Po kilku godzinach uderzeń w
drzewo kora całkowicie zabarwiła się krwią, zwłaszcza, że przestało padać i
deszcz nie zmywał ciemnej posoki. Hinata usiadła pod drzewem, trzymając ręce
przed sobą. Dopiero teraz poczuła ból w kostkach, ale nie obandażowała rąk, ani
nie wróciła do domu. Siedziała na mokrej ziemi, pozwalając, by krew spływała z
dłoni na jej palce i powoli, kropla po kropli, skapywała na ziemię.
Była tak zamyślona, że nawet nie
zauważyła, gdy na polanie pojawił się ktoś jeszcze. Brązowowłosy chłopak powoli
zbliżał się do niej. Cienkie źrenice i nieco dłuższe niż u człowieka kły
upodabniały go do psa, a czerwone paski
na policzkach dodatkowo zdradzały jego pochodzenie.
- Hinata? – zapytał cicho.
Hyuga uniosła głowę i spojrzała
na swojego kolegę z drużyny.
- Hinata, co się stało? –
zapytał Kiba, z nieukrywaną troską wpatrując się w Hyugę. – Coś ty zrobiła?
Delikatnie chwycił jej ręce w
swoje dłonie i obejrzał je dokładnie.
- Trzeba to opatrzyć –
powiedział. – Hinata, wstań, pójdziemy do mnie.
Pomógł dziewczynie podnieść się
z ziemi. Trzymał ją w pasie, jakby bojąc się, że może zemdleć. Hinata nie
odezwała się, pozwalając chłopakowi prowadzić się przed siebie. Kiba zagwizdał
cicho i przed obojgiem pojawił się duży, biały pies.
- Hinata, siądź na Akamaru –
polecił Kiba.
Pomógł dziewczynie wspiąć się na
miękki grzbiet psa. Zanurzyła ręce w białej sierści zwierzęcia, nieco plamiąc
je swoją krwią. Kiba szedł obok, podtrzymując dziewczynę.
- Hinata, co się stało? – zapytał.
- Tylko ćwiczyłam – powiedziała
cicho. – Nie założyłam ochraniaczy. To wszystko.
- Nie powinnaś tak robić –
skarcił ją. – Po co się ranić?
Nie odpowiedziała mu, ale on nie
oczekiwał od niej żadnej odpowiedzi. W kilka minut doszli do domu klanu Inuzuka.
Kiba pomógł zejść Hyudze ze swojego psa i zaprowadził ją do swojego pokoju. Tak
dokładnie obmył i opatrzył dłonie dziewczyny. Hinata nie odezwała się ani
słowem, przejawiając całkowity marazm do obecnej sytuacji. Kiba spojrzał na nią
uważnie.
Nigdy nie widział takiej Hinaty.
Zazwyczaj jawiła mu się jako nieśmiała dziewczyna, zbyt bojąca się, by zrobić
cokolwiek. A teraz? Nie wiedział czemu, ale wydawała mu się dziwnie silna, a
jednocześnie tak krucha i słaba, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- Hinatka – zaczął cicho. – Coś
się stało? Jesteś jakaś inna.
- Kiba – wyszeptała. – Czy
ludzie zawsze muszą ranić innych?
Zdziwił się jej pytaniem, ale
gorączkowo szukał jakiejś odpowiedzi, mając nadzieję, że przez dalszą rozmowę
wyciągnie coś z dziewczyny.
- Ludzie nie zawsze ranią ludzi
specjalnie – stwierdził. – Czasami robią to, bo po prostu nie wiedzą, że ich
czyny sprawiają komuś przykrość.
Hinata zwiesiła głowę. Akamaru
wskoczył na łóżko i ułożył ciężki łeb na jej kolanach, dopraszając się
pieszczoty. Automatycznie pogładziła psa ręką po aksamitnej sierści. Spojrzała
nagle na swoja obandażowaną dłoń i zmrużyła oczy. Zdała sobie sprawę, że są
opatrzone dopiero wtedy, gdy jej skóra nie poczuła miękkości sierści Akamaru.
- Hinatka – szepnął Kiba. – Ktoś
cię zranił?
- Nie – odpowiedziała Hinata. –
Ona na pewno nie chciała. Zrobiła to, żeby uszczęśliwić jego, a nie mnie
zranić.
- Hinatka. O kogo chodzi? –
drążył ciepłym głosem.
Hyuga nagle wzdrygnęła się,
jakby obudziła się z jakiegoś snu na jawie. Spojrzała półprzytomnie na Kibę.
- Muszę iść – powiedziała
drżącym głosem. – Jest już późno. Dziękuję, że mnie opatrzyłeś, Kiba.
Westchnął ciężko, ale nie drążył
dalej tematu. Razem wyszli z domu, a Kiba zaproponował, że odprowadzi
dziewczynę do jej domu. Nie zaprotestowała. Razem ruszyli w stronę domów klanu
Hyuga, a między nimi nie padło już ani jedno słowo. W końcu doszli na miejsce i
Kiba zostawił dziewczynę pod domem.
- Do jutra, Hinatka – pożegnał
się, uśmiechając do dziewczyny.
- Do widzenia, Kiba – szepnęła.
– Dziękuję za pomoc.
Zniknęła we wnętrzu swojego
domu. Kiba stał jeszcze tam minutę, może dwie i zaczął powoli iść w kierunku
swojego domu.
Martwił się o Hinatę. Była jego
koleżanką z drużyny, miał prawo się martwić. To normalne, że się o nią
martwi...
„I po co sobie wmawiasz takie
idiotyzmy? – skarcił sam siebie w myślach. – Po co się oszukujesz?”
Sam przed sobą bał się przyznać,
że Hinata podobała mu się. Miał już dużo dziewczyn, ale żadna nie była taka jak
Hyuga. Kobieta była nieśmiała, co o dziwo najbardziej pociągało go w
dziewczynie. Lubił wstydliwe spojrzenie jej białych oczu, nikły, ale zawsze
szczery i ciepły uśmiech, ciche, wręcz kocie ruchy. Podobała mu się.
Tyle że nie bardzo wiedział, co
z tym zrobić. On! Kiba Inuzuka! Nie wiedział, co ma zrobić w stosunku do innej
dziewczyny! Eh... Nawet Shino prawdopodobnie uśmiałby się z tego. Kiba zawsze
uważał się za rozrywkowego chłopaka i takiego, który swoim zwierzęcym
magnetyzmem potrafił poderwać każdą laskę. Więc dlaczego przy Hinacie czuł się
jak głupi dzieciak, gówniarz bez doświadczenia, młokos z idiotycznymi
pomysłami?
Wiedział, że Hyuuga podkochuje
się w Naruto, ale wiedział też, że Uzumaki patrzy jedynie na Sakurę.
„Głupiec – ocenił w myślach
blondyna. – Kretyn, uganiający się za różowymi potworami. Oh, jak ja bym chciał
nim być!”
Westchnął ciężko, zdając sobie
sprawę, że dla Hinaty stałby się nawet Naruto. W końcu doszedł do swojego domu.
Mruknął coś w odpowiedzi do Hany, swojej siostry, gdy ta zapytała go o kolację
i szybko pobiegł do swojego pokoju, gdzie rzucił się na łóżko.
- Oj! – warknął, gdy na plecy
wskoczył mu dość dużo ważący już Akamaru. – Złaź pchlarzu! Ciężki jesteś!
Pies zaszczekał radośnie i
ułożył się na łóżku obok swojego pana. Kiba przewrócił się na plecy i zaczął
wpatrywać w biały sufit nad sobą.
- I co ja mam zrobić, Akamaru? –
zapytał cicho psa.
Zwierzę szczeknęło cicho w
odpowiedzi i nawet jeśli pies miał jakiś zadziwiająco doskonały pomysł, Kiba po
prostu go nie zrozumiał.
~ * ~
Na szczęście ani matka, ani tym
bardziej ojciec nie zauważyli bandaży na dłoniach Hinaty. Dziewczyna zdjęła je
w domu i zastosowała swoje maści. Po kilkunastu minutach otarcia zniknęły.
Hinata położyła się spać i o dziwo zasnęła prawie natychmiast.
Obudziła się wcześnie, ptaki
dopiero rozpoczynały swoje poranne koncerty. Szybko wstała i ubrawszy się,
zeszłą do kuchni.
- Cześć, mamo – przywitała się.
- Witaj córciu – odpowiedziała
jej kobieta. – Zjesz coś? Masz dziś trening?
- Mistrzyni Kurenai nie zrobiła
nam treningu, ale chcę poćwiczyć – przyznała. – Zjem coś na szybko.
Dziewczyna zrobiła sobie kilka
kanapek i zjadła je szybko. Włożyła do niewielkiego plecaka trochę jedzenia na
później, które przygotowała jej matka, po czym wyszła z domu, żegnając się z kobietą.
Hyuuga szła szybko w stronę
polany treningowej. Na głównej ulicy Liścia zdołała zauważyć Naruto, ale chyba
po raz pierwszy w życiu nie zareagowała na to. Przeszła z dala od blondyna, a
resztę drogi pokonała biegiem. W końcu dotarła na polanę, gdzie ona wraz z
Shino i Kibą ćwiczyli zazwyczaj na treningach. Zdziwiła się, gdy zastała tam
obu chłopków.
- Dzień doby, Kiba – przywitała
się. – Dzień dobry, Shino.
- Hej! Hinatka! – zawołał
radośnie Kiba.
Shino zamruczał coś na
powitanie, ale dziewczyna nie zraziła się tym. Była przyzwyczajona do
odosobnienia Aburame. Wiedziała, że Shino czuje się lepiej w samotni, ale
zdawała sobie też sprawę z tego, że zawsze mogła liczyć na chłopka. Tak samo
było z Kibą. Na Inuzuce także mogła polegać.
- Co tu robisz, Hinatka? –
zapytał ją Kiba. – Myślałem, że będziesz odpoczywać w domu.
- Nic mi nie jest, Kiba –
powiedziała, uśmiechając się do niego i pokazując swoje dłonie. – Przyszłam
poćwiczyć. A wy? Co tu robicie?
- Tak sobie gadaliśmy – zaczął
Kiba.
- O tobie – dokończył za niego
Shino.
- Tak, o tobie – powiedział
trochę nieobecnym głosem Kiba. – Co?! Shino! Przestań pleść trzy po trzy!
Gadaliśmy o...
- O klanie Hyuuga – ciągnął
Aburame.
- Właśnie! Nie! – zawołał Kiba,
nagle czerwieniąc się jak burak. – Nie o tym! My mówiliśmy o...
- O twojej linii krwi – znów
zakończył Shino.
- Tak! Nie! – krzyknął Kiba. –
Shino, przestań! Mówiliśmy o pogodzie!
Hinata patrzyła na nich
podejrzliwie. Kiba dziwnie się wściekał i irytował rzucanymi półsłówkami Shino,
a ten drugi przejawiał natomiast całkowity spokój i opanowanie.
- Może poćwiczymy? –
zaproponowała Hinata.
Spojrzeli na nią nieco
zdezorientowani. Zazwyczaj Hinata stroniła od ćwiczeń. Szybko jednak wstali i
razem z dziewczyną ruszyli do pobliskiego lasku. Kiba i Akamaru od razu zaczęli
skakać po drzewach, łamiąc gałęzie i zrzucając je na dół. Hinata przy
aktywowanych białych oczach odbijała wszystkie drzazgi. Shino stał nieopodal i
patrzył przed siebie, kontrolując ruchy pozostałych.
Po kilku godzinach ćwiczeń
wszyscy postanowili zrobić sobie chwilę przerwy. Hinata wyciągnęła kilka
smakołyków swojej matki, co obaj chłopcy skwitowali radosnym wołaniem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nich i sama sięgnęła po swoją porcję. Przeżuwała
ją powoli, kęs po kęsie, właściwie robiąc to automatycznie.
- Oj! Słyszeliście, co ostatnio
stało się z oddziałem ANBU? – zaczął Kiba. – Podobno wysłano dziesięciu ludzi z
Liścia w stronę Kraju Wiatru. Do Wioski Piasku nie dotarł żaden. Nikt nie wie,
co się z nimi stało.
- Pewnie kogoś spotkali –
zauważył spokojnie Shino. – Mało to ruchów oporu?
- Ruchy oporu? Ruchy oporu są
dla ANBU niczym – warknął Kiba. – Słyszałem od matki, że Starszyzna podejrzewa Brzask.
- Brzask? – powtórzyła Hinata.
Rzecz jasna znała tę
organizację. Kilka lat temu zawitali do wioski w osobie Itachi’ego Uchihy i
Kisame Hoshigaki’ego. Chcieli porwać Naruto, jako że chłopak posiadał demona.
- Podobno Brzask nasilił ataki –
mruknął Kiba. – Dwóch z nich zaatakowało Piasek, porwali Gaarę, który cudem
uszedł z życiem, choć stracił demona.
- Dwóch? Dwóch pokonało
wszystkich ninja Suna? – zainteresował się Shino.
- Dwóch – potwierdził Kiba. – A
gdy ruszył pościg, zatrzymał ich trzeci członek Brzasku. Uwierzysz? Podobno to
była dziewczyna i jedną pieczęcią pokonała ponad setkę ninja. W głowie się nie
mieści. Jeśli Brzask jest tak potężny, co my możemy zrobić?
- Przesadzasz – stwierdził
Shino. – Na pewno ktoś to wyolbrzymił. Nikt nie jest tak potężny, aby jedną
pieczęcią pokonać setkę ludzi.
Kiba prychnął zirytowany.
- Możliwe – stwierdził. – Ale
jakoś pokonała pościg i razem z tamtą dwójką zbiegła.
Hinata nie słuchała już dalej
chłopków. Czuła dziwny skurcz w żołądku. Brzask nasilił ataki, zbiera demony, a
Naruto ma w sobie lisa, więc jest potencjalnym celem dla Brzasku. Hinata na
samą myśl o tym poczuła się dziwnie. Bądź, co bądź zależało jej na blondynie,
choć już pogodziła się z jego obojętnością wobec niej.
Nawet nie zauważyła, gdy została
sama z Kibą. Otrząsnęła się i rozejrzała wokoło.
- Gdzie Shino? – zapytała.
- Miał coś do załatwienia w domu
– stwierdził Inuzuka. – Coś się stało, Hinatka? Zamyśliłaś się...
- Nic, Kiba – powiedziała,
uśmiechając się do niego.
- Kończymy na dziś? – zapytał
Kiba, wstając. – Może się przejdziemy?
Skinęła głową, a Inuzuka pomógł
jej wstać. Razem ruszyli powoli leśną ścieżką. Po godzinie, czy dwóch spaceru
Hinata pożegnała się z Kibą i ruszyła sama do swojego domu. Inuzuka też
skierował się w stronę swojego. Akamaru tęsknie spojrzał na oddalającą się
Hinatę i zaskamlał cicho.
-Przestań, Akamaru – skarcił go
Kiba. – Nie pomagasz mi.
Pies spuścił głowę w dół. Kiba
westchnął ciężko i po raz ostatni rzucił spojrzenie ku Hinacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz