego pytam –
stwierdził Itachi. – W życiu nie wiedziałem tak zazdrosnego Sasoriego. Żeby aż
wyciągał ogon Hiruko na Deidarę...
- Ogon Hiruko? – zapytała Ino.
Itachi najpierw zrobił dziwną
minę, a potem uśmiechnął się przepraszająco.
- Wybacz... – szepnął. – Jeśli
Sasori ci nie powiedział, ja nie mogę w to ingerować. To jego decyzja, komu
mówi o swoim sekrecie.
- Sekrecie? – powtórzyła
dziewczyna, czując się coraz bardziej skołowana.
- Nie pytaj mnie... – Uchiha
rozłożył przepraszająco ręce. – Tylko sam Sasori może ci o tym powiedzieć.
I mimo że Ino pytała jeszcze
kilka razy, Itachi nie rozwiał ani jednej z jej wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz