Izuna: Corvo

 


- Widocznie czujesz się lepiej. Dobrze. Khalida będzie zadowolona.

Odwróciłem się. W progu stał Corvo jak zwykle ubrany w lekkie stroje, a jednocześnie pozakrywany po sam nos. Victoriano zamknął za sobą drzwi i przeszedł przez salon, siadając obok mnie przy ogniu.

Był właścicielem Kruczego Dworu i imperialnym zabójcą. Wydawał się też młodszy ode mnie i bardzo, bardzo doświadczony. Krył też pewną tajemnicę, zarówno za ciągle noszoną maską, jak i gdzieś w głębi siebie.

- Tak, jest zdecydowanie lepiej – potwierdziłem. – Dziękuję za opiekę i schronienie.

Victoriano pokiwał głową.

- W tym kraju nazwisko Malak jest bardzo dobrze znane – zauważył. – Nienawidzi się je i kocha. Ale nigdy nie odmawia.

Zmarszczyłem nieco brwi. Trzymany w rękach kubek przyjemnie rozgrzewał moje dłonie. Mimo że w kominku palił się ogień, wciąż było tu dość chłodno. Kruczy Dwór był piękny, ale zimny i mroczny. Podobnie zresztą jak jego właściciel.

- Znasz ją dość długo – zauważyłem.

- Nie aż tak długo – odpowiedział. – Miałem sześć lat, gdy… potrzebowałem jej pomocy. Później zaczęła mnie uczyć. Aż stałem się najlepszym zabójcą, jakiego widział ten kraj.

- W naszym kraju uczyła mnie, mojego brata i jeszcze… dwóch innych – przyznałem cicho. – Ale bardzo kiepsko to wyszło wszystko tam.

Victoriano parsknął krótko.

- Coś wspominała o tym – wyznał. – Ale Grabarz jest zadowolony. Coś jednak się udało?

- Co niby? – mruknąłem z wyrzutem.

- Żyjesz – odpowiedział. – I dzięki nim nawet widzisz.

Zamrugałem zaskoczony oczyma. W końcu odetchnąłem i pokiwałem głową.

- Tak – westchnąłem. – Cóż, to można uznać za jakiś sukces.

Corvo skinął tylko głową i spojrzał na ogień. Przez chwilę obserwowałem odbicie tańczących płomieni w jego ciemnych oczach, później sam przeniosłem wzrok na palenisko.

- Co wy tu obaj robicie? – Do salonu wkroczyła Khalida, obrzucając nas niezadowolonym spojrzeniem. – Izuna, miałeś odpoczywać w pokoju, tu jest za chłodno. Corvo, miałeś być w ogrodzie, tu jest za ciepło.

Victoriano zaśmiał się tylko i podniósł z miejsca.

- Mężczyzna, który zdoła cię w pełni zaspokoić, mistrzyni, będzie moim wzorem po kres.

- Idź ty już do ogrodu, dobrze? – burknęła niezadowolona.

Victoriano minął ją, machając tylko ręką. Malak odetchnęła i zerknęła na mnie.

- Naprawdę, tu jest trochę za chłodno na ciebie.

- Jest w porządku, Khalida – zaprzeczyłem. – Chce już wyjść na zewnątrz.

- Jeszcze nie – zaprzeczyła, siadając w fotelu, w którym do niedawna siedział Corvo. – Śnieg mocno odbija promienie słoneczne. To nie jest dobre dla twojego wzroku teraz. Jeśli chcesz, wyjdziemy gdzieś w nocy.

Pokiwałem ochoczo głową. Kruczy Dwór był przyjemnym miejscem, pełnym dobrego jedzenia i ciepłych koców, ale ciągnęło mnie już gdzieś dalej.

- Khalida…

- Tak? – odpowiedziała natychmiast.

- Byłaś… w Liściu?

Zamrugała nieco oczyma. Widocznie zaskoczyło ją to pytanie.

- Nie – odpowiedziała. – Ostatni tydzień spędziłam z Corvo. Szukaliśmy w Puszczy leku na jego… przypadłość.

- Przypadłość?

- Corvo otoczony jest klątwą – wyjaśniła – która wypala jego ciało od środka. Dlatego został panem na Kruczym Dworze. Bo to jedyne miejsce, gdzie może przeżyć.

Westchnąłem tylko. Khalida rzadko widać zabierała się za łatwe i nieskomplikowane sprawy.

- Uczyłaś go.

- Nadal go uczę – doprecyzowała. – Jest bardzo ważny dla tego kraju, Izuna. Kiedyś będzie jedynym opiekunem jedynej nadziei. Ale na to jeszcze czas.

Skrzywiłem się nieco. Khalida i Grabarz mieli niemiły zwyczaj mówienia zagadkami o rzeczach, które były pierońsko ważne. Irytowało mnie to mocno. Wydąłem tylko policzki i zrezygnowany zakopałem się w koc.

- Po kolacji zabiorę cię na spacer, dobrze?

Skinąłem głową.

- Odpocznij trochę, prześpij się – zaproponowała, wstając. – Pójdę poćwiczyć z Corvo.

Odprowadziłem ją wzrokiem, po czym westchnąłem ciężko. Czułem, że im szybciej wracam do zdrowia, tym pewniejsze jest, że wrócimy do Liścia. I chociaż bardzo tego chciałem, to jednocześnie niesamowicie się tego bałem.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz