Rankiem Hinata stanęła przed
bramą Liścia. Na miejscu znajdował się już Neji oraz Sai. Czekali zatem jedynie
na Kakashiego.
- Dzień dobry, Neji. – Hyuga
przywitała się, lekko się kłaniając. – Dzień dobry, Sai.
Czarnowłosy Sai skinął ku
kobiecie głową, a Neji uśmiechnął się do niej lekko. Odkąd Brzask zagrażał
wiosce, a kilka lat temu Naruto miał swój mały pokaz w walce z Nejim, kuzyn
Hinaty odnosił się do niej o wiele przyjaźniej.
- Gotowa? – zapytał Neji.
- Tak – odpowiedziała. – Czekamy
na mistrza Hatake, prawda?
- Owszem – potwierdził Neji. – I
pewnie trochę to potrwa. Wiesz, jak jest z mistrzem Kakashim.
Hinata skinęła tylko głową.
Każdy wiedział, jak bardzo Hatake lubił się spóźniać i jak nie raz długo trzeba
było na niego czekać. Młoda członkini klanu Hyuga usiadła obok Nejiego na
niskim murku i spojrzała w bezchmurne niebo.
Po nieskończonym błękicie
biegało tylko kilka jasnych, puchatych chmurek. Pogoda była przyjemna, ciepła,
ale nie upalna. Hinata z przyjemnością wystawiła twarz ku jasnemu słońcu. Tuż
za nią rosło potężne drzewo, którego liśćmi poruszał łagodny wiatr. Szum i
ciepło sprawiały, że dziewczyna czuła się naprawdę przyjemnie.
Po godzinie do uszu trójki
doszedł radosny głos:
- Dzień dobry!
Kakashi pomachał ku nim dłonią,
a Neji rzucił mu tylko sceptyczne, nieco obrażone spojrzenie. Hatake zaśmiał
się, nerwowo drapiąc się po karku.
- Taaaak… - zamruczał. – Może
troszkę się spóźniłem.
- Troszkę – mruknął Neji. – W
którą stronę ruszamy?
Kakashi podszedł do trójki i
wyciągnął z kieszeni niewielką mapę, na której zaznaczono zarówno wszystkie
kraje, jak i kilka dodatkowych punktów. Większość z czerwonych kropek
znajdowała się w Kraju Rzek, tuż przy granicy z Liściem.
- To miejsca najczęstszych
ataków Brzasku – poinformował Kakashi. – Zaczniemy zatem tutaj – poinformował,
stukając w grupę czerwonych kropek na mapie. – Naszym głównym celem jest
zdobycie jak największej ilości informacji na temat tej grupy. Szczególnie
zależy nam na kobiecie, Szarookiej. To ich najsilniejszy członek i to o niej
chcielibyśmy jak najwięcej się dowiedzieć.
- Czy będziemy z nimi walczyć? –
zapytał Sai.
- Wolałbym tego uniknąć –
przyznał Kakashi. – Nie będę jednak tracił okazji, gdy ich spotkamy
bezpośrednio, zwłaszcza jeśli będą w mniejszej grupie. Brzask zwykle chodzi
parami, o ile będzie taka możliwość, chciałbym ściągnąć tylu, ilu się da.
Trzecią opcją jest pojmanie, przy sprzyjających wiatrach możemy podjąć się
również tego.
Trójka młodych ninja pokiwała
głowami i po chwili czwórka ruszyła przed -siebie, mijając ogromną, szeroko
otwartą bramę Liścia. Gdy zniknęli za zakrętem, z drzewa, które rosło za niskim
murkiem, wynurzył się Zetsu i przechylił głowę na bok.
- Katuś się ucieszy – zamruczał.
– Bardzo się ucieszy.
~ * ~
Kat uśmiechnęła się i skinęła
głową.
- To wszystko? – zapytała.
- Tak – potwierdził Zetsu. –
Wyruszyli przed godziną, idą prosto na nas. Czy będziemy z nimi walczyć?
Zabijemy ich wszystkich? Pojmiemy i zjemy?
- Nie, Zetsu – zaprzeczył
Dealupus spokojnym tonem, uśmiechając się czule. – Nie będziemy jeść nikogo z
Liścia.
Ninja skrzywił się tylko, po
czym przechylił swoją głowę na bok. Tkwił w połowie w drzewie, przez co
widoczne było tylko jego dwukolorowe ciało od pasa w górę.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz
ich zabijać? – mruknął Zetsu. – Tak byłoby o niebo prościej.
- Właśnie dlatego tego nie zrobi
– burknął stojący z tyłu Kakuzu. – Wybieranie prostych rozwiązań nie jest w jej
stylu.
- Sprowadzanie kłopotów jest w
jej stylu – potwierdził Hidan.
Kat jęknęła tylko, przewracając
oczyma.
- Przesadzacie! – zawołała,
machając rękoma. – Dziękuję, Zetsu. Miej na oku tych z Liścia, dobrze? Informuj
nas na bieżąco.
Zetsu skinął głową i zniknął,
wtapiając się w pień drzewa. Kat odwróciła się do reszty i z naburmuszoną miną
rzuciła niezadowolone spojrzenie ku mężczyznom.
- Wcale nie sprowadzam kłopotów
– mruknęła.
- Oczywiście, że sprowadzasz –
zaprzeczył Hidan. – Cała jesteś jednym, wielkim kłopotem.
Kakuzu zaśmiał się, siedzący
obok niego Tobi zachichotał po wariacku, a Kat fuknęła tylko przez nos i
usiadła przy ognisku. Ciepło płomieni było przyjemne i nieco odgoniło
nieprzyjemną wilgoć porannej rosy. Zapowiadał się piękny dzień, dobry zarówno
na marsz, jak i na walkę.
- To wy jesteście paskudnie
kłopotliwi. – Kat nalała sobie herbaty z wiszącego nad ogniem czajniczka.
Hidan wzruszył ramionami i
skończył swoją porcję śniadania. Kakuzu z kolei rozłożył na kolanach mapę,
obserwowany dokładnie przez Tobiego.
- Gdzie chcesz ich złapać? –
zapytał rzeczowym tonem Kakuzu.
- Przed granicą Kraju Rzek –
odparła. – Nie chcę sprowadzać ich za blisko siedziby.
- To nie będzie łatwa walka –
wyznał Kakuzu. – Może i to są dzieci, ale już są silni. Jak chcesz to załatwić?
- Nie wiem, to chyba samo
wyjdzie – zauważyła. – Chcę jednak, żeby Hatake zmierzył się ze mną. Lepiej
poradzę sobie z sharinganem niż wy.
- Hatake to nie tylko sharingan –
mruknął Kakuzu. – Ma spośród nich najwięcej doświadczenia w walce, piękna.
Kat skinęła głową i upiła łyk
gorącej herbaty.
- Wiem, dlatego chcę go od was
odciągnąć – zauważyła. – Mam ze sobą Wokamina, dam sobie radę, Kakuzu.
Ninja z Wodospadu westchnął
tylko, ale w końcu skinął głową. Wiedział, że polemizowanie z Kat nie da za
wiele – kobieta i tak koniec końców postawi na swoim. Mężczyzna miał jedynie
nadzieję, że gdy zajedzie taka potrzeba, on, Hidan lub Tobi będą na tyle
blisko, by pomóc blondynce.
- Zjedzmy śniadanie i ruszajmy –
zaproponowała kobieta. – Jeśli się pośpieszymy, złapiemy ich jeszcze na
kilkanaście kilometrów przed granicą.
Mężczyźni skinęli głowami i
zabrali się za posiłek. Tobi zniknął ze swoją porcją, a Kat spakowała do
kieszeni swojego płaszcza część rzeczy z obozu. Mimo że przedmiotów było dużo,
jej niewielkie kieszenie pomieściły wszystko.
- Gotowi? – zapytała, gdy Hidan
i Kakuzu skończyli swoje śniadanie.
Mężczyźni pokiwali głowami i
podnieśli się, po chwili ruszając przed siebie ku granicom krajów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz