2. Cienie

 


- Kat! Kat! Katharsis! Eh… Katharsis Victorio Dealupus! Chodź! Nie mamy czasu. Obaj bracia Cienie na pewno już czekają na nas…

Dziewczyna skrzywiła się nieco na dźwięk swojego pełnego imienia, drugiego imienia i nazwiska. Stanęła przy swoim opiekunie i spojrzała niechętnie na osadę przed nią. Wioska nie była duża, nowe domy wskazywały na to, że budowana jest od niedawna.

- Cienie to, Cienie tamto… - wymruczała. – Jesteś pewien, że to najlepsi wojownicy stąd? Skoro potrzebują naszej pomocy, mistrzu?

Brunet uśmiechnął się tylko i skinął głową.

- Są bardzo dobrzy w tym, co robią – potwierdził. – Po prostu mają inne myślenie i inne metody, niż my, Kateńka. Możemy się wiele od siebie nauczyć, jeśli tylko sobie na to pozwolimy.

Kobieta westchnęła, odwracając tylko swój obrażony wzrok.

- Twoja matka wcale nie była taka niechętna tym podróżom, mała – zauważył Brawura, gdy ponownie skierowali się ku wejściu. – To tutaj poznała twojego ojca.

Dziewczyna tylko prychnęła, a Brawura westchnął ciężko.

- Twój ojciec cię nie zostawił, Kateńka.

- Więc dlaczego go tu nie ma? – mruknęła. – Dlaczego nie było go przy mamie?

- Nie wiem – przyznał Brawura. – Lilia niewiele o nim mówiła. Ale nigdy nie powiedziała o nim złego słowa, mała. Nie chciałaby, żebyś i ty źle o nim myślała.

Kat tylko pokiwała głową i w ciszy przeszła przez główną, szeroką ulicę osady. Po prawej i lewej stronie powoli wyrastały rzędy kamienic i budynków. Ciekawa, ładna architektura i przemyślany układ zaczął naprawdę podobać się dziewczynie. Domów nie było wiele. Osada dopiero się rozwijała, podnosząc kraj z niedawno przeżytej wojny. Czuć było obawę nadchodzącego jutra i nadzieję na to, że jednak wszystko będzie dobrze.

- To tutaj – zauważył Brawura, stając przed ogromnym budynkiem. – Biuro Cieni i główny urząd Liścia. Gotowa?

Skinęła tylko głową, przyglądając się architekturze. Ogromny budynek stał na tle wysokiej, płaskiej, skalnej ściany. Po jej brzegu pięły się zygzakiem schody aż po sam szczyt. Ciekawiło ją, co znajduje się na samej górze.

Brawura wszedł do środka, a Kat cicho podążyła za nim. Nieskomplikowana sieć korytarzy szybko doprowadziła ich do głównego biura. Brunet zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Za nim cicho wślizgnęła się Dealupus.

W pomieszczeniu znajdowało się dwóch mężczyzn. Pierwszy, z długimi, brązowymi włosami, uśmiechnął się przyjaźnie na widok dwójki. Siedział za dużym stołem, a przed nim rozwinięty był gruby, materiałowy zwój. Drugi z mężczyzn był nieco młodszy i o wiele bardziej surowy w swojej postawie. Czerwone oczy, krwiste pazurki na policzkach i brodzie, a przede wszystkim niechętna mina wskazywały, że wcale nie jest zadowolony z przerwanej mu rozmowy.

- Witam. Lordzie Pierwszy. Lordzie Drugi. – Brawura skłonił się lekko najpierw pierwszemu, a potem drugiemu mężczyźnie. – Zgodnie z obietnicą Chors wysyła jednego z naszych wojowników.

Obaj Cienie zlustrowali wzrokiem Dealupus. Wzrok Pierwszego był łagodny, usłużny i przyjazny, z kolei Drugiego mroził coś w głębi serca i duszy.

- Nazywa się Kat Dealupus – ciągnął Brawura. – Była jedną z naszych najlepszych wojowniczek na Stacji Turpigor.

- Czy ona nie przypomina mi Lilii? – Pierwszy podrapał się po policzku.

- To jej córka, Lordzie Pierwszy – potwierdził Brawura. – Również i z tego powodu wysłaliśmy właśnie ją.

- Oh! – Pierwszy zaśmiał się ciepło. – Doskonale! A czy… tak samo jak Lilia…

- Kat, przejdź się. – Brawura przerwał nagle wypowiedź Senju.

- Tak po pokoju?

- Nie, przejdź się po wiosce. – Brawura ogarnął ją ciepłym uśmiechem. – Nie śpiesz się. I nikogo nie pobij.

Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i skłoniła się przed każdym z Cieni. Po chwili wyszła, cicho niczym dym przemykając się do drzwi. Jej kroków nie było słychać, Brawura poczekał jednak chwilę i dopiero wtedy podjął znowu wątek:

- Jest bardzo butna i żywiołowa – zauważył. – Trochę trudno ją opanować, ale z dobrym nauczycielem będzie mogła dużo osiągnąć. Ma gadane, gadzina, ale lepiej nie wysyłałbym ją na misje dyplomatyczne. Trochę specyficzne myślenie i bezczelna natura.

- A co z demonem Lily? Czy przekazała go jej? – Drugi zmarszczył brwi.

- O tak, Wokamina został zapieczętowany w dniu jej narodzin – potwierdził Brawura.

- Wokamina? – zdziwił się Pierwszy.

- Tak ma na imię demon. – Brawura wzruszył ramionami z uśmiechem. – Dogadała się z nim jeszcze zanim osiągnęła dwunasty rok życia.

- Co? – Drugi uniósł nieco jedną brew. – Dogadała się? Co masz na myśli?

Brawura uśmiechnął się tylko przepraszająco.

- Zagłębiła się w podświadomość, gdzie zamknięty jest demon – wyjaśnił. – Z początku rozmawiała z nim tylko podczas medytacji, ale teraz są w stanie porozumiewać się zawsze i wszędzie. Mówi, że jest zabawny i uroczy. Zawarła z nim pakt, ale nie wiem, o co chodzi. Nie chciała powiedzieć.

- Niesamowite… - Hashirama autentycznie był zaskoczony.

- Cóż, to nie wszystko. – Brawura zamachał ręką w powietrzu. – Po ojcu odziedziczyła oczy Samsary. Nie posiada jednak zasobów chakry. Nie więcej niż przeciętny człowiek z naszego kraju.

- Więc oczy Samsary będą nieprzydatne – zauważył Drugi. – Wymagają ogromnych pokładów chakry.

- Ma je. – Brawura zaśmiał się tylko. – Wokamina użycza jej tyle chakry, ile Dealupus sobie zapragnie. Oczy Samsary jednak nie są w pełni rozwinięte. Ma problemy z ich używaniem. Coraz gorsze notabene.

- Postaramy się tym zająć – zapewnił Pierwszy. – Nie powinno być to problemem.

Brawura uniósł tylko jedną brew do góry z lekkim uśmiechem.

- To nie wszystko, tak? – Drugi skrzywił się lekko.

- To nie wszystko – potwierdził. – W stacji Turpigor odkryliśmy, że jest w stanie panować nad żywiołami. Ogień, woda, piorun, ziemia i wiatr, daje sobie radę z nimi wszystkimi. Nie jest w stanie ich wytworzyć sama, ale doskonale nad nimi panuje. I średnio raz na rok odkrywa w sobie coś nowego. Lilia była bardzo utalentowaną wiedźmą, naznaczył ją sam Legion. Kat dużo po niej odziedziczyła. Jest jednak przede wszystkim antymagiczką. Nie wiem jednak, jak dalece będzie to przydatne tutaj.

Obaj Cienie westchnęli tylko.

- Nikt nie powiedział, że będzie łatwo – stwierdził Brawura. – Szczerze mówiąc… liczymy na to, że nam pomożecie. To dobra dziewuszka, ale nie dajemy sobie rady z jej siłą. I ona sama też powoli już nie.

Ktoś zapukał do drzwi i nim którykolwiek z Cieni zdołał odpowiedzieć, drzwi otworzyły się i do środka wślizgnęła się Dealupus.

- Miałaś się przejść – zauważył zaczepnie Brawura.

- Przeszłam się – odparła, robiąc niezadowoloną minę. – Rozkład budynków jest bardzo przemyślany. O ile zachowana zostanie nadal zasada zrównoważonego budownictwa w każdej z dzielnic, miasto będzie naprawdę ładne i funkcjonalne.

- Gratulacje należą się Uchisze, to on projektował całość – zauważył Hashirama. – Właśnie, Tobirama… powinieneś odnieść plany wioski, Madara prosił o nie już wczoraj.

Tobirama skrzywił się tylko mocno. Brawura odchrząknął jedynie.

- Mogę je odnieść – zauważył usłużnie, uśmiechając się uroczo. – Będę przechodził obok jego biura przecież.

Starszy z Senju skinął tylko głową, a młodszy podał odpowiednie dokumenty. Brawura skłonił się ku każdemu z nim i podszedł jeszcze do Dealupus.

- Grzeczna bądź – przestrzegł ją.

Pokiwała głową i nagle wtuliła się w mężczyznę.

- No już, bez dramatów. – Brawura poklepał małą po głowie. – Uważaj na siebie, jasne? Słuchaj Cieni, nie wdawaj się w bójki i ćwicz codziennie.

Pokiwała głową i odprowadziła Brawurę nieco tęsknym wzrokiem. Brunet wyszedł, w drzwiach uśmiechając się jeszcze do kobietki.

- Czy Hiruzen, Koharu i Homura nie czekają na trening? – Hashirama podrapał się w policzek, nagle robiąc nieco głupią minę.

- Zajmę się nimi. – Drugi wyszedł, nie zaszczycając nawet spojrzeniem Kat.

Starszy z Senju westchnął tylko. Zerknął na zegarek i uśmiechnął się do Kat. Miał przyjemny, miły uśmiech, przez który ludzie od razu czuli do niego sympatię. Dealupus pomyślała, że musi być naprawdę silnym wojownikiem, jeśli zyskał tak wysoką pozycję, jednocześnie nie wyzbywając się dobroci i współczucia.

- Głodna?

- Trochę – przyznała. – Pana brat nie jest zbyt miły…

- Eh… Tobirama jest doskonałym wojownikiem – zauważył Hashirama z lekkim, ale nieco smutnym uśmiechem. – Utalentowanym strategiem, dobrym sensorem i świetnym nauczycielem. Ale czasami zapomina, że wojna już się skończyła.

Kat pokiwała tylko głową. Rozumiała. Dla niej wojna nigdy się nie skończyła. Chors wciąż prowadził walki na całym półwyspie, podbijając co dzień nowe ziemie.

- Możesz iść na miasto, restauracje są otwarte. – Hashirama skinął dłonią na dziewczynę i podał jej małą sakiewkę, która zabrzęczała przyjemnie. – Nie wydaj wszystkiego. Zamieszkasz razem z nami na razie, dobrze? Przyjdź do biura za dwie godziny, o siódmej kończę, więc odprowadzę cię do domu.

Kat skinęła głową i odebrała od Cienia sakiewkę.

- Często będę dostawać kieszonkowe? – zapytała.

- Nie – odpowiedział z uśmiechem. – Może. Jak będziesz grzeczna.

Kat uśmiechnęła się i podziękowała cicho, po czym wymknęła się z pokoju.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz