Itachi: lalkarz

 


Zakaszlałem i zatrzymałem się. Ból w piersi spotęgował się mocno, zgiąłem się więc w pół. Na dłoni pozostały ślady jasnej, zapienionej krwi. Nie zostało tak wiele czasu, choroba postępowała coraz mocniej, ból był coraz większy, a Sasuke wcale nie miał widocznej ochoty w końcu za mną ruszyć.

- Możemy się zatrzymać, Itachi.

Kisame jak zwykle w tej sytuacji był usłużny i przyjacielski. Pokręciłem tylko głową, odkaszlnąłem tylko raz jeszcze i podniosłem się. Krew wytarłem w chusteczkę i odetchnąłem. Wciąż bolało, ale wiedziałem, że ból minie za chwilę.

Dziś było wyjątkowo źle. Przy ostatnim postoju ból był na tyle mocny, że przez godzinę nie potrafiłem ruszyć się z miejsca.

- Na świecie na pewno są na to jakieś sposoby – zauważył cicho.

- Próbowałem już wielu rożnych rzeczy – przyznałem.

Wiedział o tym. Gdy podróżowaliśmy razem, sam proponował nowe środki i zabiegi. Nic nie pomagało na tyle, by cofnąć chorobę.

- Czy wiemy, gdzie jest Sasori i Deidara? – zmieniłem temat.

- Zetsu informował, że dziś jeszcze ich spotkamy – odparł Kisame. – Arystea się ucieszy. Kupiłem jej słodycze w mieście.

Uśmiechnąłem się tylko. Kisame rozpieszczał małą bardziej niż Hidan. Hoshigaki o dziwo szybciej znalazł z Senju wspólny język i nie wątpiłem, że słodycze miały w tym ogromny udział.

Odetchnałem głęboko. Miałem nadzieję, że ból zelżeje, nim spotkamy się z Ar. Nie chciałem, by mała patrzyła na krew i mękę, z którą nikt nie mógł nic zrobić.

Z Kisame zatrzymaliśmy się na rozstaju dróg. Z północy miał przybyć Sasori i Deidara, a potem z małą i Kisame mieliśmy skierować się na południe. Tam też znajdowała się jedna z naszych baz, zaledwie kilkanaście minut drogi stąd. Mogliśmy co prawda poczekać tam, ale dziwnie i ja, i Kisame chcieliśmy zobaczyć małą jak najszybciej.

- Oh. Tego bym się nie spodziewał.

Zerknąłem na drogę przed nami. Sasori siedział w Hiruko, a obok niego szedł Deidara. Nie to było jednak najdziwniejsze. Na plecach Hiruko siedziała Arystea i ten widok był wyjątkowy. Lalkarz nie przepadał za małą, nie krył się ze swoją niechęcią i dystansem, a mimo to teraz pozwlał jej na tak wiele.

Uśmiechnąłem się mimowolnie. Młoda panienka Senju stawała się już dla każdego z nas kimś wyjątkowym i drogim. Jej dobroć i łagodność podbijała serca nawet takich gburów, jak Sasori.

- Pan Kisame! Pan Itachi!

Kisame rozpromienił się widocznie i mi tez zrobiło się milej na sercu. Arystea machała do nas ochoco, ewidentnie kręcąc się na plecach Sasori’ego. W końcu lalkarz wyciągnął swój ogon, owinął wokół małej i ściągnął ją ze swoich pleców. Jak strzała popędziła ku nam.

- Cześć, dziecinko.

Kisame wtulił małą w siebie, a ta z ufnością otoczyła jego szyję rączkami, składając na jego policzku soczystego całusa.

- Czy ma pan coś dla mnie, panie Kisame? – zapytała.

- Może – odparł.

Pisnęła, ale zaraz przypomniała sobie też o mnie. Podeszła do mnie i wyciągnęła ręce. Odetchnąłem tylko. Ból wciąż promieniował w klatce piersiowej, ale nie mogłem przecież od tak jej odmowić. Usadziłem ją na swoim ramieniu i stuknąłem palcami w czoło.

- Dobrze się bawiłaś z Sasori’m? – zapytałem.

- Pan Sasori jest coraz milszy – zauważyła. – Dał mi szalik. I obronił mnie przed trzema złymi panami. – Jej głos nagle ściszył się. – I opowiadał bajki, ale tylko wtedy, gdy Deidara spał.

- Naprawdę? – uśmiechnąłem się. – No kto by pomyślał, że Sasori będzie aż tak ujmujący.

Arystea nagle zaczerwieniła się, a ja uniosłem nieco brwi. Jej reakcja była zaskakująca i urocza.

- Ar? – zaśmiałem się tylko. – A kto z Brzasku podoba ci się najbardziej, hm?

Młoda panienka Senju odwróciła obrażona główkę, z czerwonymi policzkami ukazując, że nie ma zamiaru odpowiadać na to pytanie. Zaśmiałem się głośniej, ale zaraz pożałowałem tego – ból w piersi wzmogł się nagle.

- Panie Itachi. – Senju zrobiła nieszczęśliwą minkę.

Chciałem ją przeprosić i odstawić na ziemię, ale ból przeszył mnie na wskroś. Zacisnąłem zęby i powieki. Poczułem, jak Arystea przytula się do mnie mocno. Jej ciepło zaczęło promieniować na mnie całego, ból minął jakby w ogóle go nie było. Odetchnąłem głęboko i mimowolnie mocniej wtuliłem w siebie małą.

- Już lepiej, panie Itachi? – zapytała cichutko.

- Tak, Ar, już lepiej – potwierdziłem.

Zerknąłem na Sasori’ego i Deidarę, którzy właśnie podchodzili do nas. Blondynek miał radosną minę, a z oczu Hiruko, jak zawsze, niewiele dało się odczytać.

- Co to za kłopoty w drodze? – zapytałem. – I trzej źli panowie?

- Ah, oni. Jakiś ruch oporu. – Deidara wzruszył ramionami. – Raczej polowali na nas, niż na Ar. Daliśmy sobie radę.

Pokiwałem tylko głową. Z jednej strony pasowało mi wypuścić Senju z rąk. Mała zapewne chciała się pożegnać z dwójką artystów. Z drugiej jednak strony byłem przerażony tym, że ból mogłby powrócić.

- Ruszacie od razu? – zapytałem.

- Musimy odpocząć – odparł Sasori. – Naprawię Hiruko, Deidara się prześpi i idziemy na wschód.

- Nam też przydałby się odpoczynek, prawda, Itachi? – Kisame wyszczerzył ząbki w uśmiechu.

Pokiwałem głową i z Senju na rękach ruszyliśmy do bazy. Znaleźliśmy się tam po kilku minutach. Otworzylem drzwi, przykładając palce do znajdującej się na zamku pieczęci. Ar westchnęła. Lubiła te momenty, gdy zatrzymywaliśmy się w którejś z kryjówek. Przypominały jej dom, były ciepłe i przytulniejsze. O niebo wygodniejsze też niż nocowanie na zewnątrz, w jaskiniach lub na polanach.

- Głodna? – zapytałem.

Pokiwała głową, zaniosłem ją więc do kuchni. Przystanąłem przy stole i zawahałem się. Odkąd przytuliła się do mnie, nie czułem ani odrobiny bólu. Bałem się, że gdy ją puszczę, ból powróci.

- Panie Itachi? – zapytała cichutko.

- Ar… - niemal jęknąłem.

- Niech się pan nie boi, panie Itachi – wyszczebiotała. – Będę z panem przez cały miesiąc. I na pewno coś znajdziemy na to.

Westchnąłem tylko z lekkim uśmiechem i usadziłem małą za stołem.

- Koniecznie musimy się zająć twoją linią krwi – mruknąłem tylko, otwierając szafki. – Co chcesz zjeść?

- Ryż! – zaanonsowała. – Z konfiturami!

Uśmiechnąłem się tylko, ściągnąłem płaszcz i zabrałem się za przygotowywanie posiłku dla małej.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz