Kakuzu: nauka

 


- Chodź tu, dzieciaku.

Arystea przestała skakać za motylem i posłusznie podbiegła do mnie, od razu wtulając się w mój bok. Poklepałem ją po głowie i mimowolnie uśmiechnąłem się pod maską. Ta mała… przez nią cały Brzask przewrócił się do góry nogami.

- Powinnaś zacząć już dawno ćwiczyć. Twoja Linia Krwi robi się męcząca, dzieciaku, wiesz?

Mała zrobiła niezadowoloną minkę. Ułożyłem rękę na jej głowie.

- No, nie dąsaj się – upomniałem. – Itachi będzie zadowolony, jeśli zaczniesz ćwiczyć. Chcesz, dzieciaku?

Pokiwała ochoczo głową. Usadziłem ją przed sobą i podwinąłem nieco rękaw płaszcza.

- W każdym z nas krąży swego rodzaju energia, Arystea – zacząłem. – Nazywamy to chakrą. To duchowa i fizyczna siła, które zmieszane są w jedno. Widzisz?

W mojej ręce zebrało się nieco połyskliwego, niebieskiego światła. Arystea sięgnęła do niego dłonią. Zapiszczała z radości, gdy chakra niczym języki ognia otoczyły jej palce. Były dla niej przyjemnie ciepłe. Przynajmniej miałem nadzieję, że takie właśnie wytworzyłem.

- Jako ninja uczymy się wydobywania z siebie chakry, kontrolowania jej i używania tak, jak chcemy. – Chakra rozproszyła się i pokryła moją rękę cienką warstwą; wchłonięta pod skórę utwardziła dłoń i zmieniła jej kolor na ciemnobrązowy. – Dzięki temu możemy walczyć.

- Czy jest dużo tej chakry? – zapytała, stukając palcami w kamienną dłoń.

- To zależy od osoby – powiedziałem, strząsając technikę z dłoni. – Zasób chakry jest inny dla każdego człowieka. Im więcej się jej ma, tym łatwiej się walczy.

- Pan i Hidan muszą mieć jej dużo – wyszeptała zachwycona.

- Są osoby, które mają jej więcej – odparłem. – Dla przykładu, ty, dzieciaku.

- Mam tak dużo chakry? – Jej zachwycone oczka rozszerzyły się do niebotycznych rozmiarów. – Też będę walczyć?

Zaśmiałem się tylko.

- Może kiedyś. Na razie musisz nauczyć się wydobywać chakrę i ją kontrolować.

Pokiwała główką, zdeterminowana i zachwycona. Miała tylko osiem lat i wątłe, nienawykłe do ćwiczeń ciało. W rozciągniętej koszulce i przydługich szortach wydawała się być jeszcze bardziej nieporadna. W jej wieku każdy z nas, Brzasku, miał już na koncie kilka misji, a na duszy sporo skaz. Przez moment wahałem się, czy na pewno należy ją uczyć. Droga ninja rzadko wiązała się z niewinnością, którą teraz Senju miała w sobie aż w nadmiarze.

- Nie musi się pan martwić, panie Kakuzu – wyrwała mnie z zamyślenia swoim słodkim, rezolutnym głosikiem. – To bardzo przyda mi się już niedługo.

Odetchnąłem tylko. Jej linia krwi zaczynała dawać o sobie znać coraz mocniej. Niewinna, czy nie, czas najwyższy, by nauczyła się nad tym panować. Na walkę i ofensywne korzystanie z chakry przyjdzie jeszcze czas.

- Skup się, dzieciaku – poleciłem. – Wyprostuj. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że chcesz zrobić głęboki wydech, ale nie przez usta, ani przez nos. Spróbuj oddychać całym ciałem. W porządku?

Pokiwała główką i natychmiast się wyprostowała. Widziałem, jak zamyka oczy i bardzo stara się wykonać polecenie. Kilkukrotne próby jednak nic nie dały. Po dłuższej chwili spojrzały na mnie zrezygnowane oczęta.

- Nikt nie mówił, że będzie łatwo. – Pstryknąłem ją w nos palcami. – Jeszcze raz.

Niezadowolona potarła nosek, ale posłusznie wróciła do ćwiczeń. Miała w sobie sporo determinacji. Ostre, oschłe traktowanie, które sprawiliśmy jej na początku, bardzo ją zahartowało, na szczęście nie ujmując nic z jej prostolinijności i łagodności.

- No dobrze, spróbujmy inaczej. – Przy kolejnej nieudanej próbie przerwałem jej ćwiczenie. – Jako ninja wykonujemy pieczęcie ręczne. To specjalne znaki i gesty, które pomagają nam skumulować i wykorzystać chakrę. Popatrz. – Złożyłem ręce w najprostszy znak. – Spróbuj sama.

Dziewczynka złożyła przed sobą rączki. Poprawiłem ułożenie jej palców i pokiwałem głową. Młoda panienka Senju zamknęła oczka i zajęła się ćwiczeniami.

Z tyłu cicho zaskrzypiały drzwi. Zerknąłem w tył. Hidan. Widząc, że młoda Senju w końcu zabrała się do ćwiczeń, uśmiechnął się szczerze i przysiadł pod ścianą. Wskazał podbródkiem na małą, ale w odpowiedzi pokręciłem tylko głową. Jak dotąd ćwiczenia nie przynosiły kompletnie żadnego efektu. Miałem nadzieję, że z pieczęciami pójdzie łatwiej.

Cichy szmer rozległ się nagle i z sekundy na sekundę stawał się coraz głośniejszy. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się wokoło, ale nie widać było niczego, co mogłoby nam zagrażać. Hidan też musiał coś usłyszeć, chwycił rączkę kosy, a linkę owinął wokół drugiej dłoni.

Nagły wybuch chakry był niespodziewany. Powietrze wokół młodej Senju zgęstniało, a sekundę później rozbłysło jasnym, białym światłem. Mleczna chakra zawirowała wokół Arystei, zebrała się w całość i zmieniła swoją formę.

- Co do kurwy nędzy?

Nawet nie miałem ochoty karcić Hidana za jego język. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywałem się w zjawisko przed sobą. Tuż nad Arysteą lewitowała postać, złożona z czystej, mlecznobiałej chakry. Im więcej czasu mijało, tym bardziej klarowna się ona stawała. W końcu przybrała formę pięknej, młodej kobiety odzianej w zwiewne, długie kimono. Białe włosy sięgały do jej kostek i połyskiwały niczym pajęczyna w księżycowym świetle.

Postać zaśmiała się czule i nagle zniknęła. Cała biała chakra się rozproszyła. Usłyszeliśmy niezadowolony pomruk młodej Senju.

- To chyba nie wychodzi, panie Kakuzu…

Zamrugałem tylko oczyma i zerknąłem na Hidana. Anihilista był tak samo zaszokowany, jak ja.

- Wychodzi, dzieciaku – zaprzeczyłem. – Jeszcze raz.

Arystea pokiwała główką i wróciła do ćwiczeń. Wydobyła z siebie mleczną chakrę po dwóch, czy trzech godzinach, ale nie było jej aż tyle, co za pierwszy razem. Jednak teraz czuła idealnie, kiedy udało jej się zaliczyć ćwiczenie i ile siły z siebie wydobyła.

- Kakuzu… - Hidan przysiadł obok mnie, gdy Arystea z radością biegała z rękami pełnymi mlecznego światła.

- Nie mam pojęcia, co to było – odpowiedziałem na jeszcze niezadane pytanie. – Nawet tego nie czuła. Takich pokładów chakry…

- Powinniśmy poinformować Pein’a.

Pokiwałem tylko głową.

- Zaraz się z nim skontaktuję – potwierdziłem. – Popilnuj jej.

Hidan skinął głową i zawołał do siebie Arysteę. W jej towarzystwie szybko wrócił jego optymizm i przekora bycia.

Odetchnąłem ciężko. Miałem nadzieję, że Uchiha znajdzie coś więcej, zanim Arystea wróci pod jego opiekę. Albo nim skończy nam się czas.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz