Harrowing w końcu nieuniknienie
nadeszło. Mgła zebrała się na brzegu i ruszyła ze świstem przez morze, a z jej
pomocą - również wszelkie duchy i upiory. Thresh znalazł się z Aylin na brzegu
wieczorem, usadził ją w łodzi, okrył płaszczem i kazał siedzieć jak najciszej.
Była z nim, ale Strażnik nie wiedział, jak zareagują podniecone ponad miarę
duchy i upiory.
Łódź nie potrzebowała na razie
ani wioseł, ani żagla - poruszała się wraz z Mgłą, pozornie spokojnie, w
półmroku jednak przemierzając wiele kilometrów naraz.
Aylin tuż przed wypłynięciem
pożegnała się czule z Yorickiem. Grabarz przytulił ją i wyszeptał kilka
pocieszających słów. Oddał ją pod opiekę Thresha bez najmniejszego słowa
sprzeciwu. Thresh pomyślał, że nie tak powinno to wyglądać. Grabarz nigdy mu
nie ufał, ale teraz… nie sprzeciwił się temu, by to właśnie Strażnik Łańcuchów
towarzyszył Aylin.
Obok łodzi przemknęły głośno
wyjące duchy. Aylin skuliła się przy maszcie. Thresh stał z tyłu łodzi,
wyprostowany i czujny - nie wiedział, co może spotkać ich po drodze i wolał być
gotowy na wszystko.
Gdzieś po prawej ktoś zakrzyknął
z przerażeniem. Rżenie koni i stukot końskich kopyt o drewno rozległ się chwilę
później, szybko jednak zagłuszyły je przerażone wrzaski. Musieli już zapędzić
się dość daleko, skoro oszalały jak zwykle Hecarim dorwał jakąś zabłąkaną łódź.
Thresh stał w pogotowiu tak długo, aż wrzaski i rżenie nie ucichły. Dopiero
wtedy rozluźnił się, odwiesił latarnię na hak przy maszcie i ukucnął przy
Aylin.
- Nie bój się - wyszeptał
ciepło. - To nie potrwa jeszcze tak długo. Jesteśmy już bardzo daleko. A
popłyniemy jeszcze dalej, może nawet pod same Bilgewater.
- Thresh, ja chyba… - kobieta
przerwała nagle.
Upiór nie zapytał, o co chodzi,
ani nie zachęcił do dalszych wyjaśnień - wiedział doskonale, co chodzi po
głowie kobiety i nie mógł dopuścić, by te słowa zostały wypowiedziane na głos.
Gdyby Aylin przyznała, że chce z nim zostać, pozwoliłby na to. Bez wahania.
- Wytrzymaj jeszcze - poradził
sucho.
- Thresh, ja… - Kobieta złapała
go za rękę, gdy się podnosił.
Przez metal rękawic nie czuł
niczego. Na szczęście, inaczej ten płochy gest mógłby sprawić wiele złego.
Thresh westchnął, wysunął rękę z jej uścisku i powtórzył:
- Jeszcze trochę.
Aylin zacisnęła tylko palce na
płaszczu i spuściła spojrzenie. Thresh wiedział, że tymi słowami i gestami
sprawia jej niemało bólu, ale wiedział też, że tak będzie lepiej. Żywi należeli
do świata żywych, a martwi - do świata martwych. To, co chodziło pomiędzy jak
Thresh, musiało związać się z Wyspami Cienia. Tak mówiła Szara, która na
Wyspach miała swój koniec i swój nowy początek. Ona też w pewien sposób
należała do tego przeklętego miejsca przez to wszystko.
Łódź mknęła cicho naprzód,
bezszelestnie przemierzając kolejne kilometry. Dusze z prawej i lewej znikały,
coraz mniej z nich miało na tyle siły, by sięgać tak daleko od Wysp, nawet
jeśli na pomoc przychodziła im Mgła. Thresh poczuł, że zwalniają nieznacznie. A
zatem i sama Mgła powoli traciła siły. Thresh był ciekawy, jak daleko sięgnęli.
Nie musiał jednak pytać - gdzieś
we Mgle coś zabłyszczało, najpierw krótko, niemrawo, z każdą chwilą jednak
coraz mocniej. Światło powiększało się, aż w końcu dało się rozpoznać tysiące
pojedynczych świateł - latarni, pochodni, świec i ognisk.
Bilgewater.
- Patrz. - Thresh wskazał jedną ręką
przed siebie, drugą wyciągając do Aylin. - Mówiłem, że się uda.
Aylin podniosła się z miejsca i
podeszła do upiora. Łódź zachwiała się, ale kobietę szybko przytrzymał
Strażnik. Oczy brunetki zabłyszczały, wilgotne z radości i wzruszenia. Mgła
docierała już do Bilgewater, zatem łódź też niedługo i tam się dostanie.
- Mówiłem, że ci się uda.
Aylin skinęła tylko głową. Mgła
przerzedzała się z każdą chwilą - im dalej od Wysp była, tym wolniej się
posuwała i tym słabsza się stawała. Thresh widział jednak, że jej części
dotarły już do portu. Światła tam przygasały, a woda już niosła niespokojne
krzyki i umarłych, i żywych.
- Wrócę z Mgłą - zaczął cicho
Thresh. - A ty… Aylin? Aylin!
Kobieta nagle upadła na kolana,
blada i słaba. Oddychała niespokojnie, nierówno, ewidentnie się dusząc. Thresh
uklęknął przy niej i ujął jej ręce w swoje dłonie.
- Aylin…
Kobieta jęknęła cicho. Upiór
ułożył ją przy sobie, mocniej wtulając ją w swoje martwe ciało.
Byli już tak niedaleko. Magia
Mgły nie była tu tak silna, zatem dlaczego Aylin tak nagle upadła? Thresh
rozejrzał się. Mgła przerzedzała się, ale teraz podróżowały w niej już tylko
naprawdę silne upiory. Thresh zobaczył w oddali Kalistę, a jeszcze dalej -
orszak Hecarima. Dlaczego zatem Aylin… tak nagle…
- Aylin, jeszcze trochę -
wyszeptał, przytulając ją do siebie. - Jesteś już tak niedaleko.
Kobieta oparła się o niego całym
ciałem, słaba i niepewna. I dopiero wtedy Thresh to wyczuł. A raczej… nie
wyczuł czegoś…
Serce Aylin przestało bić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz