Izuna: prośba

 


Odetchnęłam ciężko i przetarłam oczy. Izuna oddychał już spokojniej, przestał majaczyć i w końcu regenerował siły. Rana z walki z młodszym z Senju wciąż się goiła, ale w końcu przestał płakać krwawymi łzami.

Pogłaskałam go po policzku. Miał zimną, wilgotną od potu skórę. Zacisnęłam zęby i przetarłam oczy z łez. Musiałam wyglądać bardzo żałośnie przy nim, bo Grabarz, stanąwszy w progu, nie zaśmiał się po wariacku tak, jak miał to w swoim zwyczaju.

- To wyszło bardzo źle – wyszeptałam, tłumiąc zły. – Wszystko wyszło źle.

- Odrobinę, owszem. – Grabarz zamknął za sobą drzwi i usiadł obok na krześle. – Ale niedługo nauczysz się znów na nowo prowadzić ludzi, Khalida.

- Prowadzić? Na co? – zapytałam z żalem. – Odeszliśmy z Twierdzy, a wciąż robimy to samo. Prowadzimy ich wszystkich tylko na śmierć.

- Ten świat jest bardzo szczególny, Khalida – przyznał Grabarz, uśmiechając się lekko. – Będzie tu wiele śmierci. Ale myślę, że oboje damy sobie z tym radę. Izuna żyje. A to już pierwszy krok do tego, żeby coś zmienić.

Westchnęłam tylko i pokiwałam głową. Grabarz wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. Ja natomiast zacisnęłam zęby, odetchnęłam i ułożyłam się na łóżku obok Izuny, mocno ściskając jego dłoń.

- Nie zostawiaj mnie, proszę – wyszeptałam. – Bez ciebie nie poradzę sobie z tym wszystkim, słodki.

Izuna nie odpowiedział. Spał spokojnie, regenerując nadwyrężone siły. Nie obudził się przez trzy dni i trzy noce i mimo że Grabarz bardzo nalegał, nie zostawiłam go ani na moment wtedy.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz