Izuna: jednoogoniasty

 


Grabarz zachichotał i spojrzał na ogromną tarczę z piasku, która rozpościerała się ponad wioską. Ja nie byłem aż tak pozytywnie nastawiony do tego. Walka nie podobała się mi ani trochę. Gaara tracił zbyt wiele chakry, a Deidara… wiedziałem, że blondyn wciąż ma nieco niespodzianek w zanadrzu.

- Gaara nie da sobie rady – parsknąłem w końcu.

- Zawsze możesz przecież mu pomóc. – Grabarz rozłożył swoje ręce na bok. – Czyż nie?

Syknąłem tylko. Nie podobało mi się to wszystko. Jeśli NN dowie się, że mieszałem w jej planach… kto wie, co zrobi. A potrzebny był nam informator wśród Brzasku. W końcu dla NN ja i Tobirama byliśmy tą samą, jedną osobą. Jeśli któryś z nas zawali, słodkie czasy inwigilacji się skończą.

- Czyż Tobirama nie jest teraz w drodze z misją dla NN? – Grabarz przechylił się na bok całkowicie z czegoś zadowolony.

Ano był. Co oznaczało, że Tobi jest po drugiej stronie Kraju Wiatru, niemal przy granicy ze Skałą. O ile Deidara mnie nie rozpozna… tak, to miało sens.

- Jeśli nie ruszysz za nim teraz – zaczął melodyjnym i cichym głosem Grabarz – Brzask straci jednego człowieka, a my nadzieję na dobre zakończenie.

Zmrużyłem oczy. Grabarz wiedział o wielu rzeczach. I niewiele można było z niego wyciągnąć ot, tak. To, że przekazał mi teraz taką informację… sprawa musiała być naprawdę bardzo, bardzo poważna.

- Poczekaj tu na mnie – poleciłem.

Grabarz tylko ochoczo pokiwał głową, w szerokim uśmiechu ukazując swoje białe zęby i szaleńczą naturę. Westchnąłem, założyłem rękawiczki i zapiąłem mocniej pas przy płaszczu. Założyłem maskę, również tak, by zasłaniała moją lewą cześć twarzy, po czym maciągnąłem na czoło kaptur.

Prawdopodobieństwo, że Deidara rozpozna mnie bez mojej pomarańczowej maski, a przede wszystkim bez mojego dziecinnego zachowania, było naprawdę znikome. Wolałem jednak nie ryzykować. Blondynek wydawał się roztrzepany, ale był silny i inteligentny.

Skoczyłem na dach jednego z wyższych budynków. Ostrze, które wyrzuciłem, przeteleportowało mnie do tarczy piasku. Była niestabilna i szybko zacząłem się z niej zsuwać. Rzut za rzutem jednak dotarłem na jej szczyt. Zaczęła się ruszać w momencie, gdy znajdowałem się na samej górze.

Gaara wyczerpał już zasoby chakry, a jego obrona absolutna pękła. Piasek przesypywał się przez niego. Ostatkiem sił kierował tarczę poza wioskę. Wbrew mniemaniu wszystkich był naprawdę godnym przywódcą. Ciężko byłoby go stracić.

Odetchnąłem i wyrzuciłem ostrze po raz kolejny. Utkwiło w boku rzeźby Deidary. Blondyn nie zauważył tego, pochłonięty obserwowaniem piasku z obrony absolutnej Gaary. Wciąż nie chciał podlecieć bliżej. Piasek Pustynnego był bardzo niebezpieczny i blondynek wiedział o tym idealnie.

Tarcza piachu zaczęła się zbytnio oddalać. Zeskoczyłem na mur i obserwowałem, jak masa piasku wysypuje się poza mury wioski. Deidara zanurkował po Gaarę, a jego rzeźba złapała Pustynnego w swój ogon.

Odetchnąłem, złożyłem pieczęć i pojawiłem się tuż przy blondynie.

- Uszanowanko.

Deidara zablokował cios jednym ramieniem. Kopniak posłał go poza białą sowę. Wyjąłem zza pleców miecz i uciąłem rzeźbie ogon, łapiąc Gaarę. Po chwili stałem już na dachu jednego z budynków. Obejrzałem się za siebie. Deidara stworzył nowego ptaka i pikował wprost na mnie.

Walka z nim nie wydawała mi się zbyt trudna, zwłaszcza że na pewno brakowało mu gliny. Utwierdziło mnie w tym przekonaniu to, że jeszcze po nią nie sięgnął oraz to, że niedawno użył swojej wyjątkowej niespodzianki.

- Nie rób tego, Deidara – westchnąłem tylko cicho. – Wróć do Sasori’ego. Powścieka się, wkurzy cię, ale wrócicie razem.

Moje prośby pozostały dla niego nieme, tak samo, jak i ja. Nie usłyszał ich i właściwie nie chciałem, by usłyszał. Wyciągnąłem katanę w bok i złożyłem przed sobą jedną dłoń.

Wiedziałem, że zarówno Khalida, jak i Grabarz ciężko pracowali nad tym, by dostać się do Brzasku i, o dziwo, zadbać o każdego z jej członków. Grabarz wielokrotnie podkreślał, że będą ważni. Nie wiedziałem, w czym mogliby być potrzebni dwójce, ale nie miałem zamiaru negować ich idei. Deidara musiał zatem przeżyć, dostać się do Sasori’ego i razem z Czerwonym Piachem opuścić bezpiecznie granicę wioski.

Odetchnąłem. Bywały gorsze zadania. Czyż nie?

Gdy ptak zapikował po Gaarę, rozpłatałem go na pół. Deidara uskoczył. Za wolno. Złapałem go za płaszcz i huknąłem nim o ścianę. Mur wgniótł się mocno.

- Proszę, proszę. – Blondynek wyprostował się niemrawo. – Ktoś tu umie jeszcze walczyć, hm?

Okręciłem katanę wokół dłoni i skinąłem na niego palcami. Prychnął, uśmiechnął się. Kawałek rozciętego ptaka wylądował obok niego, sięgnął po niego jedyną pozostałą mu ręką i stworzył coś nowego.

Złapałem Gaarę i uskoczyłem. Wybuch sprawił, że boleśnie rąbnąłem plecami w twardy mur. Westchnąłem. Ten szalony blondasek. Robił się niebezpieczny, gdy przypierało się go do muru.

- Pilnuj go – burknąłem do Grabarza, rzucając mu na ręce nieprzytomnego Gaarę. – Tylko pilnuj! Bez trumien, jasne?

Grabarz zachichotał. Skoczyłem z powrotem na dach i ciąłem kataną. Deidara uskoczył, wypuścił z rąk kilka bomb. Osłoniłem się chakrą i przebiłem przez wybuch. Barkiem uderzyłem w Deidarę, który z kolei boleśnie uderzył w mur. Jęknął, zdzieliłem go więc po twarzy. Na szczęście nigdy nie był dobry w walce w zwarciu.

Złapałem go w pół i skierowałem się czym prędzej do głównej bramy wioski. Tam, o ile dobrze zrozumiałem Grabarza, czekał Sasori i to tam miałem zamiar odstawić blondaska.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz