Brunet, ledwo sprawiwszy, że
Naruto wstał z ławki, już mocno uderzył blondyna w policzek tak, że ten z
powrotem zatoczył się na drewniane siedzenie. Tobi usłyszał pisk Hinaty, ale
nie zareagował – był nazbyt wściekły, by przestać. Jego kolejny cios sprawił,
że drewniane belki w ławeczce złamały się, a Naruto uderzył o ziemię.
- Nie! – zawołała Hyuuga.
Dziewczyna stanęła przed
napastnikiem i przyjrzała mu się dokładnie. Jej oczy nagle rozszerzyły się, gdy
w nieznajomym poznała swojego nowego przyjaciela – Tobiego. Chłopak nie miał na
sobie ani płaszcza Brzasku, ani swojej maski. Jego twarz osłaniał zielony szal,
a czarne oczy zmrużone były ze złości.
- Ty! – warknął Naruto.
Chłopak skoczył na Uchihę,
upadając wraz z nim na ziemię. Hinata zapiszczała tylko z przerażenia, co
jednak nie powstrzymało ani Naruto, ani tym bardziej Tobi’ego. Brunet uderzył
Uzumakiego w brzuch, a ten odpłacił mu się mocnym ciosem w policzek.
- Przestańcie! – zawołała
Hinata. – Przestańcie obaj!
Uzumaki drgnął lekko, słysząc
głos Hinaty. Tobi jednak wpatrywał się w przeciwnika. Jego gorąca, uchihańska
krew i gwałtowny temperament nie pozwoliły mi na opanowanie własnych emocji.
Wiedział, że to, co robi, jest głupie i szczeniackie, ale w tym momencie nie
myślał o niczym innym, jak o spraniu blondyna na kwaśne jabłko. Jego ciosy,
gwałtowne i mało precyzyjne, pozwalały mu wyładować wściekłość i żal.
- Naruto, dość! Tobi! Tobi,
przestań!
Gdy i te słowa nie powstrzymały
walczących, Hinata podbiegła do nich i stanęła między nimi. Tobi rozszerzył
gwałtownie oczy i natychmiast sparował własny cios tak, ze trafił on w
powietrze, a nie w dziewczynę. Złapawszy białooką za rękę, przyciągnął ją do
siebie i drugą ręką sparował na otwartą dłoń cios blondyna.
- Naruto, przestań... – jęknęła
Hyuga.
- Puść ją – warknął Uzumaki.
Hinata sama wyrwała się z objęć
Tobiego i stanęła obok, patrząc ze łzami w oczach na dwóch chłopaków.
- Przestańcie – jęknęła. – Obaj.
- Hinata... – szepnął Naruto,
podchodząc do dziewczyny.
- Nie! – zawołała. – Nie.
Białooka odwróciła się i
pobiegła przed siebie, a Naruto opuścił dotąd wyciągniętą dłoń. Zmrużywszy
oczy, odwrócił się do swojego przeciwnika, bruneta jednak obok już nie było.
Tymczasem Hinata biegła jak na
złamanie karku przed siebie. Co chwila ocierała spod oczu jasne łzy. Zamazany
przez słone krople obraz sprawiał, że dziewczyna co chwila potykała się o
gałęzie i korzenie, aż w końcu wylądowała jak długa na ziemi. Skuliwszy się na
niej, załkała głośno, otaczając ramiona rękoma.
- Hinatka – usłyszała cichy
głos.
- Zostaw mnie – warknęła. – Zostaw!
- Nie – zaprzeczył cichym,
melodyjnym tonem. – Nie zostawię.
Nim dziewczyna zdążyła
zaprotestować, Tobi podniósł ją i wtulił w swój rozgrzany tors. Dziewczyna
krzyknęła i szarpnęła się, jednak brunet trzymał ją mocno przy sobie, nie
pozwalając odejść.
- Puść! – jęknęła. – Puść
mnie...
- Nie chcę cię puścić, Hinata –
zawołał swoim melodyjnym głosem. – Nie puszczę cię. Nie zostawię. Ja cię
kocham.
Dziewczyna nagle zamarła w
ramionach Tobiego, pozwalając umysłowi, by przeanalizował ostatnie zdanie
kruczowłosego słowo po słowie, a każde słowo litera po literze. W końcu sens
wypowiedzi dotarł do mózgu dziewczyny, przez co ta uniosła wzrok i spojrzała na
Tobiego. Zielony szal zsunął się z twarzy bruneta, ukazując równe rysy twarzy.
Czarna grzywka opadała na niemal szlacheckie czoło, przysłaniając też
spojrzenie czarnych oczu. Delikatnie rozchylone usta drżały z niepewnością.
Ręce Uchihy mocno zaciskały się na ramionach dziewczyny tak, jakby nie chciały
dopuścić choćby do minimalnego oddalenia się jej osoby od ciała bruneta.
- T-tobi... – szepnęła.
- Przepraszam – szepnął,
wtulając ją w siebie. – Przepraszam. To było szczeniackie. Nie powinienem go
tak zaatakować. Przepraszam. Przepraszam, Hinata.
- Przestań mówić – szepnęła.
Tobi zamilkł posłusznie,
układając jedynie głowę na ramieniu dziewczyny.
- Czy... czy ty naprawdę mnie
kochasz? – zapytała.
Chłopak spojrzał dziewczynie w
oczy i skinął głową.
- Najmocniej na świecie –
szepnął. – Jak nikogo innego.
Dziewczyna przymknęła nieco oczy
i oparła głowę o obojczyk chłopaka, rozluźniając mięśnie. Tobi odetchnął z ulgą
i mocniej przytulił się do białookiej, wciskając nos w jej miękkie i pachnące
jaśminowym szamponem włosy.
- Co... co teraz będzie? –
zapytała go cichutko.
- Nie wiem, Hinata – odszepnął
jej. – Nie wiem.
Dziewczyna mocniej przylgnęła do
ramion chłopaka, czując, jak jego ciepło, bijące od nienaturalnie rozgrzanego
ciała, powoli ogarnia i jej organizm, dając dziwnie miłe uczucie spokoju i
bezpieczeństwa.
Nagle chłopak złapał Hyugę wpół
i mocno przytrzymując przy sobie, odskoczył na bok, czarnymi oczyma obserwując
stojącą przed nim grupę ludzi.
Przed szeregiem ninja stał
widocznie ich przywódca, szarowłosy mężczyzna z maską na twarzy. O ile dobrze
Tobi pamiętał, miał on na imię Hatake Kakashi i przewodził drużynie, w której
znajdowała się młoda Haruno oraz sakryfikant Lisa, dziewięcioogoniastego demona.
Wspomniana dwójka młodych ninja stała za swoim nauczycielem, obserwując
zmrużonymi oczyma Tobiego i znajdującą się na jego rękach Hinatę, która mocno
wczepiała palce w ciemny golf swojego ukochanego.
- Zostaw ją – szepnął Hatake.
Tobi tylko cofnął się o krok,
lekko pochylając w przód. Wiedział, że walka w takiej sytuacji byłaby ciężkim
pojedynkiem. Już sparing trzech na jednego sprawiłby mu pewne kłopoty, a warto
było zaznaczyć, że kruczowłosy musiał jeszcze ochronić kogoś, kogo bardzo
kochał.
- Tobi, zostaw mnie – szepnęła
mu Hinata. - Zostaw mnie i uciekaj.
- Brzask nie ucieka – rzucił,
znów prąc w tył.
- Proszę... zrób to dla mnie –
jęknęła. – Idź już.
Dziewczyna zeskoczyła z rąk
bruneta, a gdy ten chciał złapać ją za rękę, nagle w jego stronę rzucił się
Uzumaki. Blondyn zaatakował, ale Uchiha w ostatniej chwili odsunął się na bok,
niekorzystnie dla siebie zwiększając odległość pomiędzy sobą, a Hinatą. Białooka
rzuciła ku niemu tylko tęskne spojrzenie i pozwoliła się odprowadzić obecnej
też na polanie Sakurze.
- Teraz mi nie zwiejesz... –
szepnął Naruto.
Tobi pochylił się w przód i
zmrużył niechętnie oczy. Widział, że z drugiej strony powoli do ataku przygotowuje
się Sai, a stojący w oddali Hatake szybko składa pieczęci. Tobirama wyprostował
się i rozłożył ręce, uwalniając spore pokłady chakry.
- Splot.
Całe jego ciało stanęło w
płomieniach, a każda komórka zamieniła się w czystą moc ognistej chakry. Tobirama
odetchnął głęboko, powoli uspokajając płomienie tak, że ogarnęły jego ciało,
pokrywając go delikatną warstwą płynnego ognia.
- W Wodzie Ukrycie! Wodny Smok!
Zza pleców Kakashiego wystrzelił
z niedużego jeziorka ogromny gad zbudowany z cieczy. Tobirama złożył kilka
pieczęci i wyciągnął rękę ku technice Hatake.
- Infero! – zawołał. – Ognisty Smok!
Potężny płomień w kształcie
potężnego gada ze skrzydłami wystrzelił ku wijącemu się smokowi z wody, a zanim
go dosięgnął, już sprawił, że ciecz, z którego był zbudowany gad, wyparowała z
sykiem. Ogień stłamsił się sam w sobie, pozostawiając po sobie suche i
nieprzyjemne powietrze.
- W Wodzie Ukrycie! Wielkiej
Fali Wodnej Zalanie!
Tobirama syknął, gdy potężna
masa wody uderzyła w jego ciało. Brunet zachwiał się i upadł, a masa cieczy
porwała go tak, że uderzywszy w drzewo, zsunął się po nim, zachłystując
podmywającą teren wodą. Jego ogień zgasł, a gorąca skóra parowała wilgocią. Nim
zdążył wstać, w jego twarz uderzyła pięść Naruto.
- Draniu! – zawołał blondyn.
Uchiha przyjął jeszcze kilka
uderzeń, by w końcu zablokować cios otwartą dłonią. Uniósłszy nogę, uderzył
blondyna w brzuch, przez co ten odleciał na kilkanaście metrów od niego.
Tobirama wstał chwiejnie i wypluł z ust trochę krwi. Wiedział, że nie stać go
na kolejne zainicjowanie Splotu, musiał wiec teraz liczyć na niższej rangi
techniki i siłę własnych mięśni.
Jego tęczówki zalśniły jego
własną linią krwi. Na białym tle wirowały czarne znaki. Chłopak w ostatniej
chwili zdołał zauważyć atakującego go z boku Saia, którego powstrzymał jedną
ręką i odrzucił na bok tak, że brunet uderzył we wstającego wolno Naruto.
- Takie techniki jak twoje
ogniste zużywają sporo chakry, co nie? – zapytał Hatake, pomagając wstać swoim
uczniom. – Nie zostało ci jej już wiele.
- Zostało jej wystarczająco dużo
– zaoponował Tobirama.
- Jesteś z Brzasku, ale możesz z
nami... – zaczął Kakashi.
- Współpracować? – zapytał z
ironią Tobi. – Zakumplować się? Zaprzyjaźnić się? Zdradzić z wami tych, którzy
znaczą dla mnie więcej niż moje własne życie? Zawieść moją siostrę? Stać się
bezwartościowym śmieciem? Chyba podziękuję, Hatake Kakashi.
- Jak wolisz – rzucił
szarowłosy. – Chciałem dać ci szansę.
Tobi prychnął pod nosem i
zacisnął pięść na wyciągniętym wcześniej sztylecie. Hatake zaatakował jako
pierwszy, zaraz za nim ruszył Uzumaki, a po nim i młody Sai. Tobi sparował
wszystkie ich ciosy i bez problemu ominął ich ataki.
- Element Drewna! Drewniana
Trumna!
Nagle wokoło kruczowłosego
wyrosły drewniane bale, które szybko zbiły się, tworząc mocne i trudne do
pokonania więzienie. Tobi uniósł nieco głowę i z niezadowoleniem zauważył, że
dał się zwieść atakom trójki na korzyść czwartego, ukrytego ninja. Chłopak
zacisnął tylko szczękę i uniósł jedną rękę do góry.
Gdy tylko dotknął palcem drewna,
to sczerniało i po chwili zwęgliło się, rozsypując na popiół. Tobirama kopnął
stworzone w ten sposób prowizoryczne drzwi i wyskoczył na zewnątrz. Niemal od
razu w jego stronę pomknęły szeregi kunai, które jednak chłopak zręcznie
ominął. To samo zrobił z kolejnymi drewnianymi belami, aż w końcu zdyszany
ciężkimi unikami i szybko wyprowadzanymi atakami, przysiadł na jednej z gałęzi
drzew.
- Teraz!
Krzyk Hatake dał do zrozumienia
Uchice, że coś znów jest nie tak. Jego ciało nagle zostało otoczone przez
dziwne liny, a gdy Tobi spojrzał na swój tors, zorientował się, że więzienie
tworzą dziwne, czarne węże. I o ile potrafił dobrze to ocenić, zbudowane one
były z czystego, czarnego tuszu.
O niczym więcej nie zdołał już
pomyśleć. Poczuwszy mocny ból w tyle głowy, opadł w ramiona ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz