inne szczęście

 


Przez kilka następnych dni Hinata chodziła jak otumaniona, często wpadała na ludzi i nawet nie przejmowała się, aby ich przeprosić.  Przyjaciele już nie raz musieli wręcz nią potrząsać, aby odpowiedziała im na ulicy jakieś niewyraźne przywitanie.

Już po pierwszym dniu doszły do niej wiadomości o ucieczce Brzasku z Liścia. Wataha wilków przedarła się przez bramę główną, raniąc stróżujących tam shinobi. Kilka minut później ta sama grupa zwierząt z trzema członkami Brzasku na grzbietach opuściła w biegu Wioskę Liścia.

Hinata zdziwiła się sama sobie, gdy zdała sobie sprawę, że właściwie cieszy się z udanej ucieczki Brzasku. Nie wiedziała, czy aż tak bardzo wpłynął na nią Hidan. Tłumiła w sobie skrzętnie tę dziwną radość, nie chcą, aby ktokolwiek dowiedział się, jak uratowała jednego z członków Brzasku.

- Przepraszam... – wyszeptała szybko, gdy na ulicy znów na kogoś wpadła.

- Hinatka, nic ci nie jest? – Usłyszała znajomy i ciepły głos.

- Nie, Kiba – odpowiedziała szybko, rozpoznając kolegę z drużyny. – Wszystko w porządku.

- Na pewno? – dopytywał się Inuzuka, patrząc na nią podejrzliwie. – Ostatnio jesteś jakaś inna. Co się stało?

- Nic – rzuciła. – Po prostu... Tak jakoś wyszło.

Wzruszyła ramionami, dając mu do zrozumienia, że nie ma się czym przejmować. Kiba odetchnął, a zaraz potem zerknął uważnie na białooką.

- Hinatka... – zaczął niepewnie. – Czy ty... Mogłabyś...

Młoda członkini klanu Hyuga spojrzała na niego, oczekując jego dalszych słów. Kiba także podniósł wzrok, przełknął ślinę i nieco pewniej zaczął dopierać słowa.

- Poszłabyś ze mną na spacer? – wydusił z siebie, czerwieniąc się nieco.

- Kiba... Ja... – zaczęła całkowicie zaszokowana. – Oczywiście.

Inuzuka uśmiechnął się do Hinaty, na co ta odpowiedziała mu tym samym. Dziewczyna od razu poczuła się lepiej – już od kilku dobrych dni na jej ustach nie pojawiał się uśmiech. Od czasu, gdy po raz ostatni widziała Hidana...

 

~ * ~

 

- Żeby was tak Legion uchował – westchnęła Kat. – Nie można już samych was na misję wypuścić. Co ty sobie myślałeś, Hidan, znikać na tyle czasu bez żadnego słowa?

- Akurat wtedy nic – odpowiedział cicho niezadowolonym tonem Jashinista. – Dostałem w głowę, nawet nie wiedziałem, gdzie jestem. Nie czepiaj się.

- Jak mam się ciebie nie czepiać? – jęknęła. – Gdyby coś ci się… na bogów, Hidan…

Szarooka usiadła ciężko przy niewielkim ognisku. Siedzący obok Kakuzu spojrzał na nią krótko, ale nie odezwał się. Dealupus wyglądała na spokojną, ale to mogło się zmienić w każdej chwili.

- Uzumaki to ostatni ogoniasty, a wy zawaliliście misję – zauważyła cierpko Kat. – Znowu będą opóźnienia. Lider będzie zły.

Hidan obrażony usiadł po drugiej stronie ogniska.

- Właściwie, to gdzie ty byłeś cały dzień? – zapytała Kat, odetchnąwszy głęboko. – Przecież nieprzytomny tyle nie leżałeś.

Jashinista spuścił wzrok, szukając jakiejś sensownej wymówki. Nie mógł, a przede wszystkim nie chciał mówić o Hinacie.

- Opatrywałem rany – przyznał. – Znalazłem niewielką jaskinię i tam przeczekałem. Zbyt wielu ANBU się kręciło wokoło.

Kat wyjątkowo zadowoliła się odpowiedzią białowłosego i dalej nie ciągnęła już tego tematu, ku uldze Hidana.

- Dobrze, wrócimy do siedziby – zarządziła. – Potem zobaczymy, co Pein zadecyduje dalej.

Mężczyźni pokiwali głowami. Nie mieli zamiaru oponować, w końcu każdy z nich pamiętał słowa Lidera – nigdy, przenigdy nie sprzeciwiać się Dealupus.

 

~ * ~

 

- Dziękuję, Hinatka – szepnął Kiba, stając z białooką przed domem klanu Hyuga. – Miło, że poszłaś ze mną na ten spacer.

- Dziękuję, że mnie zaprosiłeś – powiedziała, uśmiechając się ciepło. – Kiba.

Stali przed domem jeszcze przez chwilę, a ani jedno z nich nie chciało stąd odejść. Było im dobrze w swoim towarzystwie, a na domiar złego okazało się, że takie drobne rozstania się wyjątkowo niezręczne.

- Hinatka... Czy ty... – zaczął Kiba. – Czy ty nadal lubisz Naruto?

- Jak kolegę – przyznała. – Nic więcej, Kiba.

Inuzuka uśmiechnął się nieznacznie sam do siebie.

- A mnie? – dopytywał się, patrząc prosto w jej oczy.

- Ciebie lubię bardziej – przyznała szczerze.

Kiba poczuł, że serce zaczyna mu mimowolnie bić o wiele szybciej.

- Dobranoc, Kiba – szepnęła w końcu Hinata.

Dziewczyna podeszła do Kiby i delikatnie pocałowała go w policzek. Zaszokowany ruchem dziewczyny chłopak nawet na to nie zareagował. Dopiero gdy Hinata odsunęła się od niego, otrząsnął się z marazmu.

- Dobranoc, Hinatka – szepnął.

Hyuga szybko weszła do domu, a nieco rozanielony Kiba powoli ruszył w swoją stronę.

 

~ * ~

 

Przez kilka następnych dni nie mieli treningów, wszyscy mistrzowie drużyn mieli dodatkowe szkolenia przeciw nagłemu atakowi Brzasku. W tym czasie Hinata bardzo często spotykała się z Kibą. Razem z Shino robili swoje własne treningi, a Aburame był na tyle inteligentny, że zazwyczaj już po chwili się ulatniał. Hyuga zostawała sama z Kibą, co wcale jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, cieszyła się, gdy Inuzuka był z nią. Chłopak potrafił ją rozśmieszyć, jak rzadko która osoba dbał o nią i co najważniejsze – dostrzegł.

- Hinatka... – z zamyślenia wyrwał ją jego ciepły głos. – Twoje lody.

- Dziękuję, Kiba – szepnęła w odpowiedzi.

Wzięła od niego lody i spróbowała. Truskawkowe, jej ulubione. To też często zadziwiało Hyugę – Kiba często wiedział o niej więcej, niż ona sama mogłaby o sobie powiedzieć.

Szli powoli, ciesząc się słonecznym popołudniem i smakiem lodów. W końcu sami nie wiedząc, kiedy zeszli ze ścieżki i zagłębili się w las. W niedługim czasie doszli nad rzekę, która w tym miejscu tworzyła niewielką, ale urokliwą plażę ze złotym, miękkim i ciepłym piaskiem. Hinata od razu rozpoznała to miejsce. To tu jeszcze kilkanaście dni temu, znalazła...

- Hinatka, co ci? – zapytał Kiba, patrząc na nią uważnie. – Drżysz. Zimno ci?

- Nie, Kiba... – zaczęła. – Ja...

Ale chłopak już nie słuchał. Ściągnął z siebie swoją kurtkę i założył ją na ramiona dziewczyny. Hyuga uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu. Nie, nie było jej zimno. Sama nie wiedziała, czemu wspomnienie tamtego dnia wywołało u niej dreszcz, ale niespokojne wrażenie nie mijało, ilekroć przypomniała sobie o białowłosym kosiarzu z Brzasku.

- Chodź, Hinatka – zaczął Kiba, otaczając dziewczynę ramieniem. – Jest już późno, powinniśmy wracać do domu.

Razem wrócili do wioski. Hinata zaczerwieniła się mocno, gdy padały na nią zaciekawione spojrzenia kolegów i koleżanek z ich roku. No tak... Jeszcze nigdy nie widzieli Kiby, który by  otaczał ramieniem Hinatę. Nie w ten sposób, zdecydowanie nie tak.

Tymczasem Kiba odprowadził Hyugę aż pod sam jej dom. Pożegnał się z nią, obiecując, że jutro także się spotkają. Hinata uśmiechnęła się i zniknęła za drzwiami swojego domu. W kuchni przywitała się z matką, która tylko posłała jej pełne rozbawienia spojrzenie.

- Coś się stało, mamo? – zapytała Hinata.

- Nie, skąd – zaśmiała się kobieta. – Patrzę tylko, jak moja córcia dorasta.

Hinata, nie wiedząc czemu, zaczerwieniała się mocno.

- O co ci chodzi, mamo? – zapytała, siadając przy stole.

- A, nic, nic... – odpowiedziała wymijająco. – Przystojny jest ten Kiba, nieprawdaż?

- Mamo! – zawołała Hinata.

- I taki miły – ciągnęła swoje matka, nie zważając na protesty córki. – Eh... O takim chłopaku to tylko marzyć.

- Mamo... – zaczęła już ciszej Hinata. – On jest tylko moim przyjacielem.

- Co? A czy ja coś ci mówię? – zaczęła podchwytliwie kobieta. – Tak sobie tylko mruczę. Inuzuka... Ładnie brzmi to nazwisko.

Hinata westchnęła ciężko, jednocześnie uśmiechając się pod nosem, co też nie umknęło uwagi jej matki. Nie przeczyła, że Kiba bardzo jej się podobał. Chłopak był opiekuńczy i widocznie zależało mu na Hyudze. Ale...

No właśnie, ale. Ale w postaci Hidana.

Tak, Hinata wiedziała, że być może już nigdy nie spotka na swojej drodze białowłosego. Ale miała nadzieję, wierzyła w to, i co najważniejsze – chciała spotkać jeszcze raz Hidana. Nawet mimo jego ostatnich słów, chciała go spotkać.

 

~ * ~

 

Kilkaset kilometrów od domu Hyuga, w Kraju Rzeki, w najbardziej niedostępnej i dzikiej części lasów, w siedzibie Brzasku, w jednym z wielu pokoi na czerwonej pościeli leżał Hidan. Tępo wpatrywał się w sufit nad sobą, założywszy ręce za głowę.

Nie wiedział czemu, ale nie chciało mu się właściwie żyć. Siedziba nadal była radosna i pełna wrzasków Deidary, Kat i Tobi’ego, ale Jashinista nie czuł się już w tym huku tak dobrze, jak kiedyś. Gdy robiło się zbyt głośno, uciekał do swojego pokoju, gdzie miał względny spokój i mógł swobodnie pomyśleć.

Czemu? Czemu tak nagle wszystko straciło sens? W jednej chwili wszystko było w porządku, a w drugiej, tak nagle… Wszystko jest nie tak, wszystko traci swój blask i urok.

- Wejść – powiedział, usłyszawszy pukanie do drzwi.

Uniósł nieco głowę, a gdy zobaczył wchodzącą do pokoju Kat, z powrotem położył się na łóżku, oczekując jej słów. Miał nadzieję, że ma do tylko przekazania jakąś wiadomość. Znając jednak Kat... Szarooka zapewne już dawno dostrzegła zmianę w zachowaniu Jashinisty, a przecież dla niej nie było droższych osób niż członkowie Brzasku.

- Hidanuś... – zaczęła cicho, siadając obok niego na łóżku. – Nie powiedziałeś mi wszystkiego. Co stało się w Liściu?

W głowie nagle zaczęło mu szumieć. Miał powiedzieć o Hinacie? Przecież...

- Hidan, spotkałeś kogoś, prawda? – zapytała czule Kat.

Westchnął ciężko i usiadł na łóżku, po czym zaśmiał się ponuro. Siedząca naprzeciw niego Kat przechyliła nieco głowę na bok, ale nie skarciła, ani nie ponaglała chłopaka. Czekała, a gdy Hidan zdecydował się w końcu na opowieść, wysłuchała ją do ostatniego słowa.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz