Budynek nie był duży, ale
doskonale znany w murach Liścia. Duży portyk nad wejściem zapraszał do jasnego
pomieszczenia, wypełnionego różnorodnymi kwiatami – zarówno tymi kolorowymi,
jak i takimi, które mamiły swoim zapachem. Bogactwo barw i pięknych aromatów
roślin zachwycały każdego, kto stanął w progach kwiaciarni Yamanaka.
Szybko jednak okazywało się, że
nie to jest najpiękniejsze w popularnej w Liściu kwiaciarni – wśród kwiatów
znajdowała się bowiem śliczna Ino Yamanaka, której uroda mogła przyćmić każdy
kwiat w pomieszczeniu.
Była młodziutka, a jej duże,
niebieskie oczy patrzyły radośnie wokoło. Jasne włosy spięte były w kucyk w
tyłu głowy, na twarz dziewczyny opadał jeden niesforny kosmyk, dodając kobietce
swoistego uroku.
- Dzień dobry, witamy w
kwiaciarni Yamanaka! – Ino przywitała się z wchodzącą do środka kobietą.
Staruszka przywitała się z nią
równie uprzejmie i ze stoickim spokojem zaczęła przeglądać kwiaty w
poszukiwaniu okazu odpowiedniego dla siebie. W końcu wybrała niewielką, ale
uroczą roślinkę doniczkową. Ino z uśmiechem zapakowała kwiat i wręczyła go
staruszce, otrzymując za niego kilka monet.
- Miłego dnia – pożegnała się z
kobietą.
- Nawzajem, dziecinko –
odpowiedziała staruszka, wychodząc.
Ino do wieczora obsłużyła
jeszcze kilku klientów. Na kilka minut przed zamknięciem do sklepu weszła
dwójka ludzi. Kobieta nie była może wysoka, ale biła od niej aura rzadko
spotykanej siły i wytrwałości. Jej szare jak stal oczy prześlizgiwały się po
stojących wokół roślinach z zaciekawieniem. Spod szerokiego kaptura wymykały
się blond kosmyki włosów. Obok niej szedł mężczyzna, jednak jego twarzy Ino nie
dostrzegła – zakrywał ją skutecznie kaptur płaszcza.
- Dzień dobry! – Kobieta
przywitała się z Ino. – Czy długo jeszcze otwarte?
- Zdążyli państwo w ostatniej
niemal chwili – odpowiedziała Ino.
- Wspaniale! – ucieszyła się
Szarooka. – Wiedziałam, że damy radę, nie musiałeś tak narzekać, Sasori.
Mężczyzna prychnął niechętnie.
- Pośpiesz się – rzucił chłodno.
– Nienawidzę czekać, wiesz o tym.
‘Gbur.’ – stwierdził cichy
głosik w głowie Yamanaki, a kobietka nawet przyznała mu rację.
- Już, już... – zaśmiała się Szarooka,
nic sobie nie robiąc z chłodnego tonu głosu towarzysza. – Czy moglibyśmy prosić
o kilka roślinek? Zaczniemy może od czerwienia wielkiego.
- Mamy tylko jeden egzemplarz –
zauważyła nieco zaskoczona Ino.
- Bierzemy – stwierdziła radośnie
kobieta.
Młoda Yamanaka zniknęła na
zapleczu, po chwili wracając z donicą, w której rósł młody pąk czerwienia. Była
mocno zaskoczona zamówieniem dziewczyny – praktycznie nikt nie pytał o takie
okazy. Roślina była zbyt egzotyczna, a co za tym idzie – nazbyt droga.
- Jeszcze nierozwinięty, cudnie
– szepnęła z zadowoleniem Szarooka. – Znajdę ganita?
- Tylko nasiona – odpowiedziała
Ino.
- Bierzemy – stwierdziła kobieta.
– Prosimy też o nasiona finta, jaskra rzecznego i magrony. I jeśli będzie to
suszone liście dari.
Ino skinęła głową i po chwili
przyniosła wszystkie zamówione artykuły.
- Sprzedajecie kamienie leśne? –
zapytała Szarooka.
- Tylko na zamówienia –
stwierdziła Ino.
- Kiedy będzie można odebrać
zamówienie na dwieście sztuk? – zapytała nieznajoma.
- Aż dwieście? – zdziwiła się
Ino. – Sądzę, że za tydzień, góra dwa.
- Czyli dwa – rzuciła Szarooka.
– Proszę zamówić, a dokładnie za dwa tygodnie odbierzemy zamówienie.
Ino skinęła głową i wyjęła kartę
zamówień.
- Na nazwisko? – zapytała.
- Dealupus – odpowiedziała kobieta,
po chwili jednak ze zmartwieniem stukając się palcem w swój policzek. – Nie
jestem jednak pewna, czy dam radę osobiście odebrać zamówienie.
- Wystarczy nam to potwierdzenie.
– Ino podała Szarookiej kartkę. – Za zamówienia płacimy od razu.
- Bez problemu – ucieszyła się
Szarooka. – To ile płacę?
Ino szybko podliczyła zakupione
przez nieznajomą rzeczy. Suma była duża, nawet bardzo duża.
- Coś jeszcze... – mruczała do
siebie Szarooka, patrząc na jasne kwiaty w pomieszczeniu. – Coś jeszcze...
- Pośpiesz się, Kat – rzucił
chłodno jej towarzysz. – Nienawidzę czekać.
- Algoria! – niemal wykrzyknęła
Szarooka. – Poprosimy jeszcze o alegorię. Najlepiej młody pąk, dwuletni.
Ino skinęła głową i po chwili
przyniosła roślinę. Dodała jej cenę do podliczonej już sumy. Kobieta od razu
wyjęła zza paska sakiewkę z pieniędzmi i zapłaciła całość od razu. Zebrała
paczki z nasionami do worka, który to podała towarzyszowi. Wziął go z
niechęcią, ale i w milczeniu. Tymczasem Szarooka zabrała dwie donice.
- Za dwa tygodnie ktoś stawi się
po kamienie – rzuciła jeszcze. – Miłego wieczoru. Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedziała
Ino.
Mężczyzna po raz pierwszy uniósł
oczy i spojrzał na dziewczynę. Młoda Yamanaka zamarła pod dziwnym wzrokiem
nieznajomego. Jego źrenice były czekoladowe, a spojrzenie było nieco
przymulone, jakby ten człowiek stracił już dawno chęć do życia. Chłopak miał
równe rysy twarzy, a na jego czoło opadały rude kosmyki włosów. Ino nie
wiedzieć czemu zaczerwieniła się mocno, czując, jak wzrok chłopaka przeszywa ją
na wskroś.
- Hej, idziemy – ponagliła
rudego stojąca już przy drzwiach Szarooka. – Nasza blondyneczka nam zmarznie na
tym wietrze.
Chłopak odwrócił wzrok i ruszył
do wyjścia. W drzwiach po raz ostatni rzucił dziwnie tęskne spojrzenie ku Yamanace
i wyszedł na ulicę, gdzie szalał porywisty wiatr.
Ino opadła na krzesło. Czuła się
dziwnie, nawet bardzo dziwnie. Serce waliło jej jak oszalałe, a żołądek kurczył
się pod wpływem dziwnego uczucia.
‘Co jest?”’ – zapytała siebie,
oddychając głęboko.
‘A co ma być? Mi...’ – zaczął
głosik, Ino jednak uciszyła go szybko.
Nigdy jeszcze tak się nie czuła.
Co prawda dawno temu, gdy w Liściu jeszcze był Sasuke Uchiha, miała podobne
uczucia na jego widok.
Ale... tamte przeżycia były o
wiele słabsze niż to. Wobec tego, co przed chwilą się stało, wydawało się to
młodej Yamanace jak mara, przelotne wspomnienie, coś, co właściwie nigdy nie
istniało.
‘Dziewczyno, opanuj się! –
warknęła na siebie. – Nawet go nie znasz! Przecież nie można się zabuj...’
Nawet nie dokończyła myśli, gdy
zdała sobie sprawę, do jakiego wniosku doszła.
‘Nie! Baka Ino! Przestań nawet
tak myśleć!’ – syknęła na siebie.
Otrząsając się z głupich myśli,
wstała i zamknęła sklep. Szybko wysprzątała pomieszczenie i pogasiła światła.
Przez zaplecze weszła do domu, który był połączony z budynkiem kwiaciarni.
- Zamknęłaś już sklep, córuś? –
zapytała pani Yamanaka.
- Tak, mamo – odpowiedziała
dziewczyna. – Mogę już iść do siebie?
- Oczywiście, córuś. – Matka
uśmiechnęła się do niej.
Młoda Yamanaka schodami dostała
się na piętro i weszła do swojego pokoju. Okna pomieszczenia wychodziły na
ulicę. Dziewczyna stanęła przed zimną szybą i spojrzała na ulicę. Zaczęło już
robić się ciemno, na ulicach świeciło pustkami. Wiatr targał jakąś zabłąkaną
gazetą, która goniła rozdartą reklamówkę. W oddali stał shinobi z patrolu
nocnego.
Wzrok Ino zatrzymał się na
trójce osób, stojących na ulicy. Jedna z nich trzymała w ręku worek kwiaciarni
Yamanaka, dwie pozostałe trzymały w rękach donice z roślinami.
‘To on – zauważyła w myślach. –
Oni.’
Sama nie wiedziała, czemu nagle
poprawiła swoją niemą wypowiedź. Ale jeszcze bardziej zadziwiło ją, że najpierw
pomyślała o mężczyźnie.
Trójka osób stała przez chwilę
na ulicy, po czym wolno skierowali się ku bramie Liścia. Ich płaszcze łopotały
na porywistym wietrze, a dłonie przytrzymywały szerokie kapelusze.
Ino przyłożyła palce do szyby,
wzrokiem odprowadzając nieznajomych tak długo, aż zniknęli jej pomiędzy
budynkami wioski, ale nawet wtedy stała w bezruchu, wpatrując się w miejsce,
gdzie widziała ich po raz ostatni.
‘Ich... Jego.’ – poprawiła się w
myślach.
Ciężko jej było przyznać się
przed samą sobą, że wpatrywała się tylko i jedynie w przygarbioną nieco postać
chłopaka z kwiaciarni. W końcu po pół godzinie bezczynnego stania skierowała
się do łazienki. Umyła się szybko i wślizgnęła pod pościel, głowę nakrywając
poduszką, aby odizolować się od szumu wiatru.
~ * ~
- Deidara! Sasori! – krzyknęła Kat,
próbując pokonać huk gromu. – Nie przejdziemy! Jest za silny wiatr!
- Nie słyszę! – Deidara pokręcił
głową. – Za silny wiatr jest, hm!
Szarooka przejechała ręką po
twarzy. Potem wskazała na las, otaczający trakt do Liścia. Sama ruszyła
pomiędzy drzewami, dwójka mężczyzn, chcąc nie chcąc, ruszyła za nią.
W końcu kobieta weszła do
niewielkiej jaskini, która jednak skutecznie ochroniła całą trójkę przed
podmuchami porywistego wiatru.
- Przeczekamy tutaj – zarządziła
Dealupus.
Sasori położył worek z nasionami
obok dwóch donic. Szarooka sprawdziła dokładnie stan roślin, jednak ani czerwieniowi,
ani alegorii nic nie było.
Kat wyjęła zza paska niewielki
zwój i zaczęła wypisywać na nim znaki i pieczęcie – po chwili nasiona i donice
zamieniły się w granatowy pył i zapieczętowały w zwoju. Kobieta schowała go do
kieszeni płaszcza i usiadła przy skalnej ścianie, pomiędzy Deidarą, a Sasorim.
Owinęła się szczelniej płaszczem i przymknęła szare oczy, po czym wymruczała
słodkim tonem:
- Branoc.
- Dobranoc, hm – odpowiedział
blondyn, także kuląc się przy ścianie.
Sasori nie odpowiedział. Nigdy
nie odpowiadał. Wpatrywał się czekoladowymi oczyma w sufit jaskini, myśląc o
tym, co nagle spotkało go po raz pierwszy w życiu.
Te uczucia… sam nie wiedział ani
czym są, ani dlaczego tak nagle się pojawiły. Niezadowolony mielił własne myśli
przez całą noc, wsłuchując się w nieprzyjemny ryk wiatru na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz