Gdy tylko wyszłam z Pałacu,
Zrujnowane Ostrze zamigotało i zniknęło wraz z rozwiewającą się w szalonym
szepcie Mgłą. Odetchnęłam tylko. Zarówno Mgła, jak i Ostrze zawsze towarzyszyły
Viego. Miałam nadzieję, że mimo iż one zniknęły, Viego wciąż siedział w mojej
pracowni na rogu ulicy tuż przy rynku.
Dziwne, niepokojące uczucie
zrodziło się gdzieś w środku mnie i nieznośnie zaczęło ściskać wnętrzności. A
co jeśli Viego odszedł? Co, jeśli go już nie ma w mojej pracowni? Co, jeśli zniknął… być może na zawsze?
Zacisnęłam zęby i przyśpieszyłam
kroku. Ten nieznośny ucisk w żołądku powiększał się z każdym krokiem, w końcu
załapałam poły swojej sukni i podbiegłam do własnej pracowni tak szybko, jak
tylko dałam radę.
Otworzyłam drzwi i weszłam
szybko do środka. Viego, który wciąż siedział w tym samym fotelu, w którym go
zostawiłam, uniósł tylko spojrzenie i uśmiechnął się uroczo. Jego widok, widok
jego uśmiechu sprawiał, że ucisk w żołądku zniknął, zastąpiony został jednak
czymś całkowicie innym… przyjemnym, ciepłym i niezrozumiałym.
- Szybko wróciłaś – zauważył. –
Czy twój ukochany król nie zaprosił cię do siebie na dłużej?
Zaprosił, pomyślałam. Zaprosił,
ale ja, o dziwo!, chciałam stamtąd uciec i chciałam przybiec tutaj. Dlaczego?
Nie wiedziałam. Patrząc jednak w te wypełnione przeklętą magią oczy
zrujnowanego króla, czułam, że martwy władca ma wiele z tym wspólnego.
- Zaprosił – wyznałam.- Jednak…
Pałac to nie miejsce dla zwykłej szwaczki.
- Ależ oczywiście, że jest,
Marie! – zaprzeczył Viego. – Niby jak inaczej chcesz trwać przy swoim królu,
co?
Zaczerwieniłam się jedynie. Oh,
Viego! Gdybyś chociaż na chwilę przestał być tak zadziorny.
- Pożyczyłem. – Viego uniósł do
góry trzymaną w ręku książkę. – Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, Marie.
Zerknęłam na niego. W jego ręce
tkwiła stara, podniszczona encyklopedia. Miała pewnie nie mniej lat niż ja –
znajdowała się już w pracowni, gdy kupowałam cały zakład i przylegające do
niego niewielkie mieszkanko.
- Nie, nie przeszkadza – odpowiedziałam.
– To stara encyklopedia. Jeśli chcesz, mogę pójść do biblioteki wypożyczyć ci coś
nowszego. Będzie tam na pewno więcej informacji.
Viego rozpromienił się
widocznie, zaraz jednak jego uśmiech przybladł.
- Coś nie tak? – zapytałam od
razu.
- Czy nie sprawia ci to
problemu, Marie? – Viego spojrzał na mnie uważnie. – Ja? Tutaj?
- Nie bądź niemądry –
zaprzeczyłam szybko. – Uratowałeś Sudaro. Jestem ci naprawdę wdzięczna, Viego.
Zrujnowany król uśmiechnął się i
odłożył tom na stolik, który stał przy dwóch fotelach w rogu mojej pracowni.
Ściągnęłam z siebie szal i zawiesiłam go na wieszaku, po czym cicho usiadłam w
drugim fotelu.
- Będzie mi naprawdę miło, jeśli
zostaniesz tutaj na trochę – wyznałam.
- Będę zaszczycony, Marie –
wyznał Viego. – I chętnie skorzystam z książek, jeśli mi je przyniesiesz.
- Jutro – potwierdziłam. – Nie
wiedziałem, że tak interesuje cię nauka.
- Miałem… bardzo kompleksowe
wykształcenie – przyznał. – Lubiłem się uczyć, chociaż wykorzystywanie wiedzy
szło mi już nieco gorzej. Wiele się pozmieniało przez tysiąc lat. Mam ochotę
nadrobić to wszystko.
- Może ci to trochę zająć –
zauważyłam.
- Pewnie tak – przyznał z
uśmiechem. – Gdy będziesz miała mnie już dość, nie wahaj się mnie wyrzucić,
Marie.
- Viego… - jęknęłam.
Zaśmiał się tylko, a ja
westchnęłam. Robiło się coraz później, muzyka za oknami przycichła i słychać było
coraz mniej głosów i śpiewów. Radość była ogromna, ale wszystko kiedyś musiało
powrócić do swojego normalnego rytmu – prędzej czy później Sudaro również
przestanie żyć zwycięstwem i zacznie trwać tak, jak zawsze powinno.
- Jest późno już, szwaczko – zauważył
Viego. – Powinnaś odpocząć. W końcu.
Pokiwałam tylko głową. Viego
miał rację – długa podróż na Wyspy, przeżycia na nich i powrót, a potem walka i
ten krótki pobyt w Pałacu… to wszystko sprawiło, że poczułam się naprawdę
zmęczona. Podniosłam się i skierowałam do kwater zlokalizowanych z tyłu
kamienicy. W progu zatrzymałam się jednak i zerknęłam ku Viego. Martwy król
otworzył encyklopedię i powrócił do czytania.
- Viego…
- Tak? – Król od razu podniósł
głowę i spojrzał na mnie swoim uważnym, przeklętym spojrzeniem.
- Dziękuję – wyszeptałam. – Za
wszystko.
Viego uśmiechnął się i skinął
głową.
- Dobranoc, Viego – wymruczałam
jeszcze.
- Dobranoc, Marie – odpowiedział
od razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz