- Dziękuję, Hatake.
Kakashi skrzywił się widocznie.
- Nie dziękuj mi – westchnął. –
Mam nadzieję, że nie pożałuję tego, Khalida.
Malak zaśmiała się tylko i
spojrzała na salę. Było w niej kilkoro uczniów. Izuna odetchnął i naciągnął na
twarz maskę, zasłaniając też prawe oko.
- Ile mamy czasu, Khalida? –
zapytał cichym, melodyjnym głosem.
- Tydzień? Dwa? Co najwyżej
miesiąc – odparła. – Kupię ci tak dużo czasu z Tobiramą, ile tylko będziemy w
stanie, słodki.
- Miesiąc to bardzo mało –
westchnął. – Uczyliśmy się Dekalogu przez lata.
- Dasz sobie radę, słodki. –
Khalida położyła mu rękę na ramieniu. – Przygotuj ich tak dobrze, jak
potrafisz.
Izuna skinął głową.
- To nie jest cały mój rocznik
siódmy – zauważył.
- Nie – potwierdził Hatake. – Są
ci, którzy zdali akademię i zdołali utrzymać się przynajmniej na poziomie
genina przez te lata. Za to jest kilku nowych, starsze roczniki.
Uchiha założył rękawiczki i
schował do rękawa swój ulubiony kunai. Włożył na siebie płaszcz i przewiązał
się w pasie jasną szarfą. W końcu zabrał swoje tekturowe pudełko i wszedł do
sali.
- Czym jest Dekalog? –
zainteresował się Hatake.
- Drogą – odpowiedziała. –
Zasadami, którymi kierowałam się bardzo dawno temu. I którymi kieruję się do
dziś.
- Czy to coś, co nam pomoże? –
zapytał Kakashi.
- Tak – odpowiedziała. – Będzie
im to wpajał bez ustanku. Będzie ich łamał i będzie kazał im wstawać. Aż
wszystkie owce zamienią się w wilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz