Hashirama śmiał się w najlepsze,
a jego dobry humor udzielał się reszcie. Ten kretyn cholerny… jednym zdaniem,
jednym uśmiechem ocieplał serca dziesiątek ludzi. Był przez to jak wyjęty z
innej bajki. W dobie krwawej wojny, bezustannej walki i nienawiści, on jedyny
pozostał prostolinijnym głupcem.
Powoli przyznawałem rację Malak.
Zazdrościłem mu tego.
- Nie powinieneś dziś się
martwić niczym, Tobirama. – Khalida usiadła obok mnie. – Jutro Uchiha i Senju
podpisują pakt.
- Czy to ma sens? – zapytałem
nagle.
- Wybudowaliście kilka domów u
stóp tego wzgórza – zauważyła. – Kilka domów, z których wszyscy się śmiali i
kpili. Czy to miało wtedy sens?
Westchnąłem tylko i uśmiechnąłem
się lekko.
- Czy kiedykolwiek uzyskam od
ciebie jasną odpowiedź?
- Tak – stwierdziła krótko.
- Kiedy?
- Otrzymałeś ją przed chwilą,
gdy zapytałeś, czy ją otrzymasz.
Zaśmiałem się tylko, kręcąc
głową. Malak obdarzyła mnie tym swoim czułym uśmiechem i rozlała sake do
kieliszków.
- To naprawdę nie jest noc na
zmartwienia, Tobirama – zauważyła, wypijając swój kieliszek na raz. – Napij
się, Zjedź coś. Znajdź dziewczynę, pocałuj ją mocno i zacznij żyć tak, jakby
jutra nie było.
- Bo może go nie być?
- Nah. Bo po prostu tak warto
żyć.
Malak stuknęła mnie palcami w
czoło i podniosła się z miejsca. Ten dziwaczny gest. Widziałem go już nie raz –
Madara często obdarzał nim Izunę, gdy młody Uchiha stawał się dziecinnie
męczący. Myśl, że ja właśnie taki byłem przed chwilą dla Malak wcale mi się nie
spodobała. Niezadowolony potarłem skórę i odetchnąłem. Wypiłem alkohol z
kieliszka. Zapalił w gardło i szybko rozgrzał żołądek.
Odnalazłem wzrokiem Khalidę.
Malak siedziała przy wodospadzie, a obok niej siedział Madara. Starszy z Uchiha
widocznie zauroczył się kobietą. I, o ile dobrze mi się wydawało, młodszy
również.
- Tobirama! – Ktoś mocno objął
mnie od tyłu. – Nie siedź tak, no!
- Hashirama – warknąłem tylko. –
Złaź ze mnie.
Mój starszy brat zaśmiał się
głośno, wcale nie mając zamiaru wypuścić mnie ze swojego niedźwiedziego
uścisku. Jego codzienny, dobry humor był na tyle ekspansywny, że nie wiedziałem,
czy teraz przemawia przez niego alkohol, czy jego zwykła, okropna głupota.
- Mam dla ciebie informację,
braciszku. – Głos Hashiramy stał się przyciszony i śmiertelnie poważny.
Zmarszczyłem brwi. Hashirama
rzadko bywał taki cichy i zdystansowany. Na dzień przed podpisaniem paktu
siedziałem jak na szpilkach, jego ton wcale a wcale mi się nie spodobał.
- O co chodzi? – zapytałem
równie cicho, co on.
- W prawo – polecił.
Zerknąłem w prawo. Przy drugim
stole siedział Izuna i Rumi. Rozmawiali cicho, uśmiechali się i cieszyli tym,
że czeka ich kruchy, ale realny pokój.
- Widzisz?
- Ta, Uchiha.
Jeśli te dranie coś znowu
kombinowali… Na dzień przed paktem. Byliby głupcami, ale mogłem się tego po
nich spodziewać.
- Mhm. – Hashirama pokiwał tylko
głową. – Rumi pytała o ciebie. Chyba czuje miętę do twojego tyłka. Tak czy siak, to na razie jedyna, która w ogóle się zainteresowała tobą. Lepiej tego nie
zaprzepaść.
Spojrzałem wściekły na brata.
- Kretyn! – warknąłem,
odtrącając go od siebie.
Hashirama zaśmiał się głośno.
Mogłem się spodziewać tego po tym lekkoduchu.
Prychnąłem i wypiłem kolejny
kieliszek. Hashirama uspokoił się nieco i uśmiechnął lekko. No pięknie… teraz
zacznie się ta jego głupia gadka.
- Nie mam zamiaru cię pouczać –
zaprzeczył, jakby czytając w moich myślach. – Idę na spacer z Mito. Naomi z
Izuną sprawdzają granice przed jutrem, a Madara zwinął się gdzieś z Malak.
Wiesz… lepiej, żeby Rumi nie wracała sama.
- Zjeżdżaj stąd – burknąłem
tylko.
Hashirama zachichotał i podniósł
się. Po chwili zauważyłem go spacerującego z Mito przy granicy lasu. Zerknąłem
w prawo. Rumi siedziała przy ognisku, wpatrując się w płomienie. Izuna zniknął,
Madara też. Odetchnąłem tylko i podniosłem się.
Pieprzony Hashirama. I cholerni
Uchiha. W głupie zaczynało mi szumieć, zrobiło mi się też ciepło. Przez umysł
przeszła mi myśl, że to niekoniecznie tylko przez alkohol.
- Tobirama?
Rumi przesunęła się nieco na
ławce, robiąc mi miejsce. Usiadłem obok niej i odchrząknąłem niezręcznie.
Niepokoiło mnie to, jak często nie potrafiłem zachować obojętności przy tej
dziewczynie. I jeszcze te słowa Hashiramy…
- Hashirama mówił, że twoi
bracia gdzieś poznikali. I lepiej, żebym cię odprowadził do domu.
Rumi zamrugała oczyma, ale zaraz
uśmiechnęła się miło.
- Będzie mi bardzo miło,
Tobirama.
Burknąłem coś nieskładnie,
odwracając wzrok. Rumi zaśmiała się tylko.
- Możemy jeszcze przez chwilę tu
zostać? – zapytała.
- Tak, oczywiście –
odpowiedziałem od razu. – Ile tylko chcesz.
Uśmiechnęła się i oparła o moje
ramię. Poczułem się nieswojo, jakbym jednocześnie chciał ją odtrącić i
przycisnąć do siebie mocniej. Nie zrobiłem jednak ani jednej z tych rzeczy. Po
prostu tak siedziałem, wstawiony, wpatrując się w ogień, z dziewczyną, która
całkiem możliwe, że mi się podobała.
Może Khalida jednak miała, jak
zawsze zresztą, rację. Może czas przestać martwić się o wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz