Tobirama przechylił głowę na
jeden bok, a po chwili na drugi. Powtarzał ten ruch raz za razem tak długo, aż
całe jego ciało kołysało się na prawo i lewo.
Na jego zachowanie Kat nie
zwróciła najmniejszej uwagi, wciąż przeglądając zwoje i poprawiając widniejące
tam pieczęcie. Dealupus siedziała w swoim pokoju przy dużym biurku, które
zawalone było papierami i zwojami.
Tobi z kolei nadal kołysał się
na łóżku, wpatrując w kobietę. Gdy jego nieme starania nic nie dały, wychylił
się mocno i zamruczał z jękiem niczym skarcone dziecko.
- Tobirama? – Kat uniosła w
końcu głowę znad zwoju.
- Martwi cię coś – zauważył
cicho Uchiha, prostując się na łóżku. – Chodzi o Hidana?
- Nie – zaprzeczyła, wracając do
wpisywania pieczęci do zwoju. – Hidan regeneruje się dobrze, zapewne w ciągu
kilku godzin się obudzi.
Tobi odetchnął tylko i wstał z
łóżka, po czym podszedł do Dealupus i przyklęknął przy niej. Zerknęła na niego
nieco speszona, zwłaszcza że chłopak wziął jej ręce w swoje i ścisnął mocno.
- Zatem chodzi o Hyugę?
Kat skrzywiła się nieco, zaraz
jednak przymknęła oczy i odetchnęła.
- To nic, Tobirama – zapewniła,
układając dłoń na jego policzku. – Najważniejsze, żeby Hidan był szczęśliwy.
- Jesteś nadal beznadziejna we
wszelkich kłamstwach, siostrzyczko – zapewnił ją, uśmiechając się uroczo. –
Nienawidzisz Hyuga.
Dealupus przewróciła tylko
oczyma.
- Teraz to nie ma znaczenia –
wyznała cicho. – Tak będzie dobrze, Tobirama.
- Jestem tu zawsze dla ciebie –
wyznał Uchiha. – Pamiętaj też, że Hidan nie będzie od ciebie niczego wymagał
wobec Hinaty.
- Wiem, wiem. – Kobieta
zamachała rękoma i podniosła się. – W ogóle czy ty nie powinieneś być na misji,
hm?
- Skończyłem ją rano – zaśmiał
się Tobirama. – Wiesz, to rano, które było jakieś siedem godzin temu.
- Oh – westchnęła Kat. –
Powinnam sprawdzić, co u Hidana.
Tobirama pokiwał głową i podniósł
się wraz z kobietą. Nim wyszli, Uchiha założył na twarz maskę, poprawił swój
kołnierz i zamachał zabawnie rękoma.
- Gotowy! – zaśpiewał słodkim
głosikiem.
Kat zaśmiała się tylko i
otworzyła drzwi, a Tobi pobiegł z krzykiem w swoją stronę.
~ * ~
Hinata odetchnęła i odgarnęła z
czoła Hidana jego jasne włosy. Ninja spał wciąż, mimo że bandaży, które
okrywały jego do niedawna niekompletne ciało, ubywało.
Siedziba Brzasku była wybudowana
w systemie jaskiń. Hinata widziała dość dobrze, jak potężne jest to założenie,
plątanina korytarzy mogła przyprawić o zawrót głowy. Hyuga wychodziła rzadko z
pokoju Hidana, znała drogę do kuchni i jeszcze nie odważyła się zagłębić w inne
korytarze. Przerażał ją zarówno półmrok, jak i inni członkowie Brzasku.
Cichy jęk od razu zwrócił uwagę
kobietki. Hinata usiadła bliżej leżącego na łóżku Hidana i ujęła jego rękę w
swoje palce.
- Hidan?...
- Wszystko mnie napieprza –
wymruczał niechętnie Hidan. – Co się stało?
- Hidan!
Mężczyzna jęknął nieco głośniej,
gdy do jego ciała dopadła Hyuga. Zaraz jednak zamrugał oczyma i uśmiechnął się
lekko.
- Hinatka?
- Hidan, nic ci nie jest –
wyłkała. – Tak się cieszę, że ci nic nie jest.
- Co się… właściwie niewiele
pamiętam, Hinatka.
- Najważniejsze, że tu jesteś!
Hidan odetchnął i przymknął
oczy, obejmując jedną dłonią tulącą się do niego Hinatę. W końcu jednak
podniósł się i rozejrzał.
- Jak się tu znalazłem?
- Pani Kat mówiła, że przyniosła
cię wraz z… Kakuzu? – wyjaśniła niepewnie Hinata.
- Hm, to podobne do niej i
niepodobne do niego – parsknął śmiechem Hidan. – Co ty tu robisz, hm, Hinatka?
- Pani Kat mnie sprowadziła –
odpowiedziała Hyuga. – Zaraz po tym, jak Kiba i ty… Oh, Hidan! Myślałam, że cię
straciłam.
Hidan parsknął tylko śmiechem.
- Jestem nieśmiertelny,
pamiętasz? – zaśmiał się. – Chodź tu.
Hyuga z chęcią dała się objąć
Hidanowi. Jashinista niemal natychmiast złożył na jej ustach czuły, długi
pocałunek. Jęknęła cicho, nie odsunęła się jednak. Wręcz przeciwnie – jeszcze
chętniej wtuliła się w Hidana, obejmując jego szyję i szczękę swoimi rękoma.
- Zakładam, że długo mnie nie
było – zaśmiał się po chwili Hidan.
- Bardzo długo – odpowiedziała.
Hidan uśmiechnął się tylko i
jeszcze raz przygarnął Hinatę do siebie. Poddała mu się całkowicie, pozwalając
zarówno się pocałować, jak i ułożyć na łóżku tuż pod ciałem Jashinisty.
- Hidan, na pewno nic ci nie…
- Nic mi nie jest – zaśmiał się.
– Hinata… tęskniłem. Nie mam pojęcia, ile minęło czasu, ale tak cholernie za
tobą tęskniłem.
Gdy pocałował Hyugę po raz
kolejny, kobieta nie sprzeciwiała mu się, sama mocno obejmując mężczyznę i z
jękiem poddając się jego czułym gestom, słowom i pragnieniom.
~ * ~
- Kat, dobrze, że jesteś.
Dealupus odwróciła się i
uśmiechnęła czule.
- Sasori, coś się stało?
- Nic złego – zapewnił od razu. –
Wyniki Hidana wyglądają naprawdę dobrze. Byłaś u niego dzisiaj?
- Nie, jeszcze nie – wyznała. –
Właśnie idę. Chcesz pójść ze mną? Zobaczysz, czy nie dałoby się go wybudzić
czymś.
Sasori skinął głową i razem z
Kat ruszyli do pokoju Hidana. Dealupus w trakcie marszu cały czas rozmawiała z
lalkarzem i tak, jak to miała w zwyczaju, drzwi do pokoju Jashinisty po prostu
otworzyła, nie pukając, ani nie wołając, że wchodzi.
W progu zamarła, podobnie
zresztą, jak Sasori. Po chwili jednak uśmiechnęła się i zamachała ręką.
- Dzień dobry, Hinata. Dzień
dobry, Hidan – przywitała się. – Jak już sprawdzicie, czy wszystko mu działa,
niech się zgłosi do laboratorium, w porządku?
Hinata, czerwona jak piwonia,
pokiwała głową. Kat zamknęła za sobą drzwi i zaśmiała się, po czym zerknęła na
Sasoriego, który szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w zamknięte już drzwi.
- Sasori? – zapytała czule. –
Hej, Sasori.
Lalkarz wstrząsnął głową, a zaraz
rzucił ku Dealupus płochliwe spojrzenie. Kat zakładała, że gdyby jego drewniane
policzki mogły się zaczerwienić, byłby nie mniej zawstydzony niż Hinata.
- No już, już – wymruczała
pojednawczo Kat. – Jeśli chcesz, też mogę z tobą…
- Nie kończ! – syknął,
odwracając się od niej. – Idę do laboratorium. Nie idź za mną!
Kat zaśmiała się tylko i pokiwała
głową.
- Dobrze się bawisz?
- Liderze. – Kat odwróciła się i
zasalutowała. – Nie wiem, co Lider ma na myśli, naprawdę.
- Nie pierdol – syknął Pein. –
Co z Hidanem?
- Jest… eee… zajęty – przyznała
kobieta.
- Obudził się? Powinien zdać
raport i…
- Teraz to raczej nie da rady,
Liderze. – Kat stanęła tuż przed drzwiami do pokoju Hidana, wciąż salutując
komicznie. – Wie Lider… nie widzieli się całkiem sporo.
- I? – Pein zmarszczył brwi.
- No jak Lider nie widzi długo
Konan, to też woli, żeby nikt mu do pokoju nie wchodził, nie?
Pein zamarł, a po chwili
zaczerwienił się i odchrząknął.
- Niech zgłosi się później –
polecił. – Ty też.
- Jasne, Liderze! – zawołała
Kat.
Pein skierował się do swojego
gabinetu, a Kat odetchnęła i uśmiechnęła się lekko. W końcu skierowała się do
wyjścia z siedziby. Było przyjemne, ciepłe popołudnie, Dealupus skierowała się
zatem leśną ścieżką na spacer, w rękach raz po raz mnąc swój zielony, stary,
wiele razy naprawiany szal z targu w Piasku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz