- Mistrzu!
- Mam ją!
- Cholera!
- Trzymacie ją!
- Wyprowadź Tobiego, Hidan! Już!
- Zrozumiane!
Drzwi do laboratorium zamknęły
się i na korytarzu zapadła głucha cisza. Hidan chwilę szarpał się z Tobim, aż w
końcu chłopak, wyrzuciwszy z siebie wiązankę przekleństw, próśb i obietnic,
opadł mu bezwładnie w ramiona. Kruczowłosy osunął się na ziemię i pojękując
cicho, wpatrywał się w drzwi.
Hidan usiadł przy ścianie,
dysząc ciężko. Niedaleko stała Konan, z twarzą ukrytą w rękach. Kisame opierał
się jedną ręką o ścianę, próbując oddychać spokojnie. Itachi chodził w tę i z
powrotem, zaciskając bezsilnie pięści. Deidara wodził za nim wzrokiem, od czasu
do czasu patrząc z nadzieją na drzwi. Zetsu stanął cicho w kącie, rozmawiając
ze sobą szeptem. Pein i Sasori byli zapewne w laboratorium, przy Szarookiej.
Ino stanęła niedaleko Deidary i
dopiero wtedy zauważyła, że przy ścianie leży Sasori. Nie. Hiruko. Pancerz
Sasoriego. Marionetka leżała bezwładnie na ziemi, jej ręce i nogi rozrzucone
były w nieładzie, płaszcz okrywał ją chaotycznie. Na materiale leżało kilka
żonkili. Ino wpatrywała się w marionetkę jak zaklęta. Odwróciła wzrok na drzwi,
jakby nagle miał wyjść stamtąd Sasori. Sasori jako czekaladowooki, rudy
chłopak.
Cały Brzask czekał pod drzwiami.
Zaledwie po kilku minutach wyszedł z laboratorium Pein i omiótł wzrokiem
resztę.
- Nic jej nie jest – szepnął. –
Wokamina ją uleczył. Za godzinę zje z nami kolację.
Ino poczuła jak dziwny ciężar,
ciążący niemal od obiadu w siedzibie, opadł w jednej chwili. Hidan ukrył twarz
w rękach, a spomiędzy jego palców wypłynęły łzy, skapując na podłogę w
akompaniamencie jego szeptów. Tobi wstał i zaczął krążyć zamiast Itachiego, gdy
Uchiha z westchnięciem ulgi oparł się o ścianę. Deidara uśmiechnął się tylko
pod nosem.
- Możemy iść do niej? – zapytał.
- Teraz nie – pouczył Pein. – Za
kilka minut. Kat śpi. Jeśli wyjdzie Sasori i Kakuzu, możecie wejść.
Deidara skinął głową. Ino jak
zaklęta stała pod drzwiami, oczekując, aż w końcu ktoś wyjdzie z laboratorium.
Podniosłą głowę, gdy drzwi otworzyły się i...
Jej serce, dotychczas bijące z
podniecenia, nagle wróciło do swojego normalnego rytmu. Ino poczuła zawód,
bardzo duży zawód. Oczekiwała czekoladowookiego, a zamiast rudego, z
laboratorium wyszedł wysoki shinobi z maską na twarzy. Zielone oczy omiotły
resztę, przez chwilę zatrzymując się na Ino.
- Hidan, nie rycz, nie przystoi
shinobi – powiedział dziwnie spokojnym głosem.
- Odwal się – warknął tamten,
ścierając spod oczu łzy. – Przystoi przyjacielowi.
Zielonooki westchnął tylko i
skierował się do jednego z pokoi. Ino już miała pójść do siebie, gdy drzwi
laboratorium otworzyły się znowu. Dziewczyna tylko rzuciła tam przelotne
spojrzenie i nagle zamarła.
- Mistrzu Sasori! – Deidara
doskoczył do lalkarza. – Ja chcę do Kat!
- Idź – rzucił mężczyzna, nawet
nie patrząc na blondyna. – Tylko jej nie zamęcz. I nie obudź przypadkiem.
- Tak, tak... – zapewnił
blondyn.
Wszedł do laboratorium razem z
Tobim i Hidanem. Sasori chwilę stał w miejscu, po czym powoli ruszył ku Hiruko.
Ino patrzyła na chłopaka jak zaklęta.
Sasori... ten sam Sasori,
burkliwy, chłodny i gburowaty, ten Sasori, nagle okazał się być... jej Sasorim.
Tym czekoladowookim nieznajomym, w którym nagle, całkiem przypadkiem się
zakochała. Tym, o którym śniła tyle razy. Teraz tak nagle...
- Panie Sasori... – szepnęła
cicho.
Lalkarz nie odezwał się. Złożył
Hiruko w całość i wyciągnął z kieszeni zwój. Zapieczętował marionetkę i włożył
zwój z powrotem w poły płaszcza.
- Sasori... – jęknęła niemal na
wpół błagalnie.
- Wracaj do siebie, Ino –
polecił melodyjnym, choć wciąż nieco burkliwym głosem. – Przyjdź dop...
- Sasori! – warknęła, niemal
wściekle.
Chłopak spojrzał na nią z
mieszaniną zdziwienia i jakiegoś dzikiego pragnienia. Dziewczyna speszyła się
pod naporem wzroku lalkarza. Bądź, co bądź te brązowe tęczówki wręcz ją
otumaniały...
- Sasori, ja... – zaczęła cicho.
– Ja chciałam...
Mężczyzna patrzył na nią
wyczekująco. Zauważyła, że palce jego rąk drżą nieznacznie, próbując uczepić
się połów płaszcza.
- Ja... – jąkała się, czując, że
jej policzki czerwienią się coraz bardziej.
- Ino, idź do siebie – polecił
już o wiele łagodniejszym głosem.
Wyminął dziewczynę i zniknął w
swoim pokoju. Ino odetchnęła i z ciężkim sercem wróciła do siebie.
Nagle z laboratorium wypadła
grupa osób. Trzech chłopaków próbowała powstrzymać wychodzącą z pomieszczenia
dziewczynę.
- Puszczajcie! – warknęła
Szarooka. – To sprawa krytyczna! Tobi! Puszczaj!
Tobi posłusznie opuścił ręce, co
jego dwaj koledzy skwitowali jękami zrezygnowania. Szarooka wyrwała się
Deidarze i Hidanowi i przebiegła przez korytarz, wpadając do pokoju lalkarza.
- I szlag... – skwitował to
zdyszany Hidan. – Lider nas zabije.
- Mnie i Tobiego – zauważył
Deidara. – U ciebie słowo ‘zabić’ mija się z rzeczywistością.
~ * ~
- Powinnaś odpocząć – zauważył
spokojnie Sasori, stojąc nad stołem roboczym.
- Nie pieprz – warknęła na
niego. – Zachowujesz się jak rozwydrzony dzieciak, Sasori. Nie po to wykonałam
zadanie w ekspresowym tempie, wracałam z połowy misji i zostałam napadnięta po
drodze, żeby teraz słuchać wywodów o moim nic nie wartym zdrowiu.
- Przestań – skarcił ją poważnie
lalkarz. – Nigdy więcej nie mów, że jesteś nic nie warta. Znaczysz dla nas
więcej, niż możesz sobie wyobrazić!
- Możemy teraz odpuścić ten
temat? – syknęła.
Marionetkarz z Piasku westchnął
ciężko i zaczął naprawiać jedną ze swoich marionetek.
- Co cię hamuje, Sasori? –
zapytała go cicho, siadając na brzegu stołu.
- Co mnie hamuje? – zaśmiał się
gorzko. – Ty się pytasz, co mnie hamuje? Kat! Wiesz, kim ja jestem?!
Niedorobionym dziełem! Potworem!
- Dość – skarciła go. – Nie mów
tak o sobie, Sasori.
Lalkarz rzucił pracę na stół i
oparł się ciężko rękoma o blat stołu.
- Nienawidzę siebie – przyznał.
– Zraniłem kogoś tak mocno.
Sasori odetchnął, a po chwili
podjął:
- Kat... ona ma nadzieję, że
wszystko się ułoży, że jak już mnie poznała, to wszystko będzie dobrze. A tak
nie będzie. Byłem cholernym głupcem i egoistą, sprowadzając ją tu... gdyby
została w Liściu, ułożyłaby sobie spokojne życie, z dala od czczych marzeń.
- Naprawdę uważasz ją za tak
głupią i beznadziejną? – zapytała Kat.
Spojrzał na nią z zaszokowaniem.
- Może jednak nie zapomniałaby o
tobie? – zauważyła Szarooka. –Posłuchaj mnie... ta dziewczyna nie jest jedną z
tych płytkich idiotek, jakich w cholerę na świecie. Ona naprawdę potrafi
pokochać mocno.
- Jesteś szalona, Kat –
stwierdził lalkarz. – Czy ty tego nie widzisz? Mnie nikt nie jest zdolny
pokochać.
- Ja cię kocham – uśmiechnęła
się Kat. – Myślę, że ona też to potrafi.
Kobieta wyszła, zostawiając
marionetkarza z własnymi przemyśleniami. Lalkarz spojrzał na własne ręce i
zacisnął je wściekły z własnej bezsilności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz