Itachi: ufność

 


Uniosłem do góry jedną brew, ale nie odezwałem się ani słowem. Dziecko na rękach Deidary zaniepokoiło mnie. Większą obawę jednak budził fakt, że najpewniej małej tyczyło się to całe „ochranianie aktywów”, o którym od jakiegoś czasu wspominał Pein.

Mała miała jakieś sześć lat i długie, śnieżnobiałe włosy, teraz upięte w nieporządny, luźny, ale urokliwy warkocz. Gdy spojrzała na mnie, w jej ciepłych, jasnych oczach zawierała się cała dobroć wszechświata, cały ból i tęsknota ludzi oraz wiedza, która nie dana była nawet bogom. Zamrugałem powiekami. Obraz zniknął i dziecko na powrót stało się zwyczajnym, cichym maluchem.

- Ah, więc Pein jednak oszalał do cna. – Hoshigaki zaśmiał się upiornie. – Mamy ją zjeść, czy tylko opowiadać bajki o końcu świata w krwi?

Widziałem, jak Deidara skrzywił się mocno. Po Hiruko nie mogłem rozpoznać niczego. Mała jednak nie wydawała się przerażona ani słowami Kisame, ani tym bardziej jego aparycją. Wyciągnęła do niego ufnie rączki, a Kisame złapał ją pod pachy, unosząc do góry jak szczeniaka.

- Zmyślna i odważna gadzina, ah? – zaśmiał się.

Dziewczynka też się uśmiechnęła i przytuliła się do Hoshigakiego.

- Oh – westchnął Deidara.

Cóż, nie on jeden nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

- Za dwa, trzy tygodnie odbierze ją Kakuzu i Hidan – poinformował Sasori.

- Co mamy z nią robić? – zapytałem.

- Nic – odparł Skorpion.

- Czemu Pein zrobił z nas przedszkole? – Kisame był dziś wyjątkowo bezpośredni. – Czy może jest coś, o czym nie wiemy?

Sasori milczał, ale Deidara nagle, zapewne mimowolnie, złapał się za lewe ramię.

- Zapewne o wielu rzeczach, prawda? – Kisame był dziś w wyjątkowo dobrych humorze. – To jak masz na imię i w ile sekund potrafisz zniszczyć ten świat?

- Arystea Senju – odpowiedziała, robiąc nieco niezadowoloną minę. – I wcale nie chcę zniszczyć świata.

Senju? Nie pamiętałem, by ktoś taki jak ona znajdował się w Liściu. Ale jeśli nosiła nazwisko dwóch Cieni Ognia, musiała jakoś być z nimi związana.

- Ależ oczywiście, dziecinko. – Kisame wyszczerzył swoje ostre zęby w uśmiechu. – A te pokłady chakry są do zabawy, nie?

Pokłady chakry? Zmarszczyłem brwi i aktywowałem linię krwi. W moje oczy uderzył jasny, biały blask. Na bogów! To dziecko… było wypełnione chakrą równą tą, którą posiadały ogoniaste, a jednocześnie przecież nie wyczułem nic. Zamrugałem oczyma, dezaktywując kopiujące oczy. Może Pein nie był aż taki szalony, jak by się zdawało.

Podniosłem się i skinąłem głową Sasori’emu i Deidarze. Dwójka po chwili ruszyła w swoją stronę, zostawiając nas z młodą Senju. Arystea wciąż siedziała na ramieniu Kisame, ufnie otulając jego szyję rękoma. Może wiedziała, że Hoshigaki nie zrobi jej krzywdy, a może po prostu była naiwna.

Przypomniałem sobie jej oczy, pełne wiedzy i dobroci. Nie… ona zdecydowanie wiedziała, że może mu ufać. Przynajmniej w tej chwili.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz