Tobirama: jaskinia (1/2)

 


Wypłynąłem i wyplułem zalegającą mi w ustach wodę. Rozejrzałem się, ale nie było nigdzie widać Rumi. Poczekałem chwilę, ale Uchiha nie wypływała długo. Warknąłem i wróciłem pod wodę. Złapałem Rumi i pociągnąłem do góry. Po chwili oboje wypłynęliśmy ponad powierzchnię. Kobieta parskała i kaszlała, desperacko przytrzymując się kilku kamieni na ścianie ciasnej jaskini.

Odetchnąłem, uspokajając oddech. Otarłem ręką policzek – krwawił, musiałem zatem o coś zahaczyć. Jaskinia była naprawdę niewielka, a kieszeń powietrzna, w której teraz szukaliśmy schronienia, ledwo co pozwalała nam w pełni wynurzyć nasze głowy. Zebrałem trochę chakry w ręce i zanurzyłem się. Z tym dodatkowym oświetleniem w dłoni mogłem zobaczyć o wiele więcej w mętnej wodzie.

Nieco niżej znajdował się korytarz. Podpłynąłem tam i zbadałem wejście. Było na tyle szerokie, że bez problemu zmieściłbym się w nim nawet w swoim rynsztunku. Droga jednak niknęła w ciemności mętnej wody. Wynurzyłem się i ściągnąłem z siebie nadmiar pancerza.

- Jest wyjście. Chyba – sapnąłem, mocując się z naramiennikiem. – Będzie trzeba przepłynąć.

Rumi jęknęła i pokręciła głową. Była blada i przerażona, widziałem to w jej ciemnych, szeroko otwartych oczach, Oddychała niespokojnie, szczerze spanikowana.

- Słyszysz mnie? Uchiha!

Kobieta zacisnęła oczy i pokręciła głową, kuląc się przy ścianie.

- Chcesz tu zginąć? – warknąłem. – Płyniemy!

Złapałem ją za dłoń, jednak kobieta z krzykiem ją wydarła. Skuliła się w rogu jaskini, desperacko trzymając się skał tak, by przypadkiem nie zanurzyć się z powrotem pod wodę. Zmarszczyłem zły brwi. Chciałem ją zrugać i złapać znowu, jednak nie potrafiłem.

Rumi trzęsła się cała ze strachu. Była przerażona, spanikowana i nie potrafiła się uspokoić. Po jej policzkach płynęły łzy, wydostające się spod zaciśniętych mocno powiek.

- Ej, nie mamy na to czasu – ponagliłem.

Skuliła się jeszcze bardziej, szlochając cicho. Westchnąłem tylko. Z jednej strony cholernie chciałem zostawić ją tutaj, ale z drugiej… nie potrafiłem. Nienawidziłem całego jej klanu, z nią włącznie, ale nie potrafiłem odpłynąć samemu.

- Uchiha… uspokój się – rzuciłem cichszym tonem. – Nie ma sensu panikować.

Zadrżała, jakby każde moje słowo jedynie pogłębiało jej strach. Pomyślałem, że nic dziwnego. Ilekroć przy mnie przebywała, raczej nie byłem przyjaźnie nastawiony. A jeśli choć raz widziała mnie na polu bitwy... no cóż...

Westchnąłem tylko i rozejrzałem się. Jaskinia była niewielka, na szczęście woda nie podnosiła się. Odetchnąłem tylko i wyjąłem z kieszeni notki. Były mokre, ale osuszyłem je w ciągu kilku sekund. Przykleiłem jedną do sufitu i dorysowałem znaki własną krwią z rozciętego policzka. Notka rozświetliła się, zamigotała i otoczyła jaskinię mdłym blaskiem.

W lepszym oświetleniu Uchiha wyglądała jeszcze żałośniej. Płakała, chociaż jej łzy mieszały się na mokrych policzkach z wodą z jaskini. Przytrzymywała się skał z ogromną desperacją, a jeśli choć na chwilę zanurzyła się bardziej, zaraz wracała, spanikowana.

Unosiłem się na wodzie bez problemu. Rumi powoli uspokajała się. Przestała drżeć i pewniej trzymała się skał. Wciąż jednak nie odważyła się zanurzyć.

- Nie umiesz pływać, prawda?

Pokręciła głową, odwracając się do mnie plecami. Odetchnąłem tylko ciężko. Cały ten jest akt paniki i nieporadność dawały się przynajmniej teraz zrozumieć. Niesamowicie też komplikował sprawę wydostania się z jaskini.

- Najwyższy czas się nauczyć – zauważyłem.

Znowu zadrżała. Nie wiedziałem, czy przerażał ją mój głos, czy myśl o tym, że będzie musiała zrobić coś wbrew sobie i swoim lękom.

- To nie takie trudne, Uchiha – zauważyłem. – Chodź, nauczę cię pływać. A potem wrócimy do Ibota. Zdążymy na kolację, jeśli się pośpieszysz.

Odwróciła się niepewnie. Wyciągnąłem rękę.

- Na początek przestań się trzymać tak desperacko tej skały – poradziłem. – Chodź tu. Nie bój się, wyciągnę cię z wody w razie czego.

Podała mi dłoń, ale nie odważyła się puścić skał. Poczekałem chwilę. W końcu odważyła się odsunąć od ściany i niemal natychmiast opadła w dół.

- Oj!

Wyciągnąłem ją, mocno łapiąc za dłoń i przyciągając do siebie. Jedną ręką otaczałem jej talię, drugą, z pomocą odrobiny chakry, przytrzymywałem się sufitu. Rumi opierała się o mnie, wykaszlując wodę.

- W porządku, mogło być gorzej pierwszym razem – wymruczałem z cichym westchnięciem. – No już, bez paniki. Jestem obok.

Uspokoiła się dość szybko, ale nie odsunęła się ode mnie. Gdy zaczęła oddychać spokojniej, poluźniłem uścisk.

- Nie panikuj, wyciągnę cię, w porządku? – Rumi pokiwała głową. – Nabierz powietrza. Nie bój się, nie popłyniemy od razu. Nabierz powietrza, spróbujemy się zanurzyć, ok? Zaraz wypłyniemy.

Posłusznie zrobiła, co mówiłem. Wyprostowałem dłoń i we dwójkę zanurzyliśmy się pod wodą. Poczułem, jak zaciska palce na moich ramionach. Wytrzymała kilka sekund i szarpnęła się. Od razu podciągnąłem nas dwoje do góry.

- Nie było aż tak źle, co nie?

Stanowczo pokręciła głową, wciąż przerażona.

- No dobra. Jeszcze raz, dobrze? Musisz wytrzymać jak najdłużej, bo to daleka droga. Skup się, Uchiha.

Z moją pomocą zanurzyła się jeszcze raz. Wytrzymała kilka sekund dłużej, ale w końcu musieliśmy wypłynąć na powierzchnię. Powtórzyła to ze mną kilka razy. W końcu też przestała się tak bać. Monotonne ćwiczenie uspokoiło ją.

Wiedziałem, że to nie da wiele. Nie nauczę ją pływania i nurkowania w ciągu dwóch minut. Ale potrzebowałem, by wpłynęła ze mną do tunelu. Potem… no cóż… potem będę musiał sobie z nią poradzić.

- Spróbujemy się wydostać. Gotowa?

Pokręciła głową, wczepiając się mocniej w moją koszulę.

- Po prostu mi zaufaj. Wyciągnę cię stąd.

Spojrzała na mnie, po raz pierwszy od czasu tego całego wypadku. Ta niepewność w jej oczach, ten strach w czarnych źrenicach. Na bogów! Co to za uczucie?

- Daj rękę – poleciłem, łapiąc ją za dłoń. – Nie puszczę cię, dobrze?

Skinęła tylko głową i po chwili zanurzyliśmy się po raz ostatni.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz