izuna: ulica klanu Uchiha

 


Izuna odetchnął tylko i uśmiechnął się lekko. Ulice klanu Uchiha, po raz pierwszy od ponad dziesięciu lat, rozświetliły się całe blaskiem latarni. Słychać w końcu było tutaj glosy, krzyki i śmiech.

Pomysł, żeby to właśnie tu umieścić członków Brzasku, przyszedł do umysłu jego i Khalidii tak naturalnie i nagle, że wcale nie sprzeciwiali się temu. Żadnych obiekcji nie wyrażał też Hatake, który w czasie niedysponowania Piątej pełnił jej obowiązki i niedługo miał być nadany mu tytuł Szóstego Cienia.

Brzask sprzątnął ulicę, zajął też część domów. Mieszkania zostały uporządkowane i wyposażone. Każdy z przestępców, być może pierwszy raz od dłuższego czasu, w końcu miał własny kąt i coś, co mógłby w lepszych czasach nazywać domem.

Ale czasy nie były dobre. Izuna odetchnął i potarł kark rękoma. Czekała ich wojna, bitwa, jakiej jeszcze nie widział ten świat. Myśl, że mogliby stanąć do walki wszyscy razem, była szalona i realna.

 - Gdybyś jeszcze tu mógł być, Madara – westchnął cicho Izuna.

Sam z Khalidą zajął swoje stare domostwo. Budynek był najbardziej zapuszczony ze wszystkich, równie dobrze mogli go zburzyć i wybudować od nowa. Izuna wątpił, by od czasu, gdy Rumi odeszła, dom był używany przez kogokolwiek. Kilkadziesiąt lat zaniedbywania dało się odczuć.

Uporządkowanie pokoi zajęło im dwa dni, a naprawa dachu – kolejny dzień. Z pomocą na szczęście przyszli pozostali członkowie Brzasku i, o dziwo, uczniowie Izuny. Dystans i nieufność było czuć w powietrzu. Mimo to wszyscy pracowali razem. Izuna znał już takie odczucia – tak samo było wtedy, gdy z Senju razem trenowali u Ibota.

Niebo nad wioską było jasne i przejrzyste. Uchiha odetchnął świeżym, porannym powietrzem. Obiecał swoim uczniom i Hatake, że dziś jeszcze z nimi potrenuje.

Przez uliczkę szedł właśnie Hidan, a u jego ręki uwieszała się młoda panienka Senju. Z tymi jasnymi włosami przypominała mi Tobiramę, z ciepłymi oczyma – Hashiramę. Ale chakra, która się z niej wydobywała, nie należała do żadnego z nich. Była inna, szczególna, obca. I, o ile czułem dobrze, było jej nienaturalnie dużo.

- Co tu jeszcze robisz, Izuna?

Khalida. Odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem lekko. Malak miała zaspany wzrok i wyglądała wyjątkowo uroczo. W moim sercu wciąż, pomimo tylu lat, zajmowała szczególne miejsce. A mimo to wiedziałem, że nic z tym nie zrobię. W jej sercu to szczególne miejsce zajmował mój brat i nijak nie mogłem z tym walczyć.

- Za chwilę pójdę na trening – odpowiedziałem. – Czemu już nie śpisz? Jest jeszcze wcześnie.

- Grabarz chciał się spotkać pod bramą – wyjaśniła, zawiązując włosy w nieporządny kucyk.

- Grabarz?

Malak westchnęła i skinęła głową. Ziewnęła, przeciągnęła się mocno, kusząco wyginając się w tył. W myślach to przepraszałem, to przeklinałem Madarę. Tak, czy siak, ciężko było mi oderwać wzrok od kobietki.

- Pójdę po Itachi’ego – poinformowała po chwili. – Grabarz chciał, abym przyszła z nim. A gdzie Tobirama?

- Poszedł do wioski godzinę temu – odparłem, też podnosząc się. – W końcu trafił do Liścia, Khalida. Potrzebuje trochę czasu.

Pokiwała tylko głową.

- Przypilnuj, żeby wrócił wieczorem – poprosiła.

- Oczywiście, słońce.

Malak zniknęła po chwili w bramie klanu, a ja zapiąłem swój sztylet w rękach i ruszyłem na polanę treningową.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz