Kwiat drugi: Zakrwawiony fiołek

 


Słynna już nawet poza murami Liścia formacja Ino – Shika – Cho w najmłodszym znanym składzie stanęła w gabinecie Piątej. Kobieta miała im do przekazania nową misję.

- Pomiędzy Liściem a Piaskiem, w Kraju Rzek widziano członków Brzasku – wyjaśniła na początku. – Było ich dwóch. Nie są znani nam, ani z nazwiska, ani z umiejętności. Waszym zadaniem jest odnaleźć ich i unikając otwartej walki, sprawdzić kim są. Macie na to tydzień. Shikamaru, z racji tego, że jesteś chuuninem, poprowadzisz grupę.

- Hai! – wykrzyknęli wszyscy.

Wyszli z gabinetu, a po pół godziny spotkali się pod bramą Liścia.

- Ależ to upierdliwe – stwierdził Shikamaru, drapiąc się z niechęcią po karku. – Znowu muszę za was odpowiadać.

- Shikamaru! Mamy znaleźć Brzask, a ty mówisz, że to upierdliwe!? – krzyknęła się na niego Ino. – Jesteś okropny!

Młody Nara zatkał sobie uszy rękoma.

- Beznadzieja – ciągnął swoje chłopak. - Jak ty bardzo przypominasz moją matkę.

Ino warknęła wściekle, zaciskając pięści. Na szczęście pomiędzy dwójką stanął Choji.

- Wystarczy – powiedział. – Możemy ruszać?

- To beznadziejne, ale tak – stwierdził Shikamaru. – Ja pójdę jako pierwszy, Ino za mną, a na końcu Choji. W takim szyku powinniśmy dotrzeć do Kraju Rzek już wieczorem.

Choji i Ino skinęli głowami i ruszyli za Shikamaru. Szybko przemieszczali się nad traktem, korzystając z grubych gałęzi drzew i własnych umiejętności ninja. Gdy wieczorem stanęli na granicy Kraju Rzek, Shikamaru zarządził rozbicie obozu. Znaleźli niewielką jaskinię, przy której zamierzali zatrzymać się na dłuższy czas.

- To upierdliwe, ale chyba ruszę na nocny zwiad – stwierdził Shikamaru, wstając po chwilowym odpoczynku. – Będę rano.

Ino skinęła głową i zajęła się przygotowywaniem posiłku dla siebie i Chojiego. Po kolacji dziewczyna opatuliła się kocem i zasnęła przy skalnej ścianie.

 

~ * ~

 

O świcie zbudził ją młody Nara.

- Wstawaj – zarządził. – Znalazłem ślad. Musisz sama go sprawdzić.

Ino przeciągnęła się i wstała. Dostawszy dokładne informacje od Shikamaru, ruszyła w stronę, gdzie Nara znalazł ślad. Znalazłszy się na leśnej polanie, zauważyła ślady walki i strzępy czarnego materiału. Na jednym skrawku tkaniny zdołała zauważyć wymalowaną czerwoną chmurkę z białą obwódką. Po kilku minutach poszukiwania odnalazła ślady dwójki osób. O ile pierwsze tropy nie zaskoczyły ją, o tyle drugi był co najmniej dziwny – obok śladu butów snuł się trop taki, jaki powstałby, gdyby ktoś ciągnął worek piasku.

‘Dziwne...’ – stwierdziła Ino.

Ostrożnie ruszyła za śladem, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Szybko i zwinnie przekradała się pomiędzy drzewami, nie tracąc z oczu śladów. Zdołała zauważyć krople krwi i strzępy czarnego materiału. Na jednym z krzewów w końcu znalazła cały płaszcz Brzasku, mocno podarty i zakrwawiony. Idąc tym tropem, natrafiła na polanę, przez którą przebiegał jasny strumień. O mało co nie popełniłaby gafy, wchodząc na łąkę. Zatrzymała się w ostatniej chwili, zauważywszy przy strumieniu dwóch ludzi.

- To nie moja wina, mistrzu! – zakrzyknął pierwszy z mężczyzn. – Jestem długodystansowcem, hm!

- To nic nie znaczy, Deidara – rozległ się drugi głos, chrapliwy i niski. – Jesteś ninją. Po co nam w Brzasku ktoś, kto walczyć nie potrafi?

- Nie przesadzaj! – warknął pierwszy. – Potrafię walczyć!

Ino znalazła sobie dobrą kryjówkę i spojrzała na wrogów. Pierwszy był blondynem o długich włosach. Pochylał się nad strumieniem, obmywając rany na rękach i nogach. To on była tak bardzo poraniony i to jego płaszcz wisiał na krzewie. Jego towarzysz był bardzo niski, można by wręcz powiedzieć o jego karłowatości. Jego płaszcz miał zaledwie kilka rozdarć. Duży kapelusz, osłoniony białymi pasami materiału, nie pozwalał dostrzec rysów twarzy.

- Jak łamaga, Deidara – stwierdził karzeł. – Walczysz jak łamaga.

- Nie przeginaj! – syknął blondyn. – Jestem ninją i potrafię walczyć, hm!

- Oczywiście, Deidara – uciął nieco ironicznie karzeł.

Blondyn prychnął, ale nic więcej nie powiedział. Na polanie pojawił się nieduży wilk, niosący w pysku wiadomość.

- Hm? – rzucił blondyn.

Wyjął z pyska wilka zwitek papieru, a zwierzę zniknęło w kłębie dymu.

- To od Kat – stwierdził Deidara. – Informacje.

- Nie owijaj w bawełnę, Deidara – warknął karzeł.

- Już, mistrzu – ofuknął go blondyn. – Liść wysłała zwiad przeciw nam. Nie mają walczyć, ale mogą nas śledzić. Mamy albo się im wywinąć, albo iść do siedziby inną drogą.

- Wywiniemy się – stwierdził pewnie karzeł. – Nie mam zamiaru latać w kółko, bo jakieś dzieciaki skaczą za nami po drzewach.

Deidara wzruszył ramionami i zmiął papier, wrzucając go do torby przy pasku.

- Skąd wiesz, że to dzieciaki, mistrzu? – zapytał.

- Bo jeden nas właśnie obserwuje – odpowiedział karzeł.

Ino zamarła. Krzyknęła, gdy ktoś złapał ją za ramiona i wyciągnął na polanę, tuż pod nogi dwóch członków Brzasku.

- Dziewczyna! – zaśmiał się blondyn. – Faktycznie, dzieciak, hm.

Ino uklękła pod naporem siły, którą napastnik przygniatał ją do ziemi. Spojrzała na trzymające ją ręce – były to drewniane dłonie marionetki.

- Nieszkodliwa – stwierdził karzeł.

- Takie zawsze robią najwięcej problemów – stwierdził Deidara. – Zbijmy ją, będzie mniej problemów na przyszłość, hm.

Młoda Yamanaka rozszerzyła oczy z przerażeniem. Chciała krzyczeć o pomoc, ale głos uwiązł jej w gardle.

- Nie – stwierdził chłodno karzeł. – Tylko narobi nam to kłopotów.

- Żartujesz?– zapytał zaskoczony blondyn.

- Nie – odpowiedział karzeł. – Kat by tego nie pochwaliła. Idziemy, Deidara.

Ino chciała coś powiedzieć, zatrzymać ich, krzyknąć... ale nagle marionetka uderzyła ją w tył głowy i dziewczyna opadła półprzytomna na ziemię. Zdołała zobaczyć jeszcze kilka fiołków, rosnących na tle dwóch oddalających się postaci. Płatki zabarwione były krwią blondyna...

...a potem nastała już tylko ciemność nieprzytomności.


1 komentarz:

Chingyu pisze...

Zapowiada się bardzo fajna historia ^^ Jestem ciekawa, co będzie dalej :D

Prześlij komentarz