Dwóch mężczyzn, ubranych w
długie płaszcze z wymalowanymi na nich chmurkami, cicho skradało się pośród
ciemnego lasu. Byli już w Liściu i teraz mieli odnaleźć jedynie sakryfikanta
dziewięcioogoniastego. Przed nimi rozciągała się sporej wielkości rzeka, która
kilka metrów za nimi opadała gwałtownie w dół.
- Musimy przejść przez most –
poinformował niechętnie Kakuzu. – Inaczej się nie da, nie przeskoczymy tego.
Hidan przyjął to bez żadnego
niepotrzebnego komentarza. Obaj skierowali się w stronę mostu. Lustrując teren
wokół, ostrożnie weszli na mocną konstrukcję. Gdy byli dokładnie na środku,
przed nimi i za nimi pojawiło się kilkunastu członków oddziału ANBU.
- Ah, niech to szlag – jęknął
Hidan.
- Stójcie! – zawołał jeden z
ANBU. – Jesteście zatrzymani przez oddział specjalny Liścia! Poddajcie się, a
nie...
Nie dokończył, gdyż szerokie
ostrze kosy wpiło się w jego brzuch. Hidan wyjął broń, a ciemna posoka zalała
most.
- Milcz, bo pan Jashin słuchać cię
nie może – stwierdził Jashinista.
- Hidan! – warknął Kakuzu.
- Sami zaczęli! – Jashinista
rozłożył ręce w obronnym geście.
Atak białowłosego był sygnałem
do ataku dla pozostałych członków ANBU. Kilka kunai wbiło się w pierś Hidana.
Krzyknął, ale nie upadł. Wyjął ostrza, a z ran wypłynęła jasna krew. Białowłosy
zamachnął się kosą i zaatakował oddział ANBU przed sobą. W tym samym czasie
Kakuzu walczył z kilkoma ze swojej strony.
Na moście rozpętała się groźna
walka. Kakuzu, w przeciwieństwie do kompana, musiał unikać latających wokoło
ostrzy, ale radził sobie w pojedynku nie gorzej niż Jashinista. Po kilku
minutach zostało zaledwie kilku członków ANBU, reszta leżała nieprzytomna na
moście.
Kakuzu i Hidan stanęli do siebie
plecami, osłaniając siebie nawzajem.
- Jak długo jeszcze wytrzymasz?
– zapytał Hidan półszeptem.
- Co ja, Kat żeby walczyć
dwadzieścia cztery na dobę?! – warknął w odpowiedzi Kakuzu. – Albo kończy to
szybko, albo się zmywajmy!
- Kończymy – zadecydował
Jashinista.
Zaatakował ponownie, raniąc
jednego z przeciwników. Syknął, gdy któryś wbił mu kunai w ramię. Odtrącił go i
uderzył mu w dłoń jego własną bronią, którą wcześniej wyjął z ciała. Kakuzu
powalił jeszcze kilku ANBU. Mimo ciężkiej sytuacji obaj byli w stanie walczyć
tak, by żadnemu z przeciwników nic wielkiego się nie stało. Owszem, uważali to
za głupotę i niepotrzebne marnowanie czasu i sił, ale obawa przed milczącą
złością Kat była naprawdę ogromna.
Nagle któryś z ANBU popchnął
Hidana na barierkę mostu. Drewno złamało się pod ciężarem ciała Jashinisty.
Białowłosy z trudem utrzymał się na nogach, ale jeden z przeciwników popchnął
go i Hidan wpadł do wody. Kakuzu rozprawił się z resztą ANBU tak, że został już
jako jedyny przytomny na moście. Spojrzał na toń wody.
Nie wiedział, że Jashinista
stracił przytomność, niefortunnie uderzając głową o kamień na dnie rzeki.
Bezwładnie ciało spłynęło rzeką w dół, a potem wraz z wodospadem spadło z progu
skalnego. Woda wyrzuciła Hidana na piaszczysty brzeg, daleko od miejsca walki z
ANBU.
Z ust mężczyzny wylewała się
woda, która wypełniała płuca. Mimo to Jashinista żył, gdyż taki dar otrzymał od
swojego boga. Nie otworzył jednak oczu, ani nie podniósł się. Jego serce biło
miarowo, choć bardzo słabo. Zawieszona na plecach kosa dodatkowo utrudniała
oddychanie i aż dziw brał, że rzeka zdołała wyrzucić na brzeg ciało chłopaka z
tak ciężką bronią.
Tymczasem Kakuzu wściekł się na
moście. Hidan nie wypływał, nie dawał znaku życia, po prostu się rozpłynął.
Kakuzu przeszukał nieprzytomnych ANBU, ale nie znalazł nic ciekawego. Szybko
zszedł z mostu i skierował się brzegiem rzeki, aż natrafił na wodospad.
- Kat mnie zabije – stwierdził
po chwili, patrząc w rozciągający się przed nim krajobraz. – Pieprzony
masochisto, ja chcę żyć do cholery!
Mruknął coś jeszcze wściekle,
ale to wcale nie pomogło mu w odnalezieniu Hidana. W końcu zdecydował, że
poszuka go rankiem. Liczył też na to, że jak często na ich misjach, Jashinista
po prostu się w którym momencie znajdzie.
Kakuzu usiadł pod jednym z drzew
i otulił się szczelniej płaszczem. Zastanawiał się, co by to było, gdyby nie
znalazł Hidana. Jeśli nie spotka go w ciągu dwóch dni, ma obowiązek powiadomić
Pein’a. I to nie po to, żeby Liderek wiedział, ale po to, żeby Kat zaczęła
szukać zagubionego. Mało to już tak Deidara i Sasori męczyli się z Tobi’m?
Praktycznie na każdej ich wspólnej misji brunet gdzieś się gubił.
Kakuzu zaczął zastanawiać się,
co zrobi mu Kat, gdy dowie się, że zgubił Hidana. Jeszcze nigdy nie zdarzyło
się to na ich wspólnych misjach. Zawsze świetnie im się współpracowało, chociaż
Hidan przejawiał całkowicie odmienne poglądy niż Kakuzu.
Szarooka na pewno nie będzie
zadowolona. Miała duży, nawet bardzo duży sentyment do Hidana.
- To nie będzie miłe popołudnie
– stwierdził posępnie Kakuzu.
W oddali zawył samotny wilk.
Kakuzu westchnął ciężko. Jeśli odnajdzie wcześniej jakiegoś wilka, przekaże mu
wiadomość dla Szarookiej. Ze wszystkich pomysłów wolał jednak ten, w którym
Hidan się odnajduje i to w jednym kawałku.
~ * ~
Wieść o walce oddziału ANBU
rozniosła się głośnym echem po Liściu. Matki nie pozwalały wychodzić swoim
dzieciom, shinobi wciąż patrolowali ulice miasta, oddziały specjalne
przeczesywały tereny osady. Członków Brzasku jednak nie zauważono. Ślad po nich
zaginał tak, jakby to nie oni zaatakowali i pokonali cały oddział ANBU.
Szósty Cień Wioski Liścia,
Kakashi Hatake, wiedział, że walka z Brzaskiem to nie żarty. Wszyscy shinobi,
począwszy od chuninów wzwyż, stawili się w sali narad. Naruto, Sakura oraz Sai otrzymali
specjalne zadania, znane tylko im i Kakashi’emu. Hinata rzuciła smutne
spojrzenie ku blondynowi, ten jednak zajęty był rozmową z Haruno. Hyuga
spuściła głowę.
- Wszystko dobrze, Hinatka? –
zapytał ja Kiba.
- Tak, Kiba – odpowiedziała mu
szybko. – Nic mi nie jest.
W końcu Kakashi stanął przed wszystkimi.
- Brzask bezpośrednio zagraża Liściowi
– zauważył. – Wszyscy shinobi mają obowiązek bezwzględnie zabić członków Brzasku.
Nie proszę was o walkę sam na sam, wiem, że to jest wręcz niemożliwe. Aby
pokonać Brzask musimy się połączyć i…
Dalsze słowa Hatake przepłynęły
tuż obok Hinaty. Hyuga wpatrywała się tępo w podłogę przed sobą. Brzask – kim
oni byli? Zbierali demony, ale po co? Po co była im moc ogoniastych? Dlaczego
byli niepokonani? Co czyniło ich silnymi? Co w sobie posiadali, że mogli mieć
wszystko?
Wszystko. Hinata nie chciała
mieć wszystkiego. Kiedyś wystarczyłby jej tylko Naruto i jego miłość, ale
teraz? Nawet tego nie chciała. Sama już nie wiedziała, czego chce, a czego nie.
„Miłości – pomyślała cierpko. –
Ale nie miłości Naruto. Kogoś innego.”
Spojrzała na Kibę, który uważnie
słuchał słów Hatake. W tym momencie coś w jej sercu drgnęło tak, że odwróciła
wzrok, czerwieniąc się nieco. Dlaczego? Tak zachowywała się jedynie przy Naruto
– ale to było kiedyś. A teraz? Czy Kiba...
Kiba. Ostatni był dla niej taki
miły. Naprawdę miły. O ile też słyszała, przestał latać za wszystkimi
dziewczynami dookoła. Tak, jakby czekał na jedną, konkretną. Dlaczego był dla
niej taki miły? Czyżby tu chodziło o nią...?
Sama skarciła się za tak głupie
myślenie. Kiba?! Gdzie Kiba mógłby się nią zainteresować? To niedobrzeczne!
W końcu wykład Kakashi’ego się
skończył i shinobi opuścili salę narad. Hinata skierowała się w stronę swojego
domu.
- Hinatka! Hinatka! – usłyszała
za sobą głos Kiby. – Poczekaj!
Zatrzymała się i spojrzała nieco
zaskoczona na Kibę.
- Może cię odprowadzić? –
zapytał Inuzuka.
- Nie, nie trzeba, Kiba –
szepnęła, uśmiechając się lekko. – Nic mi nie będzie.
- Ale... – zaczął Kiba.
- Przecież nie idę blisko
miejsca ataku – zauważyła. – Na ANBU napadli o wiele wyżej w górze rzeki. Nie
martw się, Kiba. Wrócę prosto do domu.
Odwróciła się i samotnie ruszyła
ścieżką w stronę domu. Kiba spojrzał za nią tęsknie, ale nie powiedział nic.
Hinata tymczasem objęła swoje ramiona rękoma i ruszyła do domu. Czuła chłód
nocy, ale nie chciało jej się wracać tak szybko do domu. Skręciła w całkiem
inną ścieżkę, która prowadził nad rzekę. Blask księżyca oświetlał piaszczysty
brzeg i...
Dziewczyna zamarła, gdy
zauważyła leżącą na brzegu rzeki postać. Mężczyzna nie poruszał się. Hyuga
podeszła bliżej. Z przerażeniem zdołała rozpoznać płaszcz Brzasku. Głos uwiązł
jej w gardle, nie potrafiła się ruszyć. Po kilku minutach przekonała się, że
wróg nie porusza się i właściwie kobieta nie była nawet pewne, czy ninja żyje.
Sama nie wiedział, co podkusiło
ją, by zbliżyć się do obcego. Powinna była uciec i zawiadomić kogokolwiek, ale
jakoś nie mogła. W końcu zbliżyła się na tyle, by usłyszeć równy, choć płytki
odgłos oddechu chłopaka. Przyglądnęła mu się bliżej. Zamknięte oczy, na wpół
rozchylone usta. Leżał twarzą do ziemi, a na policzku osadziły się kryształki
piasku. Białe włosy rozsypały się dookoła jego twarzy. Dziewczyna spojrzała na
broń mężczyzny – dużą kosę o trzech ostrzach.
Hinata uklękła przy chłopaku i
delikatnie rozpięła pasek przytrzymujący kosę. Z trudem odrzuciła broń z ciała
białowłosego. Było pewne, że żył, ale czy jego życie nie zależało teraz od niej?
A ona miała obowiązek zabić wroga.
Delikatnie obróciła chłopaka na
plecy. Oddychał płytko, a jego serce biło słabo, nawet bardzo słabo. Żył jednak.
Hinata spojrzała rozpaczliwie na jego twarz, jakby mając nadzieję, że w niej
znajdzie odpowiedź, co ma dalej czynić. Z jego ust wypłynęła stróżka wody.
Hinata automatycznie otarła ja swoją ręką.
Zdawszy sobie sprawę, co robi,
cofnęła przerażona dłoń. Mężczyzna nawet mimo dotyku nie obudził się, przez co
Hyuga poczuła się nieco pewniej. Dokładnie otarła wodę i piasek z twarzy ninja,
dodatkowo odgarniając mu mokre, białe włosy z czoła. Zarumieniła się, gdy zdała
sobie sprawę, jak przystojny jest białowłosy. Pociągła twarz, równe rysy, nieco
rozchylone usta i przymknięte oczy dodawały mu uroku.
Hinata rozejrzała się wokoło.
Nie zauważyła ani nie wyczuła innej osoby. Jeszcze raz spojrzała na twarz
białowłosego. Nie uważała, że jest to oblicze mordercy, czy przestępcy klasy S.
Kosa o potrójnych ostrzach, płaszcz oraz ogólna renoma Brzasku mówiły jednak
coś zupełnie innego.
I cóż miała teraz zrobić?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz