Hinata Hyuga odetchnęła,
przełknęła ślinę i ścisnęła mocniej papierową torebkę w dłoni. W pakunku
znajdowało się pudełko, a w nim ręcznie wykonany przez brunetkę szal. Hinata
robiła go już prawie od pół roku – trwało to długo, ale dziewczyna chciała, by
przedmiot wyglądał wyjątkowo i był idealny. Często poprawiała sploty, pruła
część i robiła go na nowo. W końcu jednak skończyła i prezent był gotowy. W sam
raz, gdyż dziś Naruto Uzumaki, dla którego przygotowywała szal, miał urodziny.
Dziewczyna nagle zatrzymała się
w pół kroku. Ścisnęła mocniej paczkę w rękach, tak mocno, że papier pogniótł
się wyraźnie. Przez chwilę jednak nie zwróciła na to uwagi – jej serce drżało z
przerażenia i niepewności, to nie był czas na kontrolowanie stanu zewnętrznego
pakunku.
Hinata Hyuga nigdy nie była
śmiałą lub odważną osobą. Od małego podziwiała osoby takie jak Ino Yamanaka lub
Sakura Haruno, których pewność siebie zawsze ją ujmowała. Ona nie potrafiła być
taka odważna, a już na pewno nie w stosunku do Naruto. Jak zatem da radę
wręczyć mu prezent? Bała się, że gdy przyjdzie co do czego, znów zaczerwieni
się i zemdleje tak, jak już często bywało to w obecności Uzumakiego.
„Nie, Hinata! – Kobieta
pokręciła głową, karcąc się w myślach. – Dasz sobie radę! Tym razem… tym razem
będzie inaczej!”
Dziewczyna ruszyła dalej,
pewniej stawiając kroki. Jej odwaga wzrosła na tyle, że brunetka pomyślała
nawet przez chwilę o tym, żeby powiedzieć Naruto, co tak naprawdę czuje i że
chciałaby, aby było z tego coś więcej. Uśmiechnęła się sama do siebie – roztrzepany
blondyn był jej pierwszą i jedyną miłością. Bardzo chciałaby, aby kiedyś coś
więcej mogło z tego wyniknąć.
- Oj! Hinatka!
Brunetka zamarła, gdy nagle
wylądowała w męskich, silnych ramionach. Ten głos i tę blond czuprynę
rozpoznała od razu – była mocno tulona do ciała Naruto i to przez samego
blondynka. Poczuła silny i dobrze jej znany żar, który rozpoczynał się gdzieś w
środku niej i rozpływał się po całym jej ciele. Również po policzkach.
- Hinatka, nie uwierzysz, co się
stało! – Naruto zaśmiał się radośnie, odsuwając się nieco od kobietki. – Świat
jest taki piękny, Hinatka!
- N-naruto?...
- Sakurka umówiła się ze mną! – pochwalił
się radośnie blondynek. – Powiedziała, że pójdzie na randkę z okazji moich
urodzin! I pocałowała mnie w policzek. – Blondyn wskazał odpowiednie miejsce
palcem, uśmiechając się szeroko. – Czy to nie wspaniale, Hinatka?
Papierowa torba wypadła z ręki
Hyugi i głucho pacnęła o ziemię. Dalsze, radosne trajkotanie blondynka zniknęło
gdzieś w jej żalu i trwodze.
Sakura? Sakurka umówiła się na
randkę z Naruto?... Sakura…
Mimowolnie do oczu Hinaty
napłynęły łzy, które jednak za wszelką cenę starała się powstrzymać. Dlaczego?
Dlaczego Sakura to zrobiła? Przecież doskonale wiedziała, co Hinata czuła do
Uzumaki’ego, tyle razy zwierzały się sobie ze swoich trudności i uczuć – Hinata
opowiadała o Naruto, a Sakura o Sasuke. Zatem… dlaczego?
- Hinatka? – Naruto zapytał swoim
ciepłym głosem, odsuwając się jednocześnie nieco. - Coś się stało?
Hinata uśmiechnęła się lekko i
podniosła leżącą na ziemi paczkę, po czym otrzepała ją lekko z pyłu.
- To nic, Naruto – wyznała
cichym głosem. – Cieszę się, że Sakurcia się zgodziła. To dla ciebie,
wszystkiego najlepszego.
Kobieta wcisnęła w ręce
Uzumaki’ego torbę z prezentem i odwróciła się natychmiast. Szybko wyszła z
uliczki i ukryła się w jednym z zaułków, gdzie oparła się o ścianę, dysząc
ciężko. Mimo że bardzo się starała, nie potrafiła powstrzymać płynących jej z
oczu łez. Gdy wypłynęły, otarła je brzegiem własnej bluzy, po czym skuliła się
pod ścianą.
Gdzieś w środku niej coś
ścisnęło się mocno. Z jednej strony była zła, a z drugiej zrozpaczona. Tyle dni
przygotowań, tyle jej wysiłku, tyle zbierania własnej odwagi… na nic.
Hinata odetchnęła i podniosła
się, ostatni raz ocierając spod oczu swoje łzy. Cokolwiek by się nie działo,
chciała, by Naruto był szczęśliwy, nawet jeśli oznaczało to, że to nie ona
będzie przy nim i nie ona poczuje to samo szczęście.
Gdy szła ulicą w stronę domu,
zaczęło padać. Deszcz był niewielki, ale stały, zatem szybko przemokła do
suchej nitki. W połowie drogi jednak zatrzymała się i pociągnęła nosem.
Było jej ciężko i było jej źle.
Spojrzała na drogę przed sobą, ocierając z powiek krople wody. Ulica była
pusta, tak samo puste musiały być aktualnie polany treningowe. Nie myśląc
wiele, kobieta skręciła i znalazła się na dużej polanie, otoczonej drzewami i stanowiskami
do ćwiczeń.
Hinata stanęła przed jednym z drzew
i zaczęła trening, nie zważając ani na ból, ani na deszcz.
~ * ~
Szaleńczy śmiech rozległ się w
lesie.
- Głupcy! – krzyknął białowłosy.
– Lord Jashin będzie zadowolony, oj, bardzo zadowolony!
Wokoło znów rozniósł się śmiech
i jęk leżącego przed Jashinistą mężczyzny – członka ANBU z Liścia.
- Kończ to Hidan – skarcił
białowłosego zamaskowany mężczyzna, siedzący nieopodal na zwalonym pniu.
- Nie popędzaj mnie, Kakuzu! –
warknął Hidan. – Nie rozumiesz, to się nie pchaj! Ja chcę poczuć ten ból. O
tak. Słodki ból!
Znów zachichotał jak wariat i
zranił się w nogę. Członek ANBU zawył, łapiąc się za swoje udo. Hidan ryknął
śmiechem.
- Oj! A gdzie teraz? – zapytał,
celując szpikulcem w swoją pierś, nogi, ręce i brzuch. – Może tu? A może tu?
Pozwól mi poczuć ten ból. Kocham ból.
Znów zaśmiał się i zraniwszy
jeszcze kilka razy siebie i tym samym chłopaka, przebił swoje serce szpikulcem.
Członek ANBU zawył i znieruchomiał, a z jego ust pociekła stróżka krwi. Hidan z
uśmiechem rozkoszy wzniósł oczy do góry.
- Lord Jashin będzie zadowolony
– szepnął. – Bardzo zadowolony.
- Skończyłeś? To wstawaj,
wracamy – polecił Kakuzu, podnosząc się.
- Nie skończyłem jeszcze! –
warknął Hidan. – Muszę się pomodlić!
Kakuzu przewrócił oczyma.
- Kat nie będzie czekać – uprzedził.
– Jeśli ruszy za nami, znajdzie twój mały plac zabaw i ty będziesz się jej z
tego tłumaczył.
Hidan skrzywił się momentalnie,
a po chwili prychnął niechętnie. Posłusznie jednak podniósł się, wyrwał
szpikulec z własnej piersi i złożył go, chowając za płaszcz. Dogonił Kakuzu bez
problemu, a jego czarno-białe tatuaże zniknęły z jego skóry.
- Lepiej, żeby Kat o tym nie
wiedziała – mruknął Kakuzu. – Wiesz, jak wścieka się, gdy ich zabijamy.
Jashinista mruknął coś tylko
niechętnie.
- To głupota – zauważył w końcu
cichym tonem.
- Owszem – poparł go Kakuzu. –
Powiedz to jednak jej. Naprawdę chciałbym zobaczyć, jak się sprzeciwiasz
Dealupus.
Hidan jęknął tylko i podrapał
się w tył głowy.
- Nie wspominajmy o tym nikomu.
- Tak też myślałem – burknął
nieprzyjemnym tonem Kakuzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz