Gdy słońce wstało już zza
horyzontu, Hinata przetarła oczy i powoli zwlekła się ze swojego łóżka. Umywszy
się i ubrawszy, zeszła do kuchni i zjadła śniadanie. W pomieszczeniu pojawiła
się jej matka.
- Pośpiesz się, Hinata –
powiedziała szybko. – Hatake wzywa wszystkich chunninów.
Dziewczyna skinęła głową i
wybiegła z domu, kierując się ku budynkowi z wielkim znakiem ognia wymalowanym
na murze. Weszła schodami do jednej z sal, w której była już duża grupa
chunninów.
- Hej, Hinatka! – usłyszała głos
Kiby.
- Cześć, Kiba – szepnęła drżącym
głosem, podchodząc do niego i do Shino. – Dzień dobry, Shino.
Aburame tylko lekko skinął
głową. Dłużej nie zdążyli porozmawiać, gdyż w sali pojawił się Kakashi.
-To, co teraz usłyszycie, jest bardzo ważne i
proszę o szczególną uwagę i skupienie – zauważył. – Brzask znów jest w Liściu.
Po sali rozniósł się szmer
podniecenia i zaskoczenia.
- Nie wiadomo, jak dostali się
za mury, ale widziano jednego z nich we wschodniej części lasów – poinformował
Kakashi. – Najprawdopodobniej to jeden z byłych shinobi Wodospadu, Kakuzu.
Znamy tylko nieliczne z jego umiejętności walki. Potrafi zamienić swoje ciało w
sznury i przedłużyć je tym samym praktycznie na kilka metrów.
Pomruk zdziwienia rozległ się po
sali.
- Jego partnerem jest niejaki
Hidan – ciągnął Hatake.
Hinata nagle drgnęła nieco.
- Pochodzi z nieistniejącej już
wioski Gorących Źródeł. Jego wiarą jest Jashinizm, a mottem całkowita
eksterminacja – wyjaśnił. – Ma za zadanie tylko zabijać. Jest mordercą, gotowym
pozbawić życia bez zawahania się z zimną krwią. Wyjątkowo niebezpieczny, a
jakby tego było mało, jest nieśmiertelny.
Chunnini spojrzeli zaskoczeni na
Hokage. Hinata zamrugała za to ze zdziwienia oczyma. Morderca? Niebezpieczny? Eksterminacja?
Nagle zrobiło jej się niedobrze.
Czuła, że jest bardziej blada, niż śnieżnobiała ściana sali. Miała nadzieję, że
zdoła utrzymać się na nogach, bo nie bardzo uśmiechało jej się zemdlenie wśród
tylu chuninnów.
- Hinatka, dobrze się
czujesz?... – czuły głos Inuzuki wyrwał ją z otępienia. – Jesteś strasznie
blada.
Hyuga rozejrzała się wokoło.
Sala powoli pustoszała. Dziewczyna nawet nie zorientowała się, kiedy Kakashi
skończył mówić i wszyscy ninja rozeszli się do swoich spraw.
- Nic mi nie jest, Kiba –
zapewniła, oddychając głęboko. – Chyba po prostu przejęłam się tym.
- Nie bój się, Hinatka – Kiba
objął ją ramieniem. – Pokonamy Brzask. Tych dwoje już są nasi. Nawet ten
nieśmiertelny. Pokonamy ich, Hinatka.
Hyuga tylko skinęła głową.
- Tak, pokonamy – szepnęła.
- Odprowadzę cię do domu –
zaoferował się.
- Nie, nie trzeba – zapewniła. –
Ja muszę coś zrobić sama. Nic mi nie jest, Kiba, naprawdę.
Chłopak skrzywił się nieco, ale
uległ dziewczynie i tylko odprowadził ją tęsknym wzrokiem, gdy znikała wśród
budynków Liścia.
~ * ~
Hinata szła szybko przed siebie.
Dopiero teraz do jej umysłu dochodziły urywki z wypowiedzi Kakashi’ego. Od
południa w wiosce miały rozpocząć się wzmożone patrole, zatem miała czas do
południa, by…
Zatrzymała się nagle. Właściwie,
na co miała czas? Co chciała zrobić?
„Hidan...” – jęknęła w myślach.
Musiała się sama przed sobą
przyznać – chciała go ostrzec. Wroga, kogoś, kto chce zniszczyć jej wioskę, kto
chce ją zaatakować, kto jej zagraża. Chciała go ostrzec przed
niebezpieczeństwem. Chciała zdradzić własny kraj.
Wzdrygnęła się nagle. Zdradzić Liść?
Pokręciła głową. Nie, nie chciała tego. Chciała tylko ostrzec Hidana.
„Co ja mam robić?” – zapytała,
patrząc na niebo.
Miała mętlik w głowie. Słowa
Kakashi’ego, które Hatake wypowiedział w sali, raniły ją dogłębnie. Morderca? Niebezpieczny?
Eksterminacja? Nie takiego Hidana znała, nie z takim siedziała w grocie, nie
tego uratowała. Wiedziała, że Brzask święty nie jest, ale słowa Hokage były dla
niej przesadnie wyolbrzymione, nieprawdziwe.
Ruszyła przed siebie, wiedząc,
że ma już niewiele czasu. Skręciła na wschód, w stronę wzgórza, na którym stała
trzy dni temu.
Nie mogła zaprzeczyć swoim
myślom – chciała całym sercem spotkać Hidana. Znów go zobaczyć. Jego uśmiech,
jasne, fioletowe oczy pełne radości, równe rysy twarzy, talizman na piersi,
czerwoną kosę na plecach. Marzyła o ponownym spotkaniu już od wielu, wielu dni.
Wyobrażała sobie, jak staje naprzeciw niego i...
Młoda Hyuga stanęła nagle w
miejscu. I? I co dalej? Co, jeśli już go spotka? Co mu powie? Cześć, Hidan!
Słyszałam, że znów dostaliście się do Liścia. Jak wam się udało, skubańce?
Macie zamiar atakować? Pokażę wam lukę w ochronie.
Wzdrygnęła się na samą myśl o
tym. Nie potrafiłaby zdradzić ojczyzny.
Tylko czy właśnie teraz tego nie
robi?
„Nie – zaprała się w myślach. –
Chcę tylko go ostrzec.”
Nawet nie zrobiła kroku, gdy
zatrzymał ją dobrze znany jej głos...
- Hinata?
Poczuła, że po jej plecach
przebiega dziki dreszcz podniecenia. Ten głos – słyszała go tak niewiele razy,
ale nie sposób go było pomylić z żadnym innym. Melodyjne brzmienie wciąż
rozlegało się w jej uszach, mimo że powinno już dawno temu zaniknąć.
- Hinata, co tu robisz?
Usłyszała ciche kroki za sobą i
szelest materiału. Poznała ten szmer – tak szeleściły peleryny Brzasku. W końcu
dziewczyna przemogła się i odwróciła.
- Hi-hidan? – szepnęła cicho.
Jashinista stał przed nią,
wpatrując się w nią uważnie. Białe włosy nie opadały mu już na czoło, ale były
przygładzone i zaczesane do tyłu. Płaszcz lśnił czystością, a kosa połyskiwała
w słońcu. Nie było jednak wątpliwości, że to Hidan – jej Hidan. Poznała go po
radosnych, fioletowych oczach i nikłym uśmiechu.
- Jasne, że ja – zaśmiał się
radośnie, jedną dłonią pocierając swój kark. – A niby ilu jeszcze szalonych
członków Brzasku plącze się po tym lesie?
Dziewczyna nie się poruszyła.
Wpatrywała się w fioletowe oczy chłopaka, tocząc wewnętrzną walkę. Jedna jej
strona kazała walczyć, druga... paść w ramiona białowłosego. Hyuga nie
posłuchała ani jednej.
- Szukają was – rzuciła, odwracając
wzrok. – Ciebie i twojego kompana. O dwunastej zaczną nagonkę.
- Nie martwię się tym, Hinata –
zaśmiał się. – Damy sobie radę, naprawdę. Jednak ciekawi mnie, czy ty się o nas
martwisz?
- Nie, to nie tak! – zawołała,
kręcąc przy tym gwałtownie głową. – Ja... Nieważne.
Odwróciła się i zaczęła iść
przed siebie. Usłyszała, że białowłosy kroczy za nią.
- Nie idź za mną – szepnęła.
- Czemu? – zapytał radośnie,
zrównując się z nią. – Czemu mam za tobą nie iść, Hinata?
- Po prostu nie idź – rzuciła
niepewnie.
Nagle Jashinista złapał ją za
rękę i przygwoździł do drzewa, napierając na nią całym swoim ciałem. Poczuła
jego nienaturalne ciepło i dziwnie kojący, męski zapach. Dziewczyna pobladła
nieco, a jej serce zaczęło bić w przyśpieszonym rytmie. Wpatrywała się
przerażona w twarz Hidana, chłopak jednak patrzył w zupełnie inną stronę. Jego
wzrok prześlizgiwał się pomiędzy gałęziami drzew, a zmrużone nieco oczy
zdradzały profesjonalizm doskonałego shinobi.
- Zaatakowałem cię, słyszysz? –
zaczął poważnym tonem, wciąż rozglądając się po okolicznych drzewach. – Wyszłaś
na spacer, spotkałaś mnie, ja cię zaatakowałem. Walczyliśmy i przegrałaś.
Chciałem cię porwać, ale drogę zaraz zagrodzi mi oddział ANBU. Rozumiesz,
Hinata?
Dziewczyna otworzyła nieco usta,
ale nie potrafiła nic wypowiedzieć. Słowa Hidana dziwnie odbijały się w jej
umyśle i uszach, wprowadzając niemały chaos.
- Hinata, rozumiesz? – zapytał,
zwracając na nią swoje spojrzenie. – To ważne.
Hyuga skinęła głową.
- Powiedz to – ponaglił.
- Rozumiem – szepnęła.
Sama zdziwiła się sobie, że jej
głos jest taki spokojny i opanowany. Hidan jednak wyjął z kieszeni płaszcza
kawałek sznurka i związał nim ręce dziewczyny. Hinata patrzyła na to ze
stoickim spokojem. Nagle całe jej przerażenie gdzieś zniknęło, a dziewczyna
potrafiła teraz wpatrywać się w skupioną twarz Jashinisty.
- Musisz krzyczeć, Hinata –
szepnął, gładząc ją po policzku ręką. – Bardzo głośno. Tak, jakbym cię naprawdę
porywał. Musisz się szarpać. Możesz mnie uderzyć, nie obrażę się.
Pokręciła głową na znak
sprzeciwu, a Hidan tylko uśmiechnął się do niej.
- Hinata, ty mnie nie znasz –
ciągnął. – Jestem twoim wrogiem, chcę cię zabić, ty chcesz zabić mnie. Ty
chcesz żyć. Pamiętaj o tym, Hinata. Ja jestem z Brzasku, ty z Liścia. Ja jestem
tym złym, ty jesteś dobra. Nie zapominaj o tym, Hinata. To bardzo ważne.
Rozumiesz?
- Rozumiem – potwierdziła. –
Hidan...
- Będę czekał na ciebie
codziennie przy murze od wschodniej strony w każde południe i o każdej północy
– przerwał jej. – Tam, gdzie wodospad spada po drugiej stronie Liścia. A teraz
zacznij krzyczeć, Hinata.
Złapał dziewczynę wpół i
przerzucił sobie przez ramię. Hidan skoczył na jedno z drzew i szybko
przemieszczał się w przód.
- Hinata. – Usłyszała jego
ponaglający szept.
Otrząsnęła się z marazmu i
zaczęła krzyczeć i się nieco szarpać. W oddali zauważyła też pierwszego członka
oddziału ANBU.
- Nie! Nie! Nie! – krzyczała na
wpół do ścigającego ich shinobi, na wpół do Hidana. – Nie rób tego! Nie! Nie!
Nagle Hidan stanął na środku
leśnej polany. Hinata zsunęła mu się z ramienia. Jashinista przyciągnął ją do
siebie, przykładając jej kunai do gardła.
- Ani kroku! – warknął na
stojących przed nim członków ANBU.
- Jesteś zatrzymany! – zawołał
kapitan ANBU. – Poddaj się i wypuść dziewczynę!
- Ani kroku – powtórzył Hidan,
mocniej przyciągając do siebie Hyugę. – Bo wasza śliczna dzieweczka umrze.
Hinata jęknęła, wpatrując się
błagalnym wzrokiem w kapitana ANBU. Mężczyzna mógł pomyśleć, że Hinata się boi,
ale prawda była o wiele dziwniejsza – Hinata w myślach prosiła tylko o to, by
Hidan wydostał się cało z tej sytuacji.
- Puść dziewczynę! – ponaglił
członek ANBU.
Hidan zaśmiał się szyderczo i
cofnął się o krok, pociągając za sobą Hinatę. Parł tak do tyłu, aż w końcu
stanął przed rozłożystym drzewem o grubym pniu. Jedną ręką przytrzymywał
Hinatę, a drugą wyrysował na korze kilka znaków, które nauczyła ich dawno temu
Kat.
„Jashinie, niech to zadziała!” –
błagał w myślach.
Hidan zdjął sztylet z szyi
Hinaty, cofnął się o krok i tak po prostu zniknął w pniu drzewa.
~ * ~
Hinata spojrzała na ciemne niebo
za oknem.
„Ciekawe co z nim...?” –
zapytała w myślach.
Była zaszokowana, zresztą jak
wszyscy obecni na polanie, gdy Hidan zniknął, wtapiając się w pień drzewa. To
wydarzenie miało miejsce zaledwie kilka godzin temu, a Hyuga czuła, jakby
działo się to już tak dawno. Paradoksalnie pamiętała ze szczegółami uśmiech
Hidana, fiolet jego oczu, kojący zapach ciała i ciepło. Wszystko, co się z nim
wiązało.
Zerknęła na zegarek – za pół
godziny będzie już północ. Aby dostać się do wschodniej części wioski, potrzebowała
góra dziesięciu minut, ale zważając na oddziały ANBU i patrole, czas wydłuży
się nawet trzykrotnie. Zatem czas było już wychodzić.
Dziewczyna cicho przekradła się
do drzwi. W domu nie było słychać nawet szmeru – wszyscy już spali. Młoda Hyuga
ubrała się w ciemności i wyskoczyła przez okno, cicho lądując na trawie.
Bezszelestnie przemknęła się ulicami Liścia, a potem i lasem do wschodniej
części wioski. Bezbłędnie omijane przez nią patrole nie zauważyły obecności
dziewczyny, nawet nie podejrzewając tego, że ktoś przekrada się uliczkami. W
końcu dziewczyna dotarła do niestrzeżonej części wschodniego muru. Zza
potężnego ogrodzenia słyszała huk wodospadu i szum wody.
- Hinata – usłyszała cichy
szept.
Odwróciła się natychmiast i w
świetle księżyca rozpoznała sylwetkę Hidana. Nie miał przy sobie kosy, a długi
płaszcz, który zamiast wysokiego kołnierza miał kaptur, powiewał nieco na
lekkim wietrze. Fioletowe oczy wpatrywały się z nieukrywaną radością w
dziewczynę, a ciepły uśmiech błąkał się po twarzy.
- Jednak przyszłaś – szepnął.
Skinęła głową, spuszczając oczy
ku ziemi. Hidan podszedł do niej i delikatnie ujął jej podbródek, unosząc jej
głowę tak, że musiała spojrzeć na niego.
- Przepraszam za ten sztylet –
szepnął. – Nie chciałem, żebyś się przestraszyła.
- Nie bałam się – przyznała.
- Nie? – zdziwił się nieco jej
odpowiedzią. – Więc jednak się mnie nie boisz?
Dziewczyna drgnęła nieco. Sama
już nie wiedziała, czy bać się Hidana, czy jednak nie. Z jednej strony Hidan
nie wydawał jej się groźny, czy niebezpieczny, z drugiej jednak był członkiem Brzasku,
nieśmiertelnym shinobi z martwej wioski, przestępcą, mordercą i Bóg wie jeszcze
czym.
- Nie chcę, żebyś się mnie
kiedykolwiek bała, Hinata – wyszeptał, opuszczając ręce. – Nie musisz się mnie
bać.
Usiadł pod jednym z drzew i
wskazał Hinacie miejsce obok siebie. Dziewczyna posłusznie podeszła i usiadła
obok Jashinisty. Białowłosy oparł się wygodnie o pień, patrząc w gwiazdy na
niebie.
- Hidan – zaczęła cicho
dziewczyna.
- Hm? – zamruczał, odwracając
się od razu do niej.
- Dlaczego kosa? – zapytała
nagle.
Jashinista spojrzał na nią
uważnie. Dziewczyna zaczerwieniła się nieco i spuściła wzrok, a Hidan
uśmiechnął się ciepło.
- Sam nie wiem – przyznał ciepłym
tonem. – Tak jakoś wyszło. Brzask to dość specyficzna zbieranka, a każdy ma
jakiś znak rozpoznawczy. Moim jest kosa o trzech ostrzach. Poza tym, jak dla
mnie jest dość zabawna.
- Czemu Brzask? – drążyła. –
Chodzi mi o nazwę.
- Organizacja miała już nazwę,
gdy do niej dołączyłem – wyznał. – Nigdy jakoś nie pytałem o znaczenie.
- Ciężko wam się żyje? – drążyła.
- A skąd! – zaśmiał się szczerze.
– Dwadzieścia cztery metry kwadratowe dla każdego członka, w tym łazienka,
cztery posiłki dziennie, darmowa nauka, treningi o dowolnej porze i masa
zabawy. Hinata, w Brzasku znalazłam dopiero swój dom.
Hyuga drgnęła nieco.
- Wiem, dziwi cię to – Hidan
zauważył jej ruch. – Jak przestępcy mogą nazywać siebie rodziną, a siedzibę
domem? Sam tego nie do końca rozumiem, Hinata, tak po prostu jest. Jesteśmy
razem, cały Brzask.
Hidan uśmiechnął się do sobie
tylko znanych wspomnień. Po minucie spojrzał na Hinata uważnie.
- Hinata – zaczął. – Ja też mogę
o coś zapytać?
Dziewczyna skinęła głową.
- Dlaczego masz białe oczy? –
zapytał.
- Ja... To moja linia krwi – przyznała. – Białe Oczy. Pozwala mi widzieć
chakrę przeciwnika i jego punkty chakry.
- Przydatne – zauważył. – I
bardzo piękne, Hinata.
Dziewczyna zaczerwieniła się
mocno, odwracając głowę. Hidan ujął jej podbródek i zwrócił ku sobie.
Dziewczyna spojrzała prosto w jego fioletowe oczy.
- Naprawdę są piękne, Hinata –
szepnął.
Hyuga zaczerwieniła się jeszcze
mocniej, ale tym razem nie odwróciła wzroku. Nie potrafiła. Fioletowe oczy
hipnotyzowały ją swoim głębokim odcieniem, nie pozwalając odwrócić spojrzenia
na nic innego.
- Hidan... – szepnęła cicho.
- Tak, Hinata – zapytał,
zanurzając rękę w jej włosach.
Zadrżała nieco pod wpływem jego
dotyku. Hidan cofnął rękę i posłał jej przepraszające spojrzenie. Hinata
spuściła wzrok. Czuła się dziwnie... zawiedziona? W tamtym momencie chciała
więcej, o wiele więcej od białowłosego. Hidan jednak się wycofał.
Hinata odetchnęła. Na ramionach
czuła chłodny powiew wiatru. Potarła ramiona rękoma, wciąż wpatrując się w
ziemię.
- Zimno ci? – zapytał z troską
Hidan.
- Może trochę – przyznała.
Hidan zdjął z siebie płaszcz i
okrył nim dziewczynę. Sam pod płaszczem nie miał nic. Hinata odwróciła
zawstydzony wzrok od idealnie wręcz wyrzeźbionych mięśni białowłosego. Hidan
tymczasem dokładnie okrył dziewczynę swoim płaszczem i znów oparł się o drzewo.
- Nie będzie ci zimno? –
zapytała go.
- Nie – odpowiedział z
uśmiechem. – Bywało gorzej, uwierz mi.
Hinata wtuliła twarz w ciepły
płaszcz Hidana, powoli wdychając jego zapach. W oddali zahukała sowa, a
odpowiedział jej śpiew nocnego ptaka. Hinata nie zwróciła na to uwagi, ale
Hidanowi te dźwięki ewidentnie się nie spodobały.
- No nie – mruknął po chwili
Hidan.
- Hidan? – zapytała go
zdezorientowana.
- ANBU – rzucił. – Drugi raz nie
przejdzie z porwaniem.
Hinata zadrżała ze strachu.
Hidan tymczasem podniósł się i podał dziewczynie dłoń.
- Chodź ze mną – polecił. –
Musimy się ukryć, szybko.
Hinata bez chwili zwłoki ujęła
jego rękę i podniosła się wraz z mężczyzną. Hidan zaprowadził ją pod skalną
ścianę i w mroku przeszedł wzdłuż niej. Gdy znalazł dość szeroki wyłom skalny,
wcisnął się do środka, przyciągając do siebie kobietę.
- Znajdą nas – jęknęła.
- Nie znajdą – zaprzeczył,
rysując dziwne znaki na krawędzi ściany. – Nie ruszaj się i nie mów nic,
dobrze?
- Dobrze – potwierdziła cicho.
Hinata skinęła głową i mocniej
przylgnęła do mężczyzny, a Hidan skończył wyrysowywać znaki. Rozświetliły się
one delikatnie i po chwili las przed nimi stał się niewyraźny, a obraz
zafalował nieprzyjemnie. Wszystkie dźwięki, które stamtąd pochodziły stały się
też przytłumione.
Po minucie, czy dwóch na polanie
pojawiło się kilku ninja ANBU. Hinata westchnęła tylko, a Hidan mocniej
przycisnął ją ku sobie.
- Ciii – szepnął jej do ucha.
Członkowie oddziału ANBU krążyli
to w prawą, to w lewą stronę. W końcu kilku z nich zakrzyknęło coś i stanęło
niemal tuż przed skalnym wyłomem, w którym ukryła się Hinata i Hidan.
- Ktoś tu był – usłyszeli niczym
dolatujący zza tafli wody dźwięk. – Bardzo silna chakra, ale nie ma śladu,
dokąd poszedł.
- To Brzask?
- Najpewniej – potwierdził
pytany. – Ulotnił się jednak tak, jak ostatnio.
- Musi gdzieś być – parsknął
kolejny ninja. – Ludzie się nie rozpływają.
- To Brzask – mruknął ponuro
jeden z trójki. – Nie zdziwiłbym się, gdyby mogli wszystko.
Hidan uśmiechnął się mimowolnie.
Uwaga ninja ewidentnie go połechtała.
- Idźmy jego śladem –
zaproponował w końcu jeden z członków ANBU. – Może dowiemy się, skąd przyszedł.
Pozostała dwójka skinęła głowami
i ninja zniknęli z polany.
- Mówiłem, że nas nie zobaczą –
szepnął radośnie Hidan. – Chyba powinnaś już iść. Jeszcze ktoś zauważy, że cię
nie ma.
Dziewczyna skinęła głową.
Chciała wysunąć się z objęć Jashinisty, ale chłopak sam cofnął ręce. Hyuga
zatoczyła się w tył i gdyby nie Hidan, który złapał ją za rękę, upadłaby na
ziemię.
Białowłosy przyciągnął ją do
siebie, ratując przed upadkiem. Dziewczyna wylądowała na jego rozgrzanym
torsie, prawie stykając się nosem z nosem Hidana.
- Hi-hidan... – wyjąkała.
- Tak, Hinata? – zapytał cicho.
Nie odpowiedziała. Jashinista
delikatnie zanurzył rękę w jej włosach i potarł nosem o jej nos. Hinata
przymrużyła oczy i mocniej zacisnęła ręce na ramionach Hidana.
Jashinista musnął ustami wargi
dziewczyny. Zadrżała nieco pod wpływem jego pieszczoty, ale sama wychyliła się
w przód, mocniej przylegając do jego ust. Hidan zanurzył się w jej wargach,
całując delikatnie, z uczuciem, czule.
W końcu jednak odsunęli się od
siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Hinata posłała białowłosemu nieco płochliwe
spojrzenie i zdjęła z siebie płaszcz, po czym podała go Hidanowi.
- Dziękuję, Hidan – wyszeptała
szybko.
Wstała i chciała odejść, ale
Jashinista złapał ją za rękę.
- Przyjdź jeszcze – poprosił
cicho. – Obiecaj. Obiecaj, że przyjdziesz, Hinata.
- Przyjdę – szepnęła. –
Obiecuję.
Hidan puścił jej dłoń i jeszcze
długo wpatrywał się w znikającą za lasem postać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz