- He? – niezadowolony założyłem
ręce na pierś. – Czemu dziś się rozdzielamy?
- Tobirama. – Ibot jak zwykle
miał twardy, ale spokojny głos.
- Zaczniemy ćwiczyć nieco
inaczej. – Z kolei Khalida jak zwykle była pełna optymizmu i energii. – Madara,
Hashirama i Nefretetti ruszą z Ibotem jeszcze dziś. Izuna, Tobirama…
zostaniecie tutaj ze mną.
Ta przeklęta dziewucha. Ibot
mógł mieć twardy, nieznoszący sprzeciwu głos, ale to jej słowa, delikatne
brzmienie, miało u nas więcej posłuchu. Było niezwykłe samo w sobie. Dźwięk
tysiąca maleńkich dzwoneczków, zapowiedź ogromnego szczęścia i niewyobrażalnego
smutku. Szliśmy za nim jak głupcy.
- Ahahahaha! W końcu trochę
odpoczynku!
- Hashirama! To trening, idioto!
– skarciłem brata. – Nie masz tu odpoczywać!
Hashirama zrobił niezadowoloną
minę. Razem z Naomi i Uchihą po chwili posłusznie ruszyli za Ibotem. Na polanie
treningowej zostałem ja, Izuna i Malak.
- Pod wodospad – zarządziła
Khalida.
Obaj z Izuną skrzywiliśmy się.
Wodospad był jednym z tych ćwiczeń, które trenowała z nami jedynie Malak. Były
żmudne, monotonne i wyczerpujące. Doskonale wzmacniały ducha i ciało.
Wiedzieliśmy o tym, ale mimo to nienawidziliśmy tego cholernie.
Izuna skierował się tam jako
pierwszy, podążyłem za nim. Uchiha przeskoczył po kamieniach na swoje
stanowisko, a ja, mimo że miałem ochotę stanąć dalej, zająłem swoją pozycję
obok niego. Cofnęliśmy się o krok i pozwoliliśmy, aby silny strumień wody
zaczął uderzać w nasze ciało.
To nie było przyjemne ćwiczenie.
Już po chwili woda zaczęła boleśnie wrzynać się w ciała. A przecież to był
dopiero początek. Czekało nas jeszcze długie stanie pod tym wodospadem w
całkowitym bezruchu.
Za każdym razem, gdy
wykonywaliśmy to ćwiczenie, Malak stała przed nami. Z rękoma założonymi na
pierś, w lekkim rozkroku stawała się nie trenerem, ale dowódcą. Z początku
często przechodziła między nami, poprawiając postawę i korygując błędy. Szybko
jednak wszyscy nauczyliśmy się, jak perfekcyjnie wykonywać ćwiczenie. Od tego
momentu po prostu tam stała. Nieruchomo niczym skała naprzeciw sztormom.
Mijały minuty, a wciąż tam
staliśmy. Malak różnie rozdzielała czas na to ćwiczenie. Czasami staliśmy tu
jedynie kwadrans, ale był tez dzień, w którym kazała nam trwać pod wodą od
wschodu do zachodu. Sprzeciwiłem się jej tylko raz. Nikt z nas nie popełnił
tego błędu później ponownie.
- Wahadła!
Wyskoczyliśmy z ulgą spod
wodospadu i stanęliśmy przy wahadłach. To ćwiczenie było o wiele bardziej
męczące, ale wolałem to, niż obijającą się o moje ciało wodę.
Malak chodziła przy nas i
poprawiała nasze ruchy stanowczym głosem. W czasie treningów jej ton zmieniał
się. Nie był tak czuły i radosny. Wymagał i karcił. Obiecywał siłę i potęgę
całego świata. Wystarczyło słuchać.
Trzymała nas na wahadłach do
późnej nocy. Byliśmy zmęczeni i głodni, wyczerpani wodospadem i ćwiczeniami.
Gdy ściągnęła nas z wahadeł, było już dobrze po północy.
- Jutro o wschodzie słońca chcę
was widzieć pod wodospadem – zarządziła.
Pokiwaliśmy tylko głowami. Zazdrościłem
Hashiramie. W całej swej surowości Ibot nigdy nie był tak rygorystyczny, jak
Malak.
- Ja jutro nie wstanę. – Izuna
osunął się z jękiem po ścianie pod wahadłami. – Pojutrze też nie.
Odetchnąłem i przysiadłem obok
niego. Byłem zmęczony. Głodny. Wiedziałem, że jutro wcale nie będzie łatwiej.
- Powinniśmy coś zjeść –
zauważyłem. – Przespać się.
- Równie dobrze możemy już teraz
iść pod wodospady – jęknął Izuna.
Ta myśl wydawała mi się
cholernie nieprawdopodobna. Zaśmiałem się tylko i odetchnąłem.
- Ale najpierw coś zjedzmy –
stwierdziłem.
Izuna zerknął na mnie
zaskoczony, a zaraz potem parsknął ze śmiechem.
- Rumi miała zrobić dziś pieczeń
– westchnął. – Chcesz się załapać?
Coś tknęło mnie w środku. Rumi.
Ta nieporadna kobieta. Całkowite przeciwieństwo tego, co myślałem dotychczas o
klanie Uchiha. Odetchnąłem tylko i pokiwałem głową.
- Chętnie.
Izuna uśmiechnął się radośnie.
Jeszcze do niedawna darliśmy koty, zgodnie z przeznaczeniami naszych klanów,
tłukąc się przy każdej, możliwej okazji. Izuna szybko zmienił nastawienie. Pod
opieką Ibota i tej cholernej Malak wiele rzeczy przestało mieć sens i swój
normalny rytm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz