Rumor na sali był naprawdę
potężny. Po otwarciu drzwi wrył się w moje uszy i przypomniał mi idealnie,
czego nienawidziłem w tej pracy i co właściwie w niej kochałem. Westchnąłem
tylko i uniosłem pudełko, trzymając balansujący przedmiot na opuszkach palców
jednej ręki. W drugiej zebrałem nieco chakry i ścisnąłem dłoń, pochylając się
nieco.
Huk, jaki się dzięki temu
wytworzył, skutecznie opanował zapędy młodzieży. Wszyscy spojrzeli na mnie. W
oczach wielu widać było zaskoczenie, w innych dziwną radość.
- Mistrz Tobi!
Uśmiechnąłem się lekko. Naruto.
Razem z Malak widzieliśmy, jak bardzo ten rozkrzyczany blondasek się zmienił. W
nim Dekalog Wilków był naprawdę silny.
- Oj, oj, dzieciaczki! Dobrze was znowu widzieć, moi drodzy!
Podniosła się wrzawa, wszyscy
chwili wszystko wiedzieć, krzyczeli, domagali się informacji, cieszyli się i
wyrażali swoją aprobatę. Zaśmiałem się niezręcznie i odłożyłem swoje pudełko na
stół nauczyciela. Oparłem się o niego plecami i zamachałem ręką na zbieraninę
młodzieży. Ucichli posłusznie i usadowili się na swoich miejscach bez słowa
sprzeciwu.
- No już, już. Bez emocji, proszę – poradziłem, po czym spojrzałem na
nich z autentyczną czułością i dumą. – Wyrośliście.
- Gdzie mistrz się podziewał? –
Naruto jęknął tylko.
- W wielu miejscach – przyznałem. – Mamy niewiele czasu, moi drodzy. – Założyłem ręce na pierś i
spojrzałem po wszystkich. – Naprawdę niewiele czasu.
- Czasu… na co? – Sakura
zmarszczyła brwi.
- Pozwolicie się poprowadzić jeszcze trochę, dzieciaczki? - zapytałem radośnie. – To całkiem niedługie i nieprzyjemne lekcje będą. Ale myślę, że jakoś
damy radę.
Milczeli chwilę i przez krótki
moment pomyślałem, że może jednak nie są gotowi, że nie udało mi się za
pierwszym razem, a Khalida myliła się co do stanu aktualnego. Ale zaraz potem grupa
moich uczniów zakrzyknęła równo i radośnie:
- Tak, mistrzu!
- Dobrze, dobrze! – ucieszyłem się, wyciągając prawą dłoń w bok. – No
to wychodzimy.
Ściana pękła, pokrywając kurzem
wszystko, a huk słychać było pewnie do Doliny Końca. Wyskoczyłem tamtędy od
razu. Z zadowoleniem stwierdziłem, że część uczniów podążyła za mną. Na
przedzie biegł Uzumaki, za nim młoda Hyuga, a dalej pozostali. Ci, których
jeszcze nie znałem, posłusznie ruszyli za resztą.
Utrzymywali moje tempo bez
problemu. Przyśpieszyłem, zrobili to samo. Nauczyli się tak wiele przez te
lata. Myśl, żeby nauczyć ich Dekalogu w tak krótkim czasie, nie wydawała się
już taka niemożliwa.
Zatrzymałem się na granicy
wioski, tuż przy bramie. Stojący tam strażnicy przyjrzeli nam się z uwagą.
Pomachałem do nich radośnie i odwróciłem się do swoich uczniów. Stali w półkolu
przede mną. Gotowi, oczekujący.
- To nie będzie łatwa droga –
zapewniłem cicho. – Będzie bolało. Stale i mocno. Możecie odejść teraz, albo
zostać i mi zaufać. – Poczekałem chwilę i zaśmiałem się po wariacku. – Idziemy?
- Tak, mistrzu!
Mieli taki równy, pewny głos.
Było ich tak niewielu, ale czułem, że podobnym głosem odpowiadali też Malak jej
żołnierze, gdy prowadziła ich wszystkich na bój.
Zaśmiałem się szczerze
rozbawiony i ruszyłem przez bramę poza mury wioski. Nikt mnie zatrzymywał,
moich uczniów również. Szliśmy równo, szybkim, ale niezbyt męczącym marszem.
Miałem za sobą dwanaścioro
uczniów. Tak niewiele pozostało po moim roczniku. Dziewięć osób, dołożono do
tego trzy z wyższego rocznika. Oh, Khalida! Nawet jeśli zrozumieją, jeśli będą
wierni i wytrwali, czy wystarczą?
- Mistrzu, gdzie idziemy? –
Naruto pojawił się obok mnie.
- Czy to ważne, Naruto? – zaśmiałem się głośno, rozkładając ręce.
Uzumaki zmarszczył tylko brwi,
ale nie zatrzymał się. Nie przystanął też żaden z pozostałych uczniów.
- Czy mamy iść w nieznane? - zapytała Sakura.
Zerknąłem na nią. Z niepewnej,
markotnej i rozkrzyczanej dziewczyny stała się siłą i wsparciem dla reszty.
Widziałem to w jej oczach. Odpowiedzialność za każdego, kto stał obok niej.
- Czy to wam przeszkadza, dzieciaczki?
- To jest jedynie upierdliwe –
przyznał Shikamaru. – Ale zakładam, że nie, nie przeszkadza nam.
Pokiwałem głową i ruszyłem przed
siebie. Młody Nara nadal był leniwy i niechętny, ale jako pierwszy zdobył
poziom chunina i wiedziałem, że inteligencją przewyższa niejednego elitarnego
ninja we wiosce.
Zwolniłem bieg i zatrzymałem
się. Przed nami rozciągał się krajobraz lasów, pól i łąk. Ze wzgórza, na którym
staliśmy, widziałem to doskonale.
- Chodźmy! – zakrzyknąłem radośnie.
I chociaż szliśmy cały dzień i
całą noc, ani jedno z nich nie sprzeciwiło mi się ani razu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz