Leżał zwinięty w kłębek na
środku pokoju. Skrzywiła się, czując tu jeszcze świeży odór krwi. Gdzieś z boku
szeptały do niej zagubione, wściekłe, uchihańskie dusze. Zignorowała je i
podeszła do chłopca.
- Sasuke…
Podniósł się natychmiast.
- Sasuke… nie bój się. Chodź tu…
Musiał być bardzo przerażony,
gdyż bez słowa wtulił się w jej ręce. Przygarnęła go do siebie mocno. Miał
wilgotną koszulkę i mokre włosy. Też musiał tu biec przez ten ból i deszcz tak
samo, jak ona i Izuna.
- Nie duś w sobie tego, Sasuke –
poradziła.
Usłuchał. Z początku krzyczał w
rozpaczy, ale zaraz potem uspokoił się i tylko szlochał. Tuliła go przez cały
czas, sama ledwo powstrzymując łzy.
Gdy w końcu zasnął na jej
rękach, utuliła go i odniosła do jego pokoju. Usiadła obok i czuwała, długo,
przez całą burzliwą noc. Gdy rankiem pod domem wyczuła czyjąś obecność, wstała
i wyszła.
- To ty…
- Kakashi – uśmiechnęła się
lekko.
- Nie było go w szpitalu –
westchnął cicho Hatake. – Nie myślałem, że jesteś tu z nim.
- Nie zostanę długo – wyjaśniła.
– Tylko tyle, żeby… żeby to więcej się nie powtórzyło, Kakashi.
Siwowłosy westchnął tylko.
- Nie powinno tak być –
przyznał.
- Nie – odparła. – Ale stało
się. Będziesz tak miły, żeby mieć czasem na niego oko? Sama mogę już nie
ogarnąć was wszystkich.
Pokiwał tylko głową.
- To silny dzieciak – zauważył.
– On i… hm…
- Kakashi?
Siwowłosy westchnął i uśmiechnął
się pod maską.
- Myślę, że dadzą sobie radę –
odparł. – My, ninja, jesteśmy dobrzy w te klocki. W ból i wstawanie po nim.
Westchnęła tylko z uśmiechem.
Podniosła głowę i spojrzała w górę tam, gdzie na piętrze spał młody Uchiha –
niemal ostatni ze swego klanu.
- Dziękuję, Kakashi – szepnęła
jeszcze.
Hatake zniknął, a ona powoli
wspięła się na piętro. W sam raz – Sasuke właśnie budził się z niespokojnego
snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz