Sasori: serce

 


- Panie Sasori… Panie Sasori…

- Czego chcesz, mała?

- Jestem zmęczona, panie Sasori…

- Po prostu idź – parsknąłem nieprzyjemnym tonem.

Dziewczynka cichutko podreptała za mną, dziwnie rozkładając rączki na bok. Prychnąłem tylko cicho. Co ten cholerny Pein sobie myślał? Dlaczego mieliśmy niańczyć jakieś dziecko?

- Panie Sasori… ja już naprawdę nie dam rady.

Odwróciłem się. Dziewczynka siedziała na środku drogi, z płaczliwą minką przyglądając się mi dokładnie. Westchnąłem z niezadowoleniem.

- Może mnie pan ponieść, panie Sasori?

- Nie – odpowiedziałem natychmiast. – Ruszaj się.

Dziewczynka powoli podniosła się i zrobiła kilka kroków. Zaraz jednak potknęła się i upadła. Spojrzała na mnie płaczliwym wzrokiem. Szybko jednak zacisnęła swoje małe piąstki, podniosła się i ruszyła ku mnie.

Zanim zrównała się ze mną, ruszyłem przed siebie. Ta mała mogła być płaczliwym, słabym dzieckiem, ale miała silną wolę. Zaskoczyło mnie to. Nie spodziewałem się tego po kilkulatce wychowanej w wielkim, bogatym domu.

- Oj, Mistrzu! Nie możesz kazać jej tak wciąż chodzić!

Deidara. Kolejny powód tego, że pragnąłem jak najszybciej opuścić Brzask.

- Chodź tu, mała.

Arystea posłusznie wyciągnęła rączki i po chwili siedziała już na ramieniu Deidary. Blondyn spojrzał na mnie obrażonym wzrokiem.

- Jesteś bez serca, Mistrzu Sasori – burknął Deidara.

- Serce to ostatnie, co, niestety, mi zostało, Deidara.

Blondynek skrzywił się mocno na uwagę Czerwonego Piachu. Arystea tymczasem otoczyła szyję Deidary rękoma. Nim którykolwiek z członków Brzasku zdołał się zorientować, zasnęła.

- Naprawdę nie musisz być dla niej taki szorstki, Mistrzu – zauważył z wyrzutem Deidara. – To tylko dzieciak.

- W jej wieku zarówno ty, jak i ja byliśmy już wyszkoleni w byciu ninja.

- Nie jest nami, mistrzu – mruknął Deidara. – Na szczęście dla niej.

Prychnąłem tylko. Deidara nie odezwał się więcej, niosąc jedynie śpiącą Arysteę. Ten dzieciak… zaczynał mieszać w tej całej organizacji nie mniej, niż ta przeklęta, szalona Malak. Piekło by pochłonęło te baby!

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz