10

 


Brunet, ledwo sprawiwszy, że Naruto wstał z ławki, już mocno uderzył blondyna w policzek tak, że ten z powrotem zatoczył się na drewniane siedzenie. Tobi usłyszał pisk Hinaty, ale nie zareagował – był nazbyt wściekły, by przestać. Jego kolejny cios sprawił, że drewniane belki w ławeczce złamały się, a Naruto uderzył o ziemię.

- Nie! – zawołała Hyuuga.

Dziewczyna stanęła przed napastnikiem i przyjrzała mu się dokładnie. Jej oczy nagle rozszerzyły się, gdy w nieznajomym poznała swojego nowego przyjaciela – Tobiego. Chłopak nie miał na sobie ani płaszcza Brzasku, ani swojej maski. Jego twarz osłaniał zielony szal, a czarne oczy zmrużone były ze złości.

- Ty! – warknął Naruto.

Chłopak skoczył na Uchihę, upadając wraz z nim na ziemię. Hinata zapiszczała tylko z przerażenia, co jednak nie powstrzymało ani Naruto, ani tym bardziej Tobi’ego. Brunet uderzył Uzumakiego w brzuch, a ten odpłacił mu się mocnym ciosem w policzek.

- Przestańcie! – zawołała Hinata. – Przestańcie obaj!

Uzumaki drgnął lekko, słysząc głos Hinaty. Tobi jednak wpatrywał się w przeciwnika. Jego gorąca, uchihańska krew i gwałtowny temperament nie pozwoliły mi na opanowanie własnych emocji. Wiedział, że to, co robi, jest głupie i szczeniackie, ale w tym momencie nie myślał o niczym innym, jak o spraniu blondyna na kwaśne jabłko. Jego ciosy, gwałtowne i mało precyzyjne, pozwalały mu wyładować wściekłość i żal.

- Naruto, dość! Tobi! Tobi, przestań!

Gdy i te słowa nie powstrzymały walczących, Hinata podbiegła do nich i stanęła między nimi. Tobi rozszerzył gwałtownie oczy i natychmiast sparował własny cios tak, ze trafił on w powietrze, a nie w dziewczynę. Złapawszy białooką za rękę, przyciągnął ją do siebie i drugą ręką sparował na otwartą dłoń cios blondyna.

- Naruto, przestań... – jęknęła Hyuga.

- Puść ją – warknął Uzumaki.

Hinata sama wyrwała się z objęć Tobiego i stanęła obok, patrząc ze łzami w oczach na dwóch chłopaków.

- Przestańcie – jęknęła. – Obaj.

- Hinata... – szepnął Naruto, podchodząc do dziewczyny.

- Nie! – zawołała. – Nie.

Białooka odwróciła się i pobiegła przed siebie, a Naruto opuścił dotąd wyciągniętą dłoń. Zmrużywszy oczy, odwrócił się do swojego przeciwnika, bruneta jednak obok już nie było.

Tymczasem Hinata biegła jak na złamanie karku przed siebie. Co chwila ocierała spod oczu jasne łzy. Zamazany przez słone krople obraz sprawiał, że dziewczyna co chwila potykała się o gałęzie i korzenie, aż w końcu wylądowała jak długa na ziemi. Skuliwszy się na niej, załkała głośno, otaczając ramiona rękoma.

- Hinatka – usłyszała cichy głos.

- Zostaw mnie – warknęła. – Zostaw!

- Nie – zaprzeczył cichym, melodyjnym tonem. – Nie zostawię.

Nim dziewczyna zdążyła zaprotestować, Tobi podniósł ją i wtulił w swój rozgrzany tors. Dziewczyna krzyknęła i szarpnęła się, jednak brunet trzymał ją mocno przy sobie, nie pozwalając odejść.

- Puść! – jęknęła. – Puść mnie...

- Nie chcę cię puścić, Hinata – zawołał swoim melodyjnym głosem. – Nie puszczę cię. Nie zostawię. Ja cię kocham.

Dziewczyna nagle zamarła w ramionach Tobiego, pozwalając umysłowi, by przeanalizował ostatnie zdanie kruczowłosego słowo po słowie, a każde słowo litera po literze. W końcu sens wypowiedzi dotarł do mózgu dziewczyny, przez co ta uniosła wzrok i spojrzała na Tobiego. Zielony szal zsunął się z twarzy bruneta, ukazując równe rysy twarzy. Czarna grzywka opadała na niemal szlacheckie czoło, przysłaniając też spojrzenie czarnych oczu. Delikatnie rozchylone usta drżały z niepewnością. Ręce Uchihy mocno zaciskały się na ramionach dziewczyny tak, jakby nie chciały dopuścić choćby do minimalnego oddalenia się jej osoby od ciała bruneta.

- T-tobi... – szepnęła.

- Przepraszam – szepnął, wtulając ją w siebie. – Przepraszam. To było szczeniackie. Nie powinienem go tak zaatakować. Przepraszam. Przepraszam, Hinata.

- Przestań mówić – szepnęła.

Tobi zamilkł posłusznie, układając jedynie głowę na ramieniu dziewczyny.

- Czy... czy ty naprawdę mnie kochasz? – zapytała.

Chłopak spojrzał dziewczynie w oczy i skinął głową.

- Najmocniej na świecie – szepnął. – Jak nikogo innego.

Dziewczyna przymknęła nieco oczy i oparła głowę o obojczyk chłopaka, rozluźniając mięśnie. Tobi odetchnął z ulgą i mocniej przytulił się do białookiej, wciskając nos w jej miękkie i pachnące jaśminowym szamponem włosy.

- Co... co teraz będzie? – zapytała go cichutko.

- Nie wiem, Hinata – odszepnął jej. – Nie wiem.

Dziewczyna mocniej przylgnęła do ramion chłopaka, czując, jak jego ciepło, bijące od nienaturalnie rozgrzanego ciała, powoli ogarnia i jej organizm, dając dziwnie miłe uczucie spokoju i bezpieczeństwa.

Nagle chłopak złapał Hyugę wpół i mocno przytrzymując przy sobie, odskoczył na bok, czarnymi oczyma obserwując stojącą przed nim grupę ludzi.

Przed szeregiem ninja stał widocznie ich przywódca, szarowłosy mężczyzna z maską na twarzy. O ile dobrze Tobi pamiętał, miał on na imię Hatake Kakashi i przewodził drużynie, w której znajdowała się młoda Haruno oraz sakryfikant Lisa, dziewięcioogoniastego demona. Wspomniana dwójka młodych ninja stała za swoim nauczycielem, obserwując zmrużonymi oczyma Tobiego i znajdującą się na jego rękach Hinatę, która mocno wczepiała palce w ciemny golf swojego ukochanego.

- Zostaw ją – szepnął Hatake.

Tobi tylko cofnął się o krok, lekko pochylając w przód. Wiedział, że walka w takiej sytuacji byłaby ciężkim pojedynkiem. Już sparing trzech na jednego sprawiłby mu pewne kłopoty, a warto było zaznaczyć, że kruczowłosy musiał jeszcze ochronić kogoś, kogo bardzo kochał.

- Tobi, zostaw mnie – szepnęła mu Hinata. - Zostaw mnie i uciekaj.

- Brzask nie ucieka – rzucił, znów prąc w tył.

- Proszę... zrób to dla mnie – jęknęła. – Idź już.

Dziewczyna zeskoczyła z rąk bruneta, a gdy ten chciał złapać ją za rękę, nagle w jego stronę rzucił się Uzumaki. Blondyn zaatakował, ale Uchiha w ostatniej chwili odsunął się na bok, niekorzystnie dla siebie zwiększając odległość pomiędzy sobą, a Hinatą. Białooka rzuciła ku niemu tylko tęskne spojrzenie i pozwoliła się odprowadzić obecnej też na polanie Sakurze.

- Teraz mi nie zwiejesz... – szepnął Naruto.

Tobi pochylił się w przód i zmrużył niechętnie oczy. Widział, że z drugiej strony powoli do ataku przygotowuje się Sai, a stojący w oddali Hatake szybko składa pieczęci. Tobirama wyprostował się i rozłożył ręce, uwalniając spore pokłady chakry.

- Splot.

Całe jego ciało stanęło w płomieniach, a każda komórka zamieniła się w czystą moc ognistej chakry. Tobirama odetchnął głęboko, powoli uspokajając płomienie tak, że ogarnęły jego ciało, pokrywając go delikatną warstwą płynnego ognia.

- W Wodzie Ukrycie! Wodny Smok!

Zza pleców Kakashiego wystrzelił z niedużego jeziorka ogromny gad zbudowany z cieczy. Tobirama złożył kilka pieczęci i wyciągnął rękę ku technice Hatake.

- Infero! – zawołał. – Ognisty Smok!

Potężny płomień w kształcie potężnego gada ze skrzydłami wystrzelił ku wijącemu się smokowi z wody, a zanim go dosięgnął, już sprawił, że ciecz, z którego był zbudowany gad, wyparowała z sykiem. Ogień stłamsił się sam w sobie, pozostawiając po sobie suche i nieprzyjemne powietrze.

- W Wodzie Ukrycie! Wielkiej Fali Wodnej Zalanie!

Tobirama syknął, gdy potężna masa wody uderzyła w jego ciało. Brunet zachwiał się i upadł, a masa cieczy porwała go tak, że uderzywszy w drzewo, zsunął się po nim, zachłystując podmywającą teren wodą. Jego ogień zgasł, a gorąca skóra parowała wilgocią. Nim zdążył wstać, w jego twarz uderzyła pięść Naruto.

- Draniu! – zawołał blondyn.

Uchiha przyjął jeszcze kilka uderzeń, by w końcu zablokować cios otwartą dłonią. Uniósłszy nogę, uderzył blondyna w brzuch, przez co ten odleciał na kilkanaście metrów od niego. Tobirama wstał chwiejnie i wypluł z ust trochę krwi. Wiedział, że nie stać go na kolejne zainicjowanie Splotu, musiał wiec teraz liczyć na niższej rangi techniki i siłę własnych mięśni.

Jego tęczówki zalśniły jego własną linią krwi. Na białym tle wirowały czarne znaki. Chłopak w ostatniej chwili zdołał zauważyć atakującego go z boku Saia, którego powstrzymał jedną ręką i odrzucił na bok tak, że brunet uderzył we wstającego wolno Naruto.

- Takie techniki jak twoje ogniste zużywają sporo chakry, co nie? – zapytał Hatake, pomagając wstać swoim uczniom. – Nie zostało ci jej już wiele.

- Zostało jej wystarczająco dużo – zaoponował Tobirama.

- Jesteś z Brzasku, ale możesz z nami... – zaczął Kakashi.

- Współpracować? – zapytał z ironią Tobi. – Zakumplować się? Zaprzyjaźnić się? Zdradzić z wami tych, którzy znaczą dla mnie więcej niż moje własne życie? Zawieść moją siostrę? Stać się bezwartościowym śmieciem? Chyba podziękuję, Hatake Kakashi.

- Jak wolisz – rzucił szarowłosy. – Chciałem dać ci szansę.

Tobi prychnął pod nosem i zacisnął pięść na wyciągniętym wcześniej sztylecie. Hatake zaatakował jako pierwszy, zaraz za nim ruszył Uzumaki, a po nim i młody Sai. Tobi sparował wszystkie ich ciosy i bez problemu ominął ich ataki.

- Element Drewna! Drewniana Trumna!

Nagle wokoło kruczowłosego wyrosły drewniane bale, które szybko zbiły się, tworząc mocne i trudne do pokonania więzienie. Tobi uniósł nieco głowę i z niezadowoleniem zauważył, że dał się zwieść atakom trójki na korzyść czwartego, ukrytego ninja. Chłopak zacisnął tylko szczękę i uniósł jedną rękę do góry.

Gdy tylko dotknął palcem drewna, to sczerniało i po chwili zwęgliło się, rozsypując na popiół. Tobirama kopnął stworzone w ten sposób prowizoryczne drzwi i wyskoczył na zewnątrz. Niemal od razu w jego stronę pomknęły szeregi kunai, które jednak chłopak zręcznie ominął. To samo zrobił z kolejnymi drewnianymi belami, aż w końcu zdyszany ciężkimi unikami i szybko wyprowadzanymi atakami, przysiadł na jednej z gałęzi drzew.

- Teraz!

Krzyk Hatake dał do zrozumienia Uchice, że coś znów jest nie tak. Jego ciało nagle zostało otoczone przez dziwne liny, a gdy Tobi spojrzał na swój tors, zorientował się, że więzienie tworzą dziwne, czarne węże. I o ile potrafił dobrze to ocenić, zbudowane one były z czystego, czarnego tuszu.

O niczym więcej nie zdołał już pomyśleć. Poczuwszy mocny ból w tyle głowy, opadł w ramiona ciemności.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz