Pomarańczowe fragmenty maski
upadły na zieloną trawę, ale Tobi nie przejął się tym od razu.
- Kurwa mać – jęknął, zgięty w
pół i trzymający ręce na swoim kroczu. – Niedobrze. Boli. Niedobrze.
Hinata zacisnęła tylko zęby i
znów zaatakowała, ale Tobi od razu uniósł swoją dłoń i zablokował jej cios.
Jego uścisk był pewny i Hinata czuła, że jego palce zaciskają się na jej
nadgarstku tak mocno, że niemal boleśnie dla niej.
- To bolało – mruknął Tobirama,
wciąż dziwnie tępo wpatrzony w trawę przed sobą.
- Miało! – syknęła, szarpiąc się
z nim.
- Ach, no tak, może – mruknął,
rozchylając palce. – Nie rób tak więcej.
Hinata prychnęła i odskoczyła, a
po chwili zaatakowała mężczyznę ponownie. Tym razem też zablokował jej cios i
nim się spostrzegła, pociągnął ją na ziemię tak, że wylądowała pod nim. Tobi
przytrzymywał jej ręce po obu stronach głowy, a jego twarz zawisnęła tuż nad
jej twarzą.
Hinata musiała przyznać, że
nigdy w życiu nie widziała takich oczu. Na białym tle wirowały czarne znaki i
gdyby nie jasny kolor, Hyuga pomyślałaby, że ma przed sobą kolejnego
użytkownika sharingana. Kopiujące oczy nie były jednak nigdy białe, a te mamiły
swoim pięknym, śnieżnym kolorem. Gdy mężczyzna zamrugał nimi kilka razy, biel
zniknęła, zastąpiona ciepłą, błyszczącą czernią. Tęczówki oczu chłopaka były
tak samo ciemne, jak źrenice i o dziwo mamiły Hyugę nie mniej, niż widok tych
białych oczu i wirujących znaków.
‘Co to za oczy?’ – zapytała
siebie samą. ‘Że nie można od nich odwrócić się ot, tak?’
Tobiemu z kolei równie trudno
było oderwać spojrzenie od oczu Hinaty. W końcu uśmiechnął się lekko i swoim
przyjemnym, melodyjnym głosem zamruczał:
- Jesteś z Hyuga, prawda?
Hinatka skinęła tylko głową,
nagle czując, jak jej policzki robią się wyjątkowo czerwone.
- Jak masz na imię? – zapytał
lekkim tonem Tobi.
- H-hinata… - odpowiedziała
szeptem.
- Ładnie – przyznał z
urzekającym uśmiechem.
Ciepło na policzkach powiększyło
się i Hinata poczuła, jak jej skóra robi się nieznośnie gorąca.
~ * ~
Hatake skoczył w tył, dysząc
ciężko. Jego technika Siewek została bezbłędnie sparowana przez uderzenie wiatru
Dealupus, a Wodny Smok pochłonięty został przez twardą, ziemną tarczę. Z
niemałym zaskoczeniem Kakashi zauważył, że część jego technik nawet nie sięga
celu, rozpływając się w powietrzu i pozostawiając po sobie jedynie granatowy
pył, który szybko rozwiewał się na wietrze.
- Zmęczony? – Dealupus
uśmiechnęła się lekko. – Wykonanie tylu technik może naprawdę nadwyrężyć
chakrę, nie zostało jej już zbyt wiele, czyż nie?
- Zostało jej wystarczająco dużo
– mruknął Kakashi.
Kat przechyliła głowę na bok,
gdy w oku Hatake zawirował sharingan. Kopiujące oczy zmieniły nieco swoją formę,
a Kat westchnęła tylko. Znała skądś takie spojrzenie i czuła już kiedyś taką
chakrę.
- Ta technika będzie cię słono
kosztować, Kakashi – uprzedziła kobieta. – Czy na pewno chcesz to robić? Może
nie wystarczyć ci chakry na to.
Mężczyzna podejrzewał, że
dokładnie tak może być, ale wieczny sharingan już wirował w jego oku, a
technika była przygotowana od pewnego czasu. Rzeczywistość wokół Dealupus
zaczęła się zaginać, coś wchłaniało wszystko gdzieś, a sam Kakashi nie wiedział
przecież nawet gdzie. Kat uniosła dłoń do tego niepokojącego epicentrum i
zacisnęła palce, a dziwne falowanie nagle ustało.
Hatake opadł na kolana z cichym
jękiem. Jego chakra wyparowała, jemu
samemu nie zostało już za wiele siły, a technika tak po prostu zniknęła pod
naporem jednego gestu tajemniczej kobiety. Jak przez mgłę widział, jak Szarooka
idzie ku niemu z ciepłym uśmiechem i nieco zmartwionym wzrokiem.
- Zdecydowanie to było
niepotrzebne – usłyszał jej zatroskany głos.
Gdy opadł całkiem z sił, nie
uderzył w ziemię, chociaż właściwie już o tym nie wiedział. Nieprzytomne ciało
przytrzymały ręce Dealupus, a dziewczyna szybko uzupełniała też chakrę
Kakashiego chakrą Wokamina.
‘Nie zabijesz go?’ – Wilk
zaśmiał się cicho.
‘Nie muszę – wyznała, a po
chwili wahania się poprawiła: – Nie mogę. Będzie mi potrzebny żywy.’
‘Będzie?’ – zdziwił się
Wokamina.
Kat skinęła tylko głową i
ułożyła Hatake delikatnie przy jednym z drzew. Pojedynek z Kakashim przywiódł
ją niemal pod granicę Piasku, zatem jej towarzysze byli naprawdę daleko.
Dealupus westchnęła, poprawiła płaszcz na ramionach i ruszyła w drogę powrotną.
~ * ~
- Nie krzycz! Nie krzycz! No
proszę cię! – Tobirama Uchiha westchnął ciężko, po czym niemal szeptem dodał: -
No ale czemu krzyczysz?
Hinata niewzruszona zarówno
twardymi słowami chłopaka, jak i jego szeptem, nadal wołała dalej.
- Na Legiona, dlaczego? – Uchiha
uniósł oczy ku górze.
Mężczyzna podrzucił Hinatę na
ramieniu, a ta pisnęła od razu. Kilka sekund później zaczęła się szarpać, mocno
machając nogami, przez co Tobirama koniec końców oberwał stopą Hinaty w nos.
Mężczyzna zatrzymał się i jedną ręką przytrzymał nos, a drugą mocniej ścisnął
nogi Hyugi.
- Za co? – wymruczał. – Przecież
byłem dobrym chłopcem. Przynajmniej większość czasu.
Po chwili Uchiha ruszył dalej
przed siebie, a Hinata zwiesiła się zniechęcona na jego ramieniu. Wszelkie
próby wydostania się z uścisku członka Brzasku spełzały na niczym, a jej krzyki
pozostawały bez odpowiedzi.
- Puść mnie – poprosiła cicho.
- Nie teraz – mruknął.
Hinata jęknęła i znów zaczęła
krzyczeć. Tobi mruknął coś niezadowolony pod nosem i jego oczy zalśniły jego
linią krwi. Czarne znaki zawirowały na białym tle.
Zarówno Kakuzu, jak i Hidan
zakończyli już swoje pojedynki. Ninja z Liścia byli nieprzytomni, ale żywi, a
obaj członkowie Brzasku wracali do ustalonego wcześniej punktu zbiórki. Tobi
odetchnął, widząc, że jego siostrzyczka jest najdalej z nich wszystkich i to
jej powrót zajmie najwięcej czasu.
Sprawdzanie terenu przerwała mu
Hinata, której kolejne próby wyzwolenia się sprawiły, że zaczęła mocno uderzać
pięściami w plecy Uchihy. Tobi zamruczał niechętnie i ściągnął dziewczynę ze
swojego ramienia, stawiając ją przed sobą. Trzymał ją mocno za ramiona i
zbliżył swoją twarz do jej na odległość kilku centymetrów.
- Nie krzycz – wyszeptał.
Hinata już otwierała usta, by
znowu zacząć krzyczeć, ale Tobi mocno przyciągnął ją do siebie, składając na
jej ustach namiętny pocałunek. Z początku zaskoczona rozszerzyła oczy, ale
szybko pieszczota zaczęła jej się podobać – z cichutkim pomrukiem przymrużyła
powieki i poddała się całkowicie Tobiemu.
Pocałunek nie trwał długo, ale w
jego czasie zarówno Tobiemu, jak i Hinacie zaczęło robić się niepokojąco
gorąco. Gdy po chwili odsunęli się od siebie, Tobirama spojrzał w oczy
dziewczyny i zdał sobie sprawę, że właściwie nie może od tak się od nich
odwrócić.
- Nie krzycz – powtórzył w końcu
cicho.
Gdy złapał Hinatę wpół i znów
przerzucił ją sobie przez ramię, nie zaprotestowała. Jej szybko bijące
serduszko było słychać wyjątkowo wyraźnie.
- Puść mnie, proszę – wyszeptała
po chwili Hinata.
- Nie mogę – odpowiedział jej
równie cicho. – Nie teraz.
- Dlaczego?
- Widziałaś moją twarz – wyznał.
– Nie po to nosiłem maskę, żeby ktoś mnie widział. Moja siostrzyczka musi coś
na to poradzić.
Uchiha poczuł, jak Hinata
zadrżała na jego ramieniu.
- Zabijecie mnie?
- Co? Nie! – zaprzeczył szybko.
– Myślisz, że nie mamy nic innego do roboty, tylko zabijać wszystkich wokoło?
Jakbyś miała być martwa, już byś zresztą nie żyła, uwierz mi.
Hinata zadrżała znowu, a Tobi
parsknął tylko śmiechem.
- Nic ci nie zrobię – zapewnił
ją. – Obiecuję.
Młoda Hyuga prychnęła tylko
cicho, a Tobirama momentalnie zdjął dziewczynę ze swojego ramienia i postawił
ją przed sobą.
- Obiecuję – powtórzył. – Brzask
dotrzymuje swoich obietnic.
- Jesteście przestępcami – zauważyła
niechętnie.
- Nawet my mamy swój honor –
zapewnił ją. – Gdy coś obiecujemy, dotrzymujemy obietnic. Nawet jeśli to
obietnica dana wrogowi. Obiecałem ci, że nic ci nie zrobię i dotrzymam swojej
obietnicy.
Hinata otworzyła usta, ale
szybko je zamknęła, nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. Z oczu Tobiego, z
całej jego postawy biła tak ogromna szczerość. Nie, brunet jej nie okłamywał.
Uchiha westchnął i ponownie
podniósł Hyugę. Tym razem kobieta nie zaprotestowała. Tobi wyjął z kieszeni
płaszcza zapasową maskę i założył ją na twarz, po czym ruszył na miejsce
zbiórki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz