Wypłynąłem i wyplułem zalegającą
mi w ustach wodę. Rozejrzałem się, ale nie było nigdzie widać Rumi. Poczekałem
chwilę, ale Uchiha nie wypływała długo. Warknąłem i wróciłem pod wodę. Złapałem
Rumi i pociągnąłem do góry. Po chwili oboje wypłynęliśmy ponad powierzchnię.
Kobieta parskała i kaszlała, desperacko przytrzymując się kilku kamieni na
ścianie ciasnej jaskini.
Odetchnąłem, uspokajając oddech.
Otarłem ręką policzek – krwawił, musiałem zatem o coś zahaczyć. Jaskinia była
naprawdę niewielka, a kieszeń powietrzna, w której teraz szukaliśmy
schronienia, ledwo co pozwalała nam w pełni wynurzyć nasze głowy. Zebrałem
trochę chakry w ręce i zanurzyłem się. Z tym dodatkowym oświetleniem w dłoni
mogłem zobaczyć o wiele więcej w mętnej wodzie.
Nieco niżej znajdował się korytarz.
Podpłynąłem tam i zbadałem wejście. Było na tyle szerokie, że bez problemu
zmieściłbym się w nim nawet w swoim rynsztunku. Droga jednak niknęła w
ciemności mętnej wody. Wynurzyłem się i ściągnąłem z siebie nadmiar pancerza.
- Jest wyjście. Chyba – sapnąłem,
mocując się z naramiennikiem. – Będzie trzeba przepłynąć.
Rumi jęknęła i pokręciła głową.
Była blada i przerażona, widziałem to w jej ciemnych, szeroko otwartych oczach,
Oddychała niespokojnie, szczerze spanikowana.
- Słyszysz mnie? Uchiha!
Kobieta zacisnęła oczy i
pokręciła głową, kuląc się przy ścianie.
- Chcesz tu zginąć? – warknąłem.
– Płyniemy!
Złapałem ją za dłoń, jednak
kobieta z krzykiem ją wydarła. Skuliła się w rogu jaskini, desperacko trzymając
się skał tak, by przypadkiem nie zanurzyć się z powrotem pod wodę. Zmarszczyłem
zły brwi. Chciałem ją zrugać i złapać znowu, jednak nie potrafiłem.
Rumi trzęsła się cała ze
strachu. Była przerażona, spanikowana i nie potrafiła się uspokoić. Po jej
policzkach płynęły łzy, wydostające się spod zaciśniętych mocno powiek.
- Ej, nie mamy na to czasu –
ponagliłem.
Skuliła się jeszcze bardziej,
szlochając cicho. Westchnąłem tylko. Z jednej strony cholernie chciałem
zostawić ją tutaj, ale z drugiej… nie potrafiłem. Nienawidziłem całego jej
klanu, z nią włącznie, ale nie potrafiłem odpłynąć samemu.
- Uchiha… uspokój się – rzuciłem
cichszym tonem. – Nie ma sensu panikować.
Zadrżała, jakby każde moje słowo
jedynie pogłębiało jej strach. Pomyślałem, że nic dziwnego. Ilekroć przy mnie
przebywała, raczej nie byłem przyjaźnie nastawiony. A jeśli choć raz widziała
mnie na polu bitwy... no cóż...
Westchnąłem tylko i rozejrzałem
się. Jaskinia była niewielka, na szczęście woda nie podnosiła się. Odetchnąłem
tylko i wyjąłem z kieszeni notki. Były mokre, ale osuszyłem je w ciągu kilku
sekund. Przykleiłem jedną do sufitu i dorysowałem znaki własną krwią z
rozciętego policzka. Notka rozświetliła się, zamigotała i otoczyła jaskinię
mdłym blaskiem.
W lepszym oświetleniu Uchiha
wyglądała jeszcze żałośniej. Płakała, chociaż jej łzy mieszały się na mokrych
policzkach z wodą z jaskini. Przytrzymywała się skał z ogromną desperacją, a
jeśli choć na chwilę zanurzyła się bardziej, zaraz wracała, spanikowana.
Unosiłem się na wodzie bez
problemu. Rumi powoli uspokajała się. Przestała drżeć i pewniej trzymała się
skał. Wciąż jednak nie odważyła się zanurzyć.
- Nie umiesz pływać, prawda?
Pokręciła głową, odwracając się
do mnie plecami. Odetchnąłem tylko ciężko. Cały ten jest akt paniki i
nieporadność dawały się przynajmniej teraz zrozumieć. Niesamowicie też
komplikował sprawę wydostania się z jaskini.
- Najwyższy czas się nauczyć –
zauważyłem.
Znowu zadrżała. Nie wiedziałem,
czy przerażał ją mój głos, czy myśl o tym, że będzie musiała zrobić coś wbrew
sobie i swoim lękom.
- To nie takie trudne, Uchiha –
zauważyłem. – Chodź, nauczę cię pływać. A potem wrócimy do Ibota. Zdążymy na
kolację, jeśli się pośpieszysz.
Odwróciła się niepewnie.
Wyciągnąłem rękę.
- Na początek przestań się
trzymać tak desperacko tej skały – poradziłem. – Chodź tu. Nie bój się,
wyciągnę cię z wody w razie czego.
Podała mi dłoń, ale nie odważyła
się puścić skał. Poczekałem chwilę. W końcu odważyła się odsunąć od ściany i
niemal natychmiast opadła w dół.
- Oj!
Wyciągnąłem ją, mocno łapiąc za
dłoń i przyciągając do siebie. Jedną ręką otaczałem jej talię, drugą, z pomocą
odrobiny chakry, przytrzymywałem się sufitu. Rumi opierała się o mnie,
wykaszlując wodę.
- W porządku, mogło być gorzej
pierwszym razem – wymruczałem z cichym westchnięciem. – No już, bez paniki.
Jestem obok.
Uspokoiła się dość szybko, ale
nie odsunęła się ode mnie. Gdy zaczęła oddychać spokojniej, poluźniłem uścisk.
- Nie panikuj, wyciągnę cię, w
porządku? – Rumi pokiwała głową. – Nabierz powietrza. Nie bój się, nie
popłyniemy od razu. Nabierz powietrza, spróbujemy się zanurzyć, ok? Zaraz
wypłyniemy.
Posłusznie zrobiła, co mówiłem.
Wyprostowałem dłoń i we dwójkę zanurzyliśmy się pod wodą. Poczułem, jak zaciska
palce na moich ramionach. Wytrzymała kilka sekund i szarpnęła się. Od razu
podciągnąłem nas dwoje do góry.
- Nie było aż tak źle, co nie?
Stanowczo pokręciła głową, wciąż
przerażona.
- No dobra. Jeszcze raz, dobrze?
Musisz wytrzymać jak najdłużej, bo to daleka droga. Skup się, Uchiha.
Z moją pomocą zanurzyła się
jeszcze raz. Wytrzymała kilka sekund dłużej, ale w końcu musieliśmy wypłynąć na
powierzchnię. Powtórzyła to ze mną kilka razy. W końcu też przestała się tak
bać. Monotonne ćwiczenie uspokoiło ją.
Wiedziałem, że to nie da wiele.
Nie nauczę ją pływania i nurkowania w ciągu dwóch minut. Ale potrzebowałem, by
wpłynęła ze mną do tunelu. Potem… no cóż… potem będę musiał sobie z nią
poradzić.
- Spróbujemy się wydostać.
Gotowa?
Pokręciła głową, wczepiając się
mocniej w moją koszulę.
- Po prostu mi zaufaj. Wyciągnę
cię stąd.
Spojrzała na mnie, po raz
pierwszy od czasu tego całego wypadku. Ta niepewność w jej oczach, ten strach w
czarnych źrenicach. Na bogów! Co to za uczucie?
- Daj rękę – poleciłem, łapiąc
ją za dłoń. – Nie puszczę cię, dobrze?
Skinęła tylko głową i po chwili
zanurzyliśmy się po raz ostatni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz