Dziewczyna zaśmiała się cicho i
pokręciła głową. Miała uroczo zaróżowione policzki i lekko zamglony wzrok.
Sake, które piliśmy razem, musiało już nieźle zaszumieć jej w głowie. Mnie
zresztą też już przyjemnie się robiło.
- Tobirama nigdy nie
powiedziałby czegoś takiego.
- Powiedział – zaprzeczyłem od
razu. – Okropnie go to zawstydziło wtedy.
- Hm. – Jej pomruk był słodki i
kuszący. – Zawstydzony młodszy z Senju, mówisz.
Zaśmiałem się. Khalida
odetchnęła i oparła jedna dłoń o czoło, drugą natomiast zamachała w powietrzu.
- Mnie chyba wystarczy, Madara…
- Mnie też – przyznałem. –
Wracamy?
Pokiwała głową i podniosła się
ze stolika. Ja też wstałem, skinąłem głową ku barmanowi. Pomachał ręką i
uśmiechnął się. Rachunek ureguluję następnym razem. Razem z Khalidą wyszedłem z
baru i odetchnąłem głęboko.
Szum w głowie ustał nieco, gdy
tylko znalazłem się na świeżym powietrzu. Odetchnąłem głęboko i odgarnąłem z
czoła czarne kosmyki włosów.
- Ostrożnie, Kha… - zaśmiałem
się, podtrzymując dziewczynę. – Za dużo?
- Może – odparła niemrawo. –
Odprowadzisz mnie?
- Raczej tak – zaśmiałem się.
Wyciągnąłem rękę, a Khalida
posłusznie przylgnęła do mojego boku. Była rozgrzana, miała zamglony wzrok i
uroczo zaróżowione policzki. Przytrzymałem ją przy sobie i poprowadziłem ulicą
w stronę dzielnicy Uchiha.
- Ej, ja muszę wyjść z wioski… -
Khalida pokręciła głową.
- W takim stanie? – zapytałem. –
Jutro wyjdziesz.
Pokręciła głową, ale posłusznie
dała się odprowadzić do dzielnicy. Gdy weszliśmy za bramę, zatrzymała się i
pociągnęła mnie za rękę.
- Madara…
- No co tam? – zapytałem.
- Chce spać…
- Zaraz pójdziesz – zaśmiałem
się.
- Chce teraz.
Westchnąłem i wziąłem ją na
ręce. Przylgnęła do mnie ufnie, ciepła i mrucząca. Uśmiechnąłem się lekko. Nim
doszedłem do własnego domu, zasnęła na moich rękach.
- Oj, Madara, co tak póź…
Khalida?... Co wam się stało?
Uśmiechnąłem się tylko do Izuny.
- Chyba wypiła trochę za dużo –
przyznałem. – Ja zresztą też. Otwórz mi drzwi, Izuna.
Chłopak posłusznie wykonał
polecenie i odsunął się nieco na bok. Wszedł do domu zaraz za mną, ciekawie
przyglądając się Khalidii. Dziewczynę ułożyłem na swoim posłaniu i przykryłem
ją kocem. Od razu przytuliła się do poduszki.
- Wszystko ok?
Izuna otrząsnął się i pokiwał
głową.
- Jesteś zmęczony, możesz spać u
mnie – zaproponował.
Podszedłem do niego i
przeczesałem mu włosy. Zrobił niechętną minę, ale nie odsunął się. Po tylu
latach zaczął doceniać to, ile dla nas obu może znaczyć ten gest.
- Prześpię się na dachu –
odparłem. – Szybciej przetrzeźwieję. Idź spać, Izuna. Jutro Ibot na pewno nas
przećwiczy.
Izuna skrzywił się na
wspomnienie o trenerze i jego trudnych ćwiczeniach.
- Dasz sobie radę, braciszku –
zapewniłem. – Na początku zawsze jest ciężko.
- Ty radziłeś sobie lepiej –
mruknął.
- Nie, raczej nie – zaśmiałem
się. – Teraz radzę sobie lepiej. Nie zaśpij. Rano trzeba będzie zbudzić też
Khalidę.
Izuna pokiwał ochoczo głową i
skierował się do swojego pokoju. Ja natomiast westchnąłem i zerknąłem w tył.
Malak spała na mojej pościeli, z wciąż zaróżowionymi policzkami, z falą
brązowych włosów na jasnej poduszce. Westchnąłem ciężko. Ta dziewczyna… była
całkiem inna niż Naomi. Pomyślałem o Izunie i jego dziwnym spojrzeniu ku Malak.
Dziewczyna ewidentnie nie tylko mnie zaczęła się podobać.
Zamknąłem za sobą dokładnie
drzwi i skierowałem się przez wejście do ogrodu na zewnątrz. Już po chwili
leżałem na dachu, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Noc była ciepła, wioska
spokojna, a ja zmęczony. Wcisnąłem rękę pod głowę, zamknąłem oczy i zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz