2

 


Rankiem Hinata stanęła przed bramą Liścia. Na miejscu znajdował się już Neji oraz Sai. Czekali zatem jedynie na Kakashiego.

- Dzień dobry, Neji. – Hyuga przywitała się, lekko się kłaniając. – Dzień dobry, Sai.

Czarnowłosy Sai skinął ku kobiecie głową, a Neji uśmiechnął się do niej lekko. Odkąd Brzask zagrażał wiosce, a kilka lat temu Naruto miał swój mały pokaz w walce z Nejim, kuzyn Hinaty odnosił się do niej o wiele przyjaźniej.

- Gotowa? – zapytał Neji.

- Tak – odpowiedziała. – Czekamy na mistrza Hatake, prawda?

- Owszem – potwierdził Neji. – I pewnie trochę to potrwa. Wiesz, jak jest z mistrzem Kakashim.

Hinata skinęła tylko głową. Każdy wiedział, jak bardzo Hatake lubił się spóźniać i jak nie raz długo trzeba było na niego czekać. Młoda członkini klanu Hyuga usiadła obok Nejiego na niskim murku i spojrzała w bezchmurne niebo.

Po nieskończonym błękicie biegało tylko kilka jasnych, puchatych chmurek. Pogoda była przyjemna, ciepła, ale nie upalna. Hinata z przyjemnością wystawiła twarz ku jasnemu słońcu. Tuż za nią rosło potężne drzewo, którego liśćmi poruszał łagodny wiatr. Szum i ciepło sprawiały, że dziewczyna czuła się naprawdę przyjemnie.

Po godzinie do uszu trójki doszedł radosny głos:

- Dzień dobry!

Kakashi pomachał ku nim dłonią, a Neji rzucił mu tylko sceptyczne, nieco obrażone spojrzenie. Hatake zaśmiał się, nerwowo drapiąc się po karku.

- Taaaak… - zamruczał. – Może troszkę się spóźniłem.

- Troszkę – mruknął Neji. – W którą stronę ruszamy?

Kakashi podszedł do trójki i wyciągnął z kieszeni niewielką mapę, na której zaznaczono zarówno wszystkie kraje, jak i kilka dodatkowych punktów. Większość z czerwonych kropek znajdowała się w Kraju Rzek, tuż przy granicy z Liściem.

- To miejsca najczęstszych ataków Brzasku – poinformował Kakashi. – Zaczniemy zatem tutaj – poinformował, stukając w grupę czerwonych kropek na mapie. – Naszym głównym celem jest zdobycie jak największej ilości informacji na temat tej grupy. Szczególnie zależy nam na kobiecie, Szarookiej. To ich najsilniejszy członek i to o niej chcielibyśmy jak najwięcej się dowiedzieć.

- Czy będziemy z nimi walczyć? – zapytał Sai.

- Wolałbym tego uniknąć – przyznał Kakashi. – Nie będę jednak tracił okazji, gdy ich spotkamy bezpośrednio, zwłaszcza jeśli będą w mniejszej grupie. Brzask zwykle chodzi parami, o ile będzie taka możliwość, chciałbym ściągnąć tylu, ilu się da. Trzecią opcją jest pojmanie, przy sprzyjających wiatrach możemy podjąć się również tego.

Trójka młodych ninja pokiwała głowami i po chwili czwórka ruszyła przed -siebie, mijając ogromną, szeroko otwartą bramę Liścia. Gdy zniknęli za zakrętem, z drzewa, które rosło za niskim murkiem, wynurzył się Zetsu i przechylił głowę na bok.

- Katuś się ucieszy – zamruczał. – Bardzo się ucieszy.

 

~ * ~

 

Kat uśmiechnęła się i skinęła głową.

- To wszystko? – zapytała.

- Tak – potwierdził Zetsu. – Wyruszyli przed godziną, idą prosto na nas. Czy będziemy z nimi walczyć? Zabijemy ich wszystkich? Pojmiemy i zjemy?

- Nie, Zetsu – zaprzeczył Dealupus spokojnym tonem, uśmiechając się czule. – Nie będziemy jeść nikogo z Liścia.

Ninja skrzywił się tylko, po czym przechylił swoją głowę na bok. Tkwił w połowie w drzewie, przez co widoczne było tylko jego dwukolorowe ciało od pasa w górę.

- Dlaczego tak bardzo nie chcesz ich zabijać? – mruknął Zetsu. – Tak byłoby o niebo prościej.

- Właśnie dlatego tego nie zrobi – burknął stojący z tyłu Kakuzu. – Wybieranie prostych rozwiązań nie jest w jej stylu.

- Sprowadzanie kłopotów jest w jej stylu – potwierdził Hidan.

Kat jęknęła tylko, przewracając oczyma.

- Przesadzacie! – zawołała, machając rękoma. – Dziękuję, Zetsu. Miej na oku tych z Liścia, dobrze? Informuj nas na bieżąco.

Zetsu skinął głową i zniknął, wtapiając się w pień drzewa. Kat odwróciła się do reszty i z naburmuszoną miną rzuciła niezadowolone spojrzenie ku mężczyznom.

- Wcale nie sprowadzam kłopotów – mruknęła.

- Oczywiście, że sprowadzasz – zaprzeczył Hidan. – Cała jesteś jednym, wielkim kłopotem.

Kakuzu zaśmiał się, siedzący obok niego Tobi zachichotał po wariacku, a Kat fuknęła tylko przez nos i usiadła przy ognisku. Ciepło płomieni było przyjemne i nieco odgoniło nieprzyjemną wilgoć porannej rosy. Zapowiadał się piękny dzień, dobry zarówno na marsz, jak i na walkę.

- To wy jesteście paskudnie kłopotliwi. – Kat nalała sobie herbaty z wiszącego nad ogniem czajniczka.

Hidan wzruszył ramionami i skończył swoją porcję śniadania. Kakuzu z kolei rozłożył na kolanach mapę, obserwowany dokładnie przez Tobiego.

- Gdzie chcesz ich złapać? – zapytał rzeczowym tonem Kakuzu.

- Przed granicą Kraju Rzek – odparła. – Nie chcę sprowadzać ich za blisko siedziby.

- To nie będzie łatwa walka – wyznał Kakuzu. – Może i to są dzieci, ale już są silni. Jak chcesz to załatwić?

- Nie wiem, to chyba samo wyjdzie – zauważyła. – Chcę jednak, żeby Hatake zmierzył się ze mną. Lepiej poradzę sobie z sharinganem niż wy.

- Hatake to nie tylko sharingan – mruknął Kakuzu. – Ma spośród nich najwięcej doświadczenia w walce, piękna.

Kat skinęła głową i upiła łyk gorącej herbaty.

- Wiem, dlatego chcę go od was odciągnąć – zauważyła. – Mam ze sobą Wokamina, dam sobie radę, Kakuzu.

Ninja z Wodospadu westchnął tylko, ale w końcu skinął głową. Wiedział, że polemizowanie z Kat nie da za wiele – kobieta i tak koniec końców postawi na swoim. Mężczyzna miał jedynie nadzieję, że gdy zajedzie taka potrzeba, on, Hidan lub Tobi będą na tyle blisko, by pomóc blondynce.

- Zjedzmy śniadanie i ruszajmy – zaproponowała kobieta. – Jeśli się pośpieszymy, złapiemy ich jeszcze na kilkanaście kilometrów przed granicą.

Mężczyźni skinęli głowami i zabrali się za posiłek. Tobi zniknął ze swoją porcją, a Kat spakowała do kieszeni swojego płaszcza część rzeczy z obozu. Mimo że przedmiotów było dużo, jej niewielkie kieszenie pomieściły wszystko.

- Gotowi? – zapytała, gdy Hidan i Kakuzu skończyli swoje śniadanie.

Mężczyźni pokiwali głowami i podnieśli się, po chwili ruszając przed siebie ku granicom krajów.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz