Izuna: 1 - idź

 


Rumor na sali był naprawdę potężny. Po otwarciu drzwi wrył się w moje uszy i przypomniał mi idealnie, czego nienawidziłem w tej pracy i co właściwie w niej kochałem. Westchnąłem tylko i uniosłem pudełko, trzymając balansujący przedmiot na opuszkach palców jednej ręki. W drugiej zebrałem nieco chakry i ścisnąłem dłoń, pochylając się nieco.

Huk, jaki się dzięki temu wytworzył, skutecznie opanował zapędy młodzieży. Wszyscy spojrzeli na mnie. W oczach wielu widać było zaskoczenie, w innych dziwną radość.

- Mistrz Tobi!

Uśmiechnąłem się lekko. Naruto. Razem z Malak widzieliśmy, jak bardzo ten rozkrzyczany blondasek się zmienił. W nim Dekalog Wilków był naprawdę silny.

- Oj, oj, dzieciaczki! Dobrze was znowu widzieć, moi drodzy!

Podniosła się wrzawa, wszyscy chwili wszystko wiedzieć, krzyczeli, domagali się informacji, cieszyli się i wyrażali swoją aprobatę. Zaśmiałem się niezręcznie i odłożyłem swoje pudełko na stół nauczyciela. Oparłem się o niego plecami i zamachałem ręką na zbieraninę młodzieży. Ucichli posłusznie i usadowili się na swoich miejscach bez słowa sprzeciwu.

- No już, już. Bez emocji, proszę – poradziłem, po czym spojrzałem na nich z autentyczną czułością i dumą. – Wyrośliście.

- Gdzie mistrz się podziewał? – Naruto jęknął tylko.

- W wielu miejscach – przyznałem. – Mamy niewiele czasu, moi drodzy. – Założyłem ręce na pierś i spojrzałem po wszystkich. – Naprawdę niewiele czasu.

- Czasu… na co? – Sakura zmarszczyła brwi.

- Pozwolicie się poprowadzić jeszcze trochę, dzieciaczki?  - zapytałem radośnie. – To całkiem niedługie i nieprzyjemne lekcje będą. Ale myślę, że jakoś damy radę.

Milczeli chwilę i przez krótki moment pomyślałem, że może jednak nie są gotowi, że nie udało mi się za pierwszym razem, a Khalida myliła się co do stanu aktualnego. Ale zaraz potem grupa moich uczniów zakrzyknęła równo i radośnie:

- Tak, mistrzu!

- Dobrze, dobrze! – ucieszyłem się, wyciągając prawą dłoń w bok. – No to wychodzimy.

Ściana pękła, pokrywając kurzem wszystko, a huk słychać było pewnie do Doliny Końca. Wyskoczyłem tamtędy od razu. Z zadowoleniem stwierdziłem, że część uczniów podążyła za mną. Na przedzie biegł Uzumaki, za nim młoda Hyuga, a dalej pozostali. Ci, których jeszcze nie znałem, posłusznie ruszyli za resztą.

Utrzymywali moje tempo bez problemu. Przyśpieszyłem, zrobili to samo. Nauczyli się tak wiele przez te lata. Myśl, żeby nauczyć ich Dekalogu w tak krótkim czasie, nie wydawała się już taka niemożliwa.

Zatrzymałem się na granicy wioski, tuż przy bramie. Stojący tam strażnicy przyjrzeli nam się z uwagą. Pomachałem do nich radośnie i odwróciłem się do swoich uczniów. Stali w półkolu przede mną. Gotowi, oczekujący.

- To nie będzie łatwa droga – zapewniłem cicho. – Będzie bolało. Stale i mocno. Możecie odejść teraz, albo zostać i mi zaufać. – Poczekałem chwilę i zaśmiałem się po wariacku. – Idziemy?

- Tak, mistrzu!

Mieli taki równy, pewny głos. Było ich tak niewielu, ale czułem, że podobnym głosem odpowiadali też Malak jej żołnierze, gdy prowadziła ich wszystkich na bój.

Zaśmiałem się szczerze rozbawiony i ruszyłem przez bramę poza mury wioski. Nikt mnie zatrzymywał, moich uczniów również. Szliśmy równo, szybkim, ale niezbyt męczącym marszem.

Miałem za sobą dwanaścioro uczniów. Tak niewiele pozostało po moim roczniku. Dziewięć osób, dołożono do tego trzy z wyższego rocznika. Oh, Khalida! Nawet jeśli zrozumieją, jeśli będą wierni i wytrwali, czy wystarczą?

- Mistrzu, gdzie idziemy? – Naruto pojawił się obok mnie.

- Czy to ważne, Naruto? – zaśmiałem się głośno, rozkładając ręce.

Uzumaki zmarszczył tylko brwi, ale nie zatrzymał się. Nie przystanął też żaden z pozostałych uczniów.

- Czy mamy iść w nieznane?  - zapytała Sakura.

Zerknąłem na nią. Z niepewnej, markotnej i rozkrzyczanej dziewczyny stała się siłą i wsparciem dla reszty. Widziałem to w jej oczach. Odpowiedzialność za każdego, kto stał obok niej.

- Czy to wam przeszkadza, dzieciaczki?

- To jest jedynie upierdliwe – przyznał Shikamaru. – Ale zakładam, że nie, nie przeszkadza nam.

Pokiwałem głową i ruszyłem przed siebie. Młody Nara nadal był leniwy i niechętny, ale jako pierwszy zdobył poziom chunina i wiedziałem, że inteligencją przewyższa niejednego elitarnego ninja we wiosce.

Zwolniłem bieg i zatrzymałem się. Przed nami rozciągał się krajobraz lasów, pól i łąk. Ze wzgórza, na którym staliśmy, widziałem to doskonale.

- Chodźmy! – zakrzyknąłem radośnie.

I chociaż szliśmy cały dzień i całą noc, ani jedno z nich nie sprzeciwiło mi się ani razu.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz