ku zazdrości

 


Hyuga obudziła się, gdy słońce było już dość wysoko na niebie. Dziewczyna umyła się i ubrała szybko, po czym zjadła śniadanie. Wypadła z domu, gdy zegarki wskazywały już dziesiąta.

-Oj! Hinatka!

Odwróciła się gwałtownie i zauważyła chłopaka z dużym białym psem u boku.

- K-kiba? – zapytała nieco spłoszona.

- Co porabiałaś tyle czasu, Hinatka? – zaśmiał się radośnie Kiba. – Dawno cię nie widziałem.

- Ja... miałam trochę obowiązków w domu – skłamała szybko.

- Dobrze, że przynajmniej ty nie pałętasz się po lesie – Kiba westchnął ciężko. – Nadal nie mogą znaleźć Brzasku, lepiej, żebyś nie wychodziła i...

- Kiba – jęknęła niemal obrażona. – Nie jestem dzieckiem.

Chłopak rzucił jej nieco rozdrażnione spojrzenie.

- Wiem – przyznał. – Ale nie chcę, żeby coś ci się stało, Hinatka. Bardzo mi... bardzo mi na tobie zależy, Hinatka.

Białooka spojrzała zaskoczona na chłopaka i zamrugała nieco powiekami. Nie tego spodziewała się po młodym i rozkrzyczanym Inuzuce... czyżby on...

- Kiba, ja... – zaczęła.

Odwróciła nieco wzrok, gdy nie potrafiła wydusić z siebie nic więcej. Bała się znać prawdę. Bała się, że nagle jej kolega może przestać darzyć ją tylko przyjaźnią... że zamiast przyjaciela stanie się kimś więcej. Nie chciała tego, po prostu tego nie chciała. Sama nie wiedziała dlaczego, ale myśl, że mogłaby być z Kibą, była jak próba zdrady.

Tylko kogo właściwie zdradzałaby?

- Hinatka... pójdziesz ze mną na lody? – zapytał cicho Inuzuka.

Dziewczyna uniosła oczy i spojrzała w źrenice Kiby. Z oczu chłopaka biła nadzieja i chęć akceptacji. Hyuga nieznacznie skinęła głową. Kiba uśmiechnął się do niej i po chwili ruszyli uliczkami Konoha do lodziarni. Usiedli na zalanym przedpołudniowym słońcem tarasie, gdzie ustawiono kilkanaście stolików. Kiba radośnie opowiadał dziewczynie o jego ostatniej misji z Shino, a sama Hyuga starała się zachować jako taką trzeźwość umysłu. Jej wzrok osiadł na zegarze, zawieszonym na ścianie – było za kwadrans południe.

- O nie – jęknęła.

- Co się stało, Hinatka? – zapytał zatroskany Kiba.

- Ja... ja muszę już iść – szepnęła. – Kiba, przepraszam, muszę już iść.

- Ale... – zaczął zawiedziony chłopak. – Odprowadzić cię?

- Nie, nie trzeba – zapewniła szybko. – Dziękuję, Kiba. Do zobaczenia.

Inuzuka posłał za dziewczyną tęskne spojrzenie, gdy ta biegła już uliczką Liścia. Wiedział, że ostatnio Hinatka jest jakby nieobecna duchem. I wcale nie chodziło tu o tą słodką nieśmiałość. Ona po prostu zachowywała się, jakby... była zakochana.

Młody Inuzuka nagle drgnął nieco. Hinatka... zakochana? Przecież już dawno dała sobie spokój z Uzumakim. W nim raczej też nie była zakochana, więc jest ktoś jeszcze?

Wiedziony dzikim instynktem chłopak zagwizdał na psa i wskoczył mu na grzbiet. Razem ze swoim zwierzakiem ruszył uliczką w ślad za młodą Hyuugą.

 

~ * ~

 

Hinata biegła przed siebie, pewnie i szybko, ale jednocześnie i ostrożnie. W końcu gdzieś mogło panoszyć się ANBU, czy nawet zwykłe oddziały patrolujące. Dziewczyna po dwudziestu minutach dotarła do wzgórza przy murach Liścia. Nigdzie jednak nie było widać Hidana.

„Spóźniłam się...” – jęknęła w myślach.

Czuła zawód i złość na siebie. Cholerne, zakichane pięć minut! Pięć minut, a już nie mogła spotkać się z Jashinistą. Tak bardzo chciała znów go zobaczyć, jego uśmiech, radosne błyski w oczach, usłyszeć jego głos, ciche szeleszczenie płaszcza Brzasku, radosny śmiech. Chciała z nim porozmawiać, po prostu chwilę pobyć z nim. Zakichane pięć minut!

- Oj, Hinata! – Radosny głos wyrwał ją z zamyślenia. – Myślałaś, że nie będę czekał?

- Hidan! – ucieszyła się.

Odwróciła się do chłopaka i niemal zderzyła się z nim. Jashinista stał tuż za nią z tym swoim uroczym uśmiechem i zaczepnym spojrzeniem fioletowych oczu.

- Tęskniłaś? – zapytał cicho.

Skinęła tylko głową, odwracając wzrok. Białowłosy delikatnie ujął jej podbródek i odwrócił jej twarz ku sobie. Pochylił się nad nią i musnął jej usta swoimi wargami.

- Ja też – przyznał, uśmiechając się łobuzersko. – Ale tak bardzo, Hinata.

Dziewczyna spojrzała w fiolet oczu chłopaka. Biała z niego radość i dziwne ukojenie.

- H-hidan, ja... – zaczęła.

- Tak, Hinata? – zapytał, obracając w palcach kosmyk jej włosów.

- Będziemy tak stać? – zapytała cichutko.

Jashinista zerknął na nią uśmiechem. Delikatnie ujął jej dłoń i pociągnął za sobą. Po kilku minutach dotarli do strumienia, który wyżej tworzył wodospad.

- Z góry jest świetny widok – zapewnił Hidan.

- Możemy obejść od... – zaczęła. – Hidan!

Białowłosy zaśmiał się i nieco podrzucił dziewczynę na rękach, wygodniej układając ją sobie na rękach. Hinata mocno objęła chłopaka, zdając sobie sprawę, co chce on zrobić.

- Nie... to nie jest dobry pomysł – jęczała. – Hidan... to jest...

- Wspaniały pomysł – wciął się w jej wypowiedź. – Hinata, nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Wierzysz mi?

- Tak – potwierdziła.

Jashinista uśmiechnął się i skoczył w górę. Białooka przywarła do niego mocno, zaciskając oczy. Hidan szybkimi skokami pokonał drogę w górę wodospadu i stanął na jednej ze skał. Pochylił się nad Hinatą i chuchnął jej w ucho. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i spojrzała w radosny fiolet oczu Hidana.

- Już jesteśmy – zaśmiał się chłopak.

Ostrożnie postawił dziewczynę na ziemi. Razem przeszli kawałek i stanęli na jednej z wyższych skał. Hinata spojrzała na panoramę Liścia. Z tego miejsca faktycznie rozciągał się wspaniały widok. Po chwili oboje usiedli obok siebie na skale, wygrzewając się w promieniach słońca. Dziewczyna przymknęła oczy, czując na policzkach przyjemne ciepło.

- Hinata – usłyszała cichy szept tuż przy swoim uchu.

Zadrżała nieco, otwierając oczy. Hidan obejmował ją delikatnie w talii, nosem wodząc po jej policzku.

- Hinata, ja... – zaczął szeptem. - Muszę ci coś powiedzieć.

- Hi-hidan... – wyjąkała.

- Hinata, ja... bardzo mi na tobie zależy, Hinata – przyznał. – Naprawdę bardzo. Hinata, uwierz mi lub nie, ale... żadna inna dziewczyna nie działa na mnie tak jak ty. Dla ciebie jestem gotów zrobić tak wiele. Nie wiem, kim jesteś, ale opętałaś mnie całego, Hinata.

Białooka spojrzała w źrenice Jashinisty. Z oczu chłopaka biła niepewność dla przyszłości i pewność swoich słów. Chęć bliskości, akceptacji i to, czego teraz Hinata szukała najbardziej... wyraz uczucia.

- Hidan, ja... – zaczęła. - Nie mam pojęcia co powiedzieć.

- Mów co chcesz, Hinata – uśmiechnął się do niej. – Każde twoje słowo jest mi drogie. Mów co tylko ci przyjdzie na myśl. Nawet gdyby to było bardzo bolesne. Hinata, ja...

- Kocham cię – wcięła mu się w wypowiedź. – Hidan, ja cię kocham.

Jashinista zamrugał oczami, ale po chwili przymrużył je z zadowolenia. Białooka delikatnie musnęła jego usta wargami, po chwili pogłębiając pocałunek. Z każdą chwilą całowali się coraz bardziej namiętnie i goręcej, pozwalając, by uczucie wypłynęło z nich w tym geście. Hidan delikatnie wodził palcami po boku dziewczyny, drażniąc jej skórę przez materiał bluzy. Dziewczyna gładziła policzek chłopaka, pomrukując cicho.

- Hinata... – chłopak spojrzał jej głęboko w oczy. – Chodź tu, szalona dziewczyno.

Hyuga zaśmiała się i pozwoliła mocniej wtulić swoje ciało w Hidana.

 

~ * ~

 

- Siostrzyczko?

Kat zatrzymała się i spojrzała za siebie. Oś świata dawała o sobie znać, ale Dealupus nie bardzo wiedziała, co tak właściwie jej dziwne przeczucie tym razem chce jej powiedzieć.

- Coś się stało, Kateńka?

- Nie wiem, Tobirama – wyznała cicho. – Potrzebuję… chwili. Potrzebuję chwili. Możemy się zatrzymać na chwilę?

- Oczywiście, siostrzyczko – zapewnił ją. – Zapewnię ci spokój tak długo, jak będziesz tego potrzebować.

Kobieta skinęła głową i usiadła po turecku dokładnie tam, gdzie stała. Tobirama tymczasem wykonał technikę podziału cienia i posłał siebie i swoje trzy klony na cztery strony świata. Wokoło roiło się od ninja byłej wioski Dźwięku, w końcu wyłapywali ich teraz, ale Tobirama wiedział, że jeśli siostra potrzebuje spokoju i ciszy, jego obowiązkiem jest jej zapewnić wszystko, czego blondynka wymagała.

Kat odetchnęła, przymknęła oczy i dość szybko odcięła się od wszystkiego, co było wokół niej. W głębi siebie widziała tylko ciemność, ale znała to miejsce doskonale i wiedziała, że jeśli będzie wpatrywać się wystarczająco długo w mrok, nicość w końcu jej odpowie, pokazując jej dokładnie to, czego wymagała.

„Oh. – Cichy szept Wokamina rozległ się w jej umyśle, gdy w końcu kobieta otworzyła oczy. – Cóż za niefortunny i szczęśliwy rozwój wydarzeń nas czeka, maleńka.”

„Owszem – potwierdziła. – Wolałabym zatrzymać tę niefortunną część, Wokamina.”

„Możesz próbować – wyznał wilk. – Los bywa jednak bardzo przewrotny i nie lubi, gdy mu się sprzeciwiasz. Pamiętasz?”

Kat fuknęła tylko przez nos, podnosząc się z ziemi. Tak, doskonale o tym pamiętała. To bolesne doświadczenie wciąż nawiedzało ją w jej koszmarach.

- Czy wszystko w porządku, siostrzyczko?

Tobirama pojawił się przed kobietą i zerknął na nią uważnie.

- Tak – potwierdziła z uśmiechem, unosząc dłoń do jego zadrapanego policzka. – Czy długo mi to zajęło?

- Nie – odpowiedział, uśmiechając się radośnie. – Ale nie zostało ci już nic z zabawy. Zająłem się wszystkimi uciekinierami z ostatniej kryjówki, siostrzyczko.

Kat pokiwała głową.

- Musimy wrócić do siedziby, braciszku – poinformowała. – Jak najszybciej.

Tobirama skinął głową i razem z Kat ruszyli przez spalony niemal doszczętnie przez ogień Uchihy las.

 

~ * ~

 

Kiba z niezadowoleniem spojrzał na Akamaru, ale pies od kilku minut węszył bez większego skutku na polanie przy wodospadzie. Ślad Hinaty urywał się dokładnie tutaj i ani pies, ani właściciel zwierzaka nie potrafili zlokalizować, gdzie podziała się kobieta.

- Coś jest bardzo nie tak, Akamaru – jęknął Kiba. – Hinatka jest… Widzisz to, prawda?

Pies zaskomlał żałośnie, ale w końcu wraz ze zrezygnowanym właścicielem opuścił polanę.

 

~ * ~

 

- Gdzie byłeś? – Kakuzu uniósł głowę, gdy Hidan wszedł cicho do jaskini.

- Na spacerze – odpowiedział kosiarz. – Czy to ważne?

- Ważne – odpowiedział mu zamaskowany. – Zawaliliśmy jedną misję. Nie plącz się po okolicy bez celu, bo druga misja też pójdzie się jebać, a żaden z nas nie chciałby znowu podpaść Dealupus, czyż nie?

Hidan mruknął coś tylko, siadając z niezadowoloną miną przy ognisku. Nad płomieniami zawieszony był mały czajnik, z którego unosił się przyjemny zapach parzonych ziół. Kakuzu siedział tuż przy ognisku, na małej kartce wypisując krótki raport dla Lidera.

- Spokój? – zapytał po chwili ninja z Wodospadu.

- Latają jak psy za suką, w prawo i w lewo – mruknął Hidan. – Wokół harmider jakich mało, a my jesteśmy w samym środku tego pierdolnika.

- Też uważam, że powinniśmy to przeczekać – odpowiedział ponuro Kakuzu. – Kat jednak uparła się, żeby nas tu wysłać. Uchiha poradziłby sobie lepiej, nawet Deidara dałby radę to ogarnąć łatwiej z powietrza.

Hidan westchnął i spojrzał na palący się przed nim ogień.

- Ona nigdy nie robi niczego bez powodu – mruknął cicho.

- Owszem – potwierdził Kakuzu, składając papier w niewielkiego ptaka origami. – Widocznie mamy tu coś więcej do załatwienia niż śledzenie lisa.

Tym razem Hidan nie odezwał się. Nie miał zielonego pojęcia, co chodziło po głowie Dealupus. Właściwie to chyba nikt nie wiedział, co myślała i co miała w planach blondynka. Ufali jej jednak wszyscy i absolutnie nie mieli zamiaru się jej w niczym sprzeciwiać.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz