Kwiat dziewiąty: Mak dziwnych zdarzeń

 


Ino otworzyła oczy, gdy usłyszała cichy szelest. Zauważyła, że ktoś znika w drzwiach, zamykając je powoli za sobą. Od razu rozpoznała karłowatą postać, w końcu tego osobnika nie dało się pomylić z żadnym innym.

- Sasori...? – rzuciła za nim.

Nie zatrzymał się jednak, a cichy trzask zamykanych drzwi uświadomił Ino, że lalkarz nie miał zamiaru z nią rozmawiać. Dziewczyna wstała i przypadkiem trąciła ręką coś, co nie powinno się tu znaleźć. Młoda Yamanaka spojrzała na trzymany w ręku kwiat maku. Płatki miały czerwonym kolor lata.

- Sasori... – dziewczyna wymruczała jego imię.

‘A jakże – Sasori... – potwierdził głosik. – I co z twoją pewnością, że on nic nie ma do tego twojego czekoladowego przystojniaczka?’

Ino tylko pokręciła głową. Przecież... wyglądali inaczej i kropka!

Mimo wszystko spojrzała z uśmiechem na czerwony mak. Zeskoczyła z łóżka i włożyła kwiat do dzbanka z wodą. Posiedziała kilka minut, wpatrzona w czerwień płatków, aż usłyszała szelest koca i ciche westchnięcie. Odwróciła się i zauważyła, że Itachi otworzył już oczy.

- Ja się czujesz? – zapytała go, podchodząc do niego ze szklanką wody.

 - Dobrze – odpowiedział. – Jeśli tak w ogóle można się czuć po tym, co mnie spotkało.

Ino podała mu szklankę wody, którą chłopak wypił łapczywie. Kolejny kubek zawierał płyn wzmacniający. Itachi spojrzał na niego z nieukrywaną niechęcią.  Mimo wszystko mężczyzna wypił podany przez Yamanakę płyn, krzywiąc się z niesmakiem.

Do pomieszczenia wszedł Deidara, a za nim Sasori. Ino najpierw spojrzała na blondyna. Jej wzrok osiadł na chwilę na Sasorim, a po sekundzie przeniósł się za spojrzeniem lalkarza – Skorpion patrzył prosto w tkwiący we flakoniku czerwony mak.

- Wielki Uchiha się obudził, hm! – zawołał radośnie Deidara. – No nareszcie, ty leniwy zamiataczu!

- Odezwała się blondyna spod płota – odgryzł się Itachi. – Nie podniecaj się, bo ci kłaki wypadną.

- To są moje włosy, hm! – oburzył się blondyn, gładząc palcami lśniące, długie pasma. – To, że ty masz kłaki, nie znaczy, że wszyscy mają coś takiego na głowie. Moje śliczne włoski nie mogą być od tak nazwane kłakami. Sam masz kłaki, hm!

- Wystarczy już... – chłodny głos Sasori’ego sprowadził ich na ziemię. – Dałaś mu coś na wzmocnienie, Ino?

Dziewczyna skinęła głową.

- Mieszankę wierzbową – odpowiedziała.

- Potrafisz przyrządzać napar z czerwienia? – zapytał ją.

- Tak – potwierdziła.

- Pójdziesz do Zetsu po liście – zarządził lalkarz.

- Panie Sasori... – zaczęła cicho. – Mam iść sama?

- A co? Mam cię oprowadzać? – zapytał chłodno karzeł.

Dziewczyna zmieszała się mocno.

-J a z tobą pójdę! – zaoferował się Deidara.

Chłopak chciał doskoczyć do Ino, ale powstrzymał go stalowy ogon, który zatrzymał się tuż przed jego twarzą. Ino cofnęła się o krok. Ostrze wypływało spod płaszcza Sasoriego, a sam lalkarz wpatrywał się zirytowany w Deidarę.

- Rozmyśliłem się – zauważył. – Ino, wychodzimy.

Dziewczyna tylko skinęła głową i wyszła z sali cicho wraz z lalkarzem.

- Czy ja coś przegapiłem? – zapytał Itachi.

- A bo ja wiem... – Deidara podrapał się po karku. – Mnie się pytasz, hm? Mam to samo uczucie.

Tymczasem Sasori wraz z Ino przemierzał korytarz Brzasku. Gdy znaleźli się pod drzwiami zielarni, te same otworzyły się przed nimi z cichym szelestem. Oboje, lalkarz i dziewczyna, weszli do środka. Ino od razu skierowała się ku czerwieniowi, a Sasori stanął niedaleko drzwi.

- Panie Sasori – w pomieszczeniu rozległ się głos Zetsu. – To znowu wy? Czy ona jest już nasza?

- Nie – odpowiedział chłodno lalkarz. – Nie jest.

- A twoja? – zapytał cicho Zetsu.

- Nie pieprz – Sasori poruszył się podenerwowany. – Przestań zmyślać, jak Tobi po czekoladzie.

Zetsu tylko spojrzał dziwnym wzrokiem na Ino.

- Nie twoja? – zamruczał. – Deidary?

Dziewczyna poczuła, że powietrze wokół robi się bardzo ciężkie od czyjejś złości.

- Hm... jego też nie – Zetsu pogładził palcami jakąś roślinę. – Wiesz, że Kat wie? Kat wie. Kat jest nasza, a my jesteśmy jej. Kat wie. Kat zawsze wiedziała. Kat wiedziała o wszystkim.

- Zmyślasz – syknął Sasori. – Kat nie wie.

- Ja wiem – zauważył Zetsu. – Ja to widzę. I wiem. Ty się bronisz, ale to na nic, panie Sasori. To już cię dopadło. To jest potężniejsze nawet od Kat. Kat o tym wie. Kat wie o potędze tego. Ale Kat z tym nie walczyła. Kat się poddała. Temu Kat poddała się. Nawet Kat wie o potędze tego. Skoro Kat sobie z tym nie poradziła, jak ty masz zamiar z tym walczyć, panie Sasori?

- To twoje „coś” nie istnieje we mnie – zaparł się lalkarz. – Nie pleć więc bzdur!

Zetsu tylko zaśmiał się, pozwalając, by jakaś roślina owinęła mu się wokół palców.

- Ona nie wie – zauważył cicho. – Ty jej nie powiedziałeś.

- Niby po co? – warknął lalkarz.

- Być może zmieniłoby to wszystko – stwierdził Zetsu. – Gdyby cię zobaczyła... ciebie, nie twoje dzieło. To mogłoby wygrać. To i tak wygra. Nie lepiej, żeby to wygrało wcześniej?

- Nie mam zamiaru ułatwiać czegoś czemuś, co w ogóle nie istnieje – Sasori zamruczał ze wściekłością.

- To istnieje – zaprzeczył Zetsu. – To istnieje w tobie. I jest bardzo silne, bo podsycane twoją przeszłością, panie Sasori.

- Skończyłam... – Ino pokornie stanęła przed lalkarzem.

- Nareszcie – ofuknął ją karzeł. – Nienawidzę czekać!

Skorpion skierował się ku drzwiom. Ino wyszła pierwsza, a za nią lalkarz.

- Kat wróci – zauważył Zetsu, gdy Sasori stał już na progu. – Kat wróci i pomoże temu wygrać. Wiesz, że tak będzie i ja to wiem. To wygra.

Sasori bez słowa wyszedł, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem. Lalkarz szedł obok Ino, powoli przemierzając kolejne metry.

- O czym mówił, pan Zetsu? – zapytała cicho młoda Yamanaka.

- Bredził – stwierdził Sasori, choć w jego głosie czuć było nutkę podenerwowania. – Bredził bez sensu. Zapomnij o tym i już więcej do tego nie wracaj.

- Tak, panie Sasori – dziewczyna zwiesiła głowę.

Lalkarz odprowadził ją do laboratorium. W środku Deidara nadal kłócił się o coś z Itachim.

- A sharingan to szajs, hm! – zauważył blondyn.

- Przynajmniej Uchiha nie mają japy na rękach – odgryzł się kruczowłosy.

- To są usta, ty ignorancie przepłoszony! – Deidara posłał mu wściekłe spojrzenie.

- Wystarczy – chłodny głos Sasori’ego znów osadził dwójkę na miejscu. – Deidara, idziesz ze mną. Ale już!

- Tak, mistrzu...

Wyszedł za lalkarzem z nietęgą miną, posyłając nieco tęskne spojrzenie ku Ino. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, po czym zabrała się do przygotowywania naparu.

- Coś ty narobiła, dziewczyno? – Yamanaka usłyszała pytanie Uchihy.

- Ja? A co miałam narobić? – zapytała nieco zbita z tropu.

- Nie wiem... dlatego pytam – stwierdził Itachi. – W życiu nie wiedziałem tak zazdrosnego Sasoriego. Żeby aż wyciągał ogon Hiruko na Deidarę...

- Ogon Hiruko? – zapytała Ino.

Itachi najpierw zrobił dziwną minę, a potem uśmiechnął się przepraszająco.

- Wybacz... – szepnął. – Jeśli Sasori ci nie powiedział, ja nie mogę w to ingerować. To jego decyzja, komu mówi o swoim sekrecie.

- Sekrecie? – powtórzyła dziewczyna, czując się coraz bardziej skołowana.

- Nie pytaj mnie... – Uchiha rozłożył przepraszająco ręce. – Tylko sam Sasori może ci o tym powiedzieć.

I mimo że Ino pytała jeszcze kilka razy, Itachi nie rozwiał ani jednej z jej wątpliwości.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz