Gdy Hidan zakończył swoją
opowieść, Kat nie odezwała się ani słowem. Siedziała nieruchomo, wpatrując się
gdzieś w nieistniejący punkt ponad ramieniem Hidana. Mężczyzna przełknął ślinę
i pojednawczo uniósł ręce do góry.
- Kat... Obiecaj mi coś – zaczął
cichym tonem. – Że nic jej nie zrobisz i...
Kobieta uniosła w górę swoją
dłoń i przesunęła beznamiętne spojrzenie na chłopaka. W jej oczach nie było
widać żadnych uczuć ani złości, ani smutku, ani ku przerażeniu Hidana zwykłego
blondynce ciepła i zrozumienia.
Dopiero teraz mężczyzna zdał
sobie sprawę, że być może popełnił błąd, mówiąc o wszystkim Szarookiej.
Dziewczyna nie miała nic ponad Brzask, a Hinata teraz zagrażała im wszystkim.
Mimowolnie pobladł nieco.
Hinata. Ona go uratowała, mimo wszystko był tu teraz być może tylko dzięki
niej. A teraz? Jeśli Kat...
- Lepiej nie wspominajmy o tym
reszcie, dobrze? – zaproponowała ciepło Dealupus.
Skinął głową, odetchnąwszy
głęboko. Wraz z ciepłym tonem głosu kobiety wróciło jej urocze, martwiące się o
wszystko i wszystkich spojrzenie. Kat złapała Hidana za dłoń i uśmiechnęła się
do niego lekko.
- Powiedz mi coś, Hidan – zaczęła.
– Czy ty kiedykolwiek kochałeś kogoś?
Jashinista zdziwił się jej
pytaniem. Bywało, że Kat pytała o takie rzeczy, ale przecież znała go dość
długo, wiedziała, że nigdy nikogo nie miał i że całe swe życie poświęcił
swojemu krwawemu bogu.
- Nie – odpowiedział. – Nie.
Nigdy.
Kat uśmiechnęła się
porozumiewawczo.
- Wszystko będzie idealnie,
Hidan – zapewniła go, podnosząc się z łóżka. – Nie musisz się niczym martwić.
- Gdzie idziesz? – zainteresował
się, gdy kobieta skierowała się do wyjścia.
- Do Liścia – rzuciła. – Nie
martw się. Muszę sprawdzić, co z sakryfikantem lisa. Poza tym chcę odwiedzić
kogoś znajomego.
Zamknęła za sobą drzwi, znikając
za nimi. Hidan odetchnął głęboko z ulgą. Jakaś część ciężaru, która ostatnio
spadła na jego serce, zniknęła po rozmowie z Dealupus.
~ * ~
-Stój! – zawołał strażnik. –
Dokumenty!
Kat odrzuciła kaptur z głowy i
podała strażnikowi przepustkę, uśmiechając się przy tym czule. Po chwili mężczyzna
przepuścił ją, oddając dokumenty.
Dziewczyna schowała już ponad
stuletni papier do kieszeni. Przepustkę wypisał jej jeszcze Pierwszy Cień i to
jego pieczęć była widoczna na papierze. Pismo wciąż było aktualne. Szarooka
szybko skierowała się uliczką, która prowadziła pod pomniki Cieni. Usiadła na
barierce, wpatrując się w twarz Drugiego Cienia Liścia, Tobiramy Senju.
- Dzień dobry, mistrzu –
szepnęła, uśmiechając się smutno i czule. – Sporo się działo przez ostatnie
dni. Hidan chyba się zakochał. Tobi za to w końcu opanował wodne smoki. Te
tysiąc gadów, które zrobiliśmy na wzór techniki pana Hashiramy. Trochę to
trwało, prawda?
Tak jak się spodziewała, pomnik
nie przemówił. Nigdy nie przemawiał ani razu nie dał jej odpowiedzi na żadne
pytanie, mimo że zjawiała się tu zadziwiająco często.
- Coraz ciężej jest nam ze
wszystkim – ciągnęłam mimo wszystko Dealupus. – Tobi stara się, jak może mnie
uspokoić, ale… jest tyle przeciwności, Tobirama. Tak dużo rzeczy idzie nie do
końca tak, jak chcę.
Nagle Kat dostrzegła inną
postać, która także przyszła poobserwować widok wioski lub pomniki Hokage. Szarooka
zmrużyła oczy, przyglądając się blond włosom chłopaka, jego lazurowym oczom i
lisim wąsom na policzkach.
- Sakryfikant lisa – szepnęła do
siebie.
Uśmiechnęła się nieznacznie.
Takie szczęście. Mogła go bez problemu obezwładnić, ale czy da radę uciec z nim
z Liścia?
„Spokojnie – skarciła sama
siebie. – Jeszcze nie czas.”
W końcu i chłopak dostrzegł ją,
mrużąc oczy. Zdziwił się, widząc po raz pierwszy nieznaną mu dotychczas osobę.
Ciemny płaszcz kobiety falował na wietrze, złote włosy okalały twarz, szare
oczy z uporem wpatrywały się w kamienną twarz Drugiego. Kobieta siedziała na
barierce, opierając ręce o kolana.
- Hej! – zawołał Uzumaki. – Kim
jesteś?
Kobieta spojrzała na niego,
uśmiechając się.
- Kat – przedstawiła się. – A
ty?
- Uzumaki – powiedział z dumą. –
Naruto Uzumaki!
- Uzumaki – powtórzyła z zadumą.
– Pochodzisz z Kraju Wiru?
- Nie – odparł natychmiast. –
Jestem z Liścia. Skąd ten pomysł z tym wirem?
Kat uśmiechnęła się do niego
przepraszająco.
- Wybacz, musiałam cię pomylić z
kimś innym – rzuciła.
- A ty skąd pochodzisz? –
zapytał, stając obok niej.
- Z... – zaczęła. – Z Liścia.
Pochodzę stąd.
- Nie widziałem cię tu wcześniej
– zawołał. – Na pewno jesteś stąd? A może kłamiesz, jesteś naszym wrogiem? Huh?!
Kobieta tylko uśmiechnęła się,
wpatrując w twarz Drugiego.
- Jestem stąd – powtórzyła
spokojnie, nie reagując na agresję blondynka. – Ale nikt już nie uważa, że
jestem stąd. Wszyscy, których znałam i którzy znali mnie... już dawno nie żyją.
Powiodła wzrokiem po twarzach
dwóch pierwszych Cieniach, a jej oczy stały się puste. Blondyn zrozumiał to i
spuścił głowę.
- Przykro mi – powiedział nagle
tak spokojnie i szczerze. – Ja nie znałem swoich rodziców. Wiem też, co to
znaczy stracić kogoś. Kogoś bliskiego. Mój przyjaciel odszedł z Liścia.
Kat odwróciła twarz od pomnika
Drugiego i zerknęła na Naruto. Wiedziała, o kim mówił blondyn – Sasuke Uchiha
odszedł z wioski jakiś czas temu i ślad po nim zaginął. Mimo prób Itachiego,
jej i Zetsu, Brzask nie potrafił go odnaleźć.
- Przykro mi – szepnęła Kat.
Naruto rozpogodził się zupełnie.
- Niepotrzebnie – powiedział. – Niedługo
sprowadzę go z powrotem! Muszę iść. Do zobaczenia, Kat!
- Do widzenia, Naruto –
pożegnała się z nim, a gdy odszedł na dość daleko, dodała już prawie szeptem. –
Wybacz, ale bardzo potrzebujemy twojego lisa, Narutuś.
Kat odetchnęła i znów spojrzała
na pomnik Drugiego. Siedziała tak jeszcze bardzo długo, rozmawiając z martwym
mistrzem, którego twarz wyryta była w twardej skale. Gdy opowiedziała mu już
wszystko, zamilkła, ale nie potrafiła tak po prostu odejść.
Nie zauważyła, gdy w cieniu pod
pomnikami stanął też Kakashi Hatake. Ninja przycupnął cicho i z uwagą
obserwował ruchy kobiety. Gdy w końcu Szarooka wstała, zacisnął dłoń. Nie
zaatakował jednak – znał i wiedział, że taki atak nic by nie dał. Za to
informacje, które mógł zebrać teraz, mogły okazać się zdecydowanie cenniejsze.
- Wybacz, mistrzu. – Głos Kat
był pełen żalu i bólu, ale też czułości i ciepła. – Nie wiem, czy robię dobrze,
czy źle i czy byłbyś ze mnie dumny, Tobirama. Tak bardzo brakuje mi twojego
wsparcia, kochanie. Tak bardzo.
~ * ~
Szarooka wróciła do siedziby i
od razu skierowała się do gabinetu Lidera. Weszła bez pukania, a gdy zauważyła,
że rudy chce już ją zrugać, tylko posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Opadła
ciężko na krzesło przed biurkiem Pein’a i złożyła ręce przed sobą, wpatrując
się we własne, splecione palce. Milczała i nawet rudy nie chciał przerwać jej
rozmyślań.
- Hidan i Kakuzu zawalili misję
sprowadzenia dziewięciu ogonów – zaczęła w końcu Kat. – Nie ma sensu teraz
wysyłać kolejnej grupy do walki, to byłoby nierozważne. Uzumaki będzie się
pilnował, nie tylko zresztą on. Cały Liść będzie na nogach dzień i noc. Musimy
przeczekać burzę i znów zaatakować.
- To będzie trwało wieki –
zauważył Pein. – Poza tym chłopak nie próżnuje. Cały czas ćwiczy i niedługo
może okazać się zbyt nieosiągalny.
- Wiem – potwierdziła Kat. –
Nich Kakuzu i Hidan odpoczną. Jutro znów ruszają na misję. Mają przedostać się
do Liścia i tam przeprowadzić inwigilację.
- Oszalałaś? – zapytał wprost. –
To niemożliwe!
Szarooka pokręciła głową.
- Zostają tylko oni – zauważyła
Kat. – Sasori i Deidara ruszają do Mgły, a Itachi i Kisame mają za zadanie
wyłapać resztki z Dźwięku. Pomoże im Zetsu i Tobi. Konan jest cały czas na
twoje rozkazy. Kakuzu i Hidan muszą tam iść.
- A ty? – zapytał rudy.
- Ja mam z tobą do załatwienia coś o wiele
większego – powiedziała cicho.
- To już? – zapytał. – Tak
szybko?
Szarooka skinęła głową.
- Już – potwierdziła. –
Zaczniemy od jutra. Kakuzu i Hidan przedostaną się do Liścia, będą codziennie
informować o postępach. Ich zadaniem jest obserwacja Naruto Uzumaki’ego. Kiedy
ten wyruszy na jakąś misję, dorwiemy go.
- Nawet nie podejdą pod bramy –
zauważył ponuro Pein.
Kat zaśmiała się i podniosła.
- Bramy Liścia to nie jedyna
możliwość dostępu do wioski – zapewniła. – Nie martw się. Dadzą sobie radę jak
zawsze.
~ * ~
Hinata Hyuga spojrzała na
rozciągający się przed nią krajobraz. Stała na jednym ze wzgórz Liścia, gdzie
doskonale widać było całą Wioskę. Jej włosami targał wiatr, rozrzucając je
granatową kaskadą na różne strony.
Już od kilku dni spotykała się
regularnie z Kibą. Chłopak przychodził zazwyczaj popołudniami i był witany
czule przez matkę dziewczyny. Potem Inuzuka zabierał młodą Hinatę na miasto,
najczęściej na lody lub do jakiejś ciastkarni. Wieczorem, odprowadzana przez
niego i Akamaru, z powrotem była w domu.
A dziś? Dziś tak nagle miała
ochotę oderwać się od tego nowego, jeszcze nie zwykłego, rozkładu dnia.
Praktycznie od rana stała na wzgórzu, wpatrując się w jasne budynki. Tuż za nią
rozciągał się gruby mur Liścia, odgradzający Wioskę od reszty świata. Zza muru
słychać było huk wodospadu, spadającego z tamtej strony z kilkunastometrowej
skały. Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, a dziewczyna nawet nie
poczuła głodu, czy niewygody od stania w jednej pozycji przez kilkanaście
godzin.
W końcu drgnęła nieco, gdy duże
krople deszczu spadły na jej jasny policzek. Dziewczyna rozejrzała się wokół –
słońce już zaszło, niedługo zrobi się całkiem ciemno. Pamiętając o środkach
ostrożności w Wiosce, Hinata zebrała się szybko i skacząc z gałęzi na gałąź,
ruszyła do swojego domu.
Kilka minut po tym, jak
dziewczyna opuściła wzgórze, spomiędzy krzaków przy murze dało się słyszeć
niezadowolone głosy.
- Kurwa jego maaaaać! – rozległ
się zły głos. – Cholerne krzaki!
- Ciszej – skarcił go inny głos,
gruby i niski.
Rozległo się prychnięcie i po
chwili z krzaków wyszedł Hidan. Z wściekłym pomrukiem wydarł kosę spomiędzy
plątaniny gałęzi, łamiąc przy tym roślinę. Za białowłosym wyszedł Kakuzu i od
razu rozejrzał się po okolicy.
- Ktoś tu był – zaczął.
Hidan wzruszył ramionami.
- Pewnie jakiś wieśniak wyszedł
na spacer, też mi coś ważnego – mruknął Hidan. – Możemy iść?
Kakuzu zmrużył nieco oczy, ale
skinął głową i razem z Hidanem ruszył w stronę zabudowań wioski.
- Coś taki zadowolony? – zapytał
nagle Kakuzu. – Mało co cię nie rozniesie.
- Wydaje ci się – Hidan odwrócił
głowę z krótkim prychnięciem.
- Nie sądzę – szepnął
zielonooki, ale nie drążył dalej tematu, ku uldze Jashinisty.
Hidan odetchnął nieco. Tak
naprawdę Kakuzu miał rację – Hidana mało co nie roznosiła radość. Sam do końca
nie wiedział dlaczego, ale gdy dowiedział się, że razem z Kakuzu mają znów iść
do Liścia, miał ochotę skakać z radości. Jashinista uśmiechnął się nieco do
siebie, patrząc na światła wioski. Gdzieś tam była Hinata.
- Cholera, Hidan! Patrz, jak
leziesz!
Jashinista nagle wpadł na
Kakuzu, a ninja z Wodospadu odepchnął go od siebie stanowczo.
- Pogięło cię? – warknął
zielonooki. – Weź się opanuj, bo nie ręczę za siebie!
Hidan prychnął cicho, ale nie
odpyskował się Kakuzu. Przeszli przez ścieżkę, a potem zniknęli w lesie, gdzie Kakuzu wskazał niedużą
jaskinię. Hidan poczuł w sercu dziką nadzieję, ale grota okazała się inna, niż
ta, w której ostatnio przebywał.
- Od jutra zaczniemy inwigilację
– zarządził Kakuzu. – Będziemy szpiegować pojedynczo. Jutro ja ruszę pierwszy,
a ty będziesz tu grzecznie siedział. Rozumiesz, Hidan?
- Mhm – zamruczał Jashinista,
patrząc w sufit groty.
Kakuzu westchnął ciężko, ale nic nie powiedział. Nie miał już na to siły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz