11. zmartwienie ojca

 


Budynki klanu Guan były już widoczne między drzewami. Sir’ka odetchnęła z ulgą na ich widok. Gdy wymykaliśmy się razem, czasami odprowadzałem ją, czasami sama znikała mi z widoku, wracając samotnie do domu, ale za każdym razem, gdy pozwalała mi iść ze sobą, widok domu wywoływał ulgę.

Kobieta skierowała się ku budynkom, ale nim wyszła spomiędzy drzew, złapałem ją za rękę. Zerknęła na mnie z uwagą. W jej oczach było sporo oczekiwania i ciepła. Właściwie nie wiem, czego spodziewałem się po tym, co stało się przed chwilą, ale widok tych oczu nieco koił moje zdenerwowanie.

- Sir’ka, ja… jeśli chodzi o to, co się stało…

- Nikomu o tym nie powiem, obiecuję – wyszeptała cicho, spuszczając nieco spojrzenie.

- Chcę, żebyś była moja – wypaliłem.

Gdy uniosła spojrzenie, jej oczy były pełne zaskoczenia, uroczego, nic niepojmującego zaskoczenia.

- Chcę cię ogłosić jako swoją – dodałem, podchodząc do niej.

- Nie jesteś po Rytuale – zauważyła ostrożnie, a jej spojrzenie stało się znów oczekujące i ciepłe. – Nie masz prawa nikogo ogłosić jako swego, Hult’ah.

Ścisnąłem mocniej jej palce, a drugą rękę ułożyłem na jej policzku.

- Chcę, żebyś to była ty – zapewniłem ją. – Poczekasz na mnie?

Chwila jej zawahania się była dla mnie niemal jak wieczność, ale w końcu kobieta skinęła głową.

- Jest już późno, Hult’ah – zauważyła potulnie.

- Raczej zaczyna się robić niepokojąco wcześnie – zaprzeczyłem, patrząc na coraz jaśniejsze niebo na wschodzie. – Prześpisz się jeszcze?

- Ja tak – odparła, ściskając moją dłoń – ale ty…

- O mnie się nie martw, to nie będzie pierwsza nieprzespana noc – zapewniłam. – Pierwsza nieprzespana w tak przyjemny sposób, jeśli chcesz wiedzieć.

- Hult’ah – jęknęła niepewnie, czerwieniąc się w ten swój uroczy, ludzki sposób.

Zaśmiałem się tylko i cofnąłem swoje ręce.

- Zobaczymy się później – zapewniłem ją.

Skinęła głową, cofnęła się i po chwili zniknęła między drzewami. Zobaczyłem, jak wskakuje jeszcze przez szeroko otwarte okno do swojej sypialni. Dłużej nie czekałem – wiedziałem, że gdy wrócę do domu, od razu powinienem zacząć ćwiczenia. Ojciec był bardziej niż wymagający, jeśli chodzi o takie rzeczy.

 

~ * ~

 

- Skąd Kiande wiedzieli, że mają modlić się do Ragty?

Hult’kain zerknął nieco zaskoczony na kobietkę. Sir’ka jednak nie wydawała się żartować – oczekiwała na odpowiedź z zainteresowaniem i tą dziecięcą, zwykłą sobie naiwnością.

- Nie mam pojęcia, znajdo – wyznał przywódca Kiande. – Dawno temu moi przodkowie znaleźli naszą świątynię i zbudowali tu swój dom, oddając się pod opiekę boga, który w tej kaplicy mieszkał.

- Ragta jest bardzo potężny, prawda?

- Chyba wiesz to lepiej, niż ja – zaśmiał się Hult’kain. – Twoja pieczęć to tylko niewielka cząstka jego mocy.

Sir’ka odetchnęła i zerknęła na swoje dłonie. Nie było w nich płomieni, ale Hult’kain czuł, że ogień, w którym skąpane było jej serce, zamigotał radośnie na jego słowa.

- Skoro Ragta jest tak silny, czemu wszyscy go nie wyznają?

Hult’kain zaśmiał się znowu.

- Zebrało ci się na dziwne pytania, znajdo?

- To tylko pytania! – broniła się.

- Być może inni bogowie są równie silni – odpowiedział. – Twój klan wyznaje Guana, pana nocy. To twój bóg. Czemu go wyznajesz?

- Mój ojciec go wyznaje – przyznała cicho.

- Tak, jak jego ojciec i ojciec jego ojca przed nim – potwierdził Hult’kain. – To też część naszej tradycji klanowej, znajdo.

Sir’ka nie odpowiedziała, ale Hult’kain znał już ją całkiem dobrze – widział po dziewczynie, że wciąż jest ona niepewna.

- Nigdy nie czułaś obecności swego boga, znajdo? – zapytał ją.

- Nie wiem. Guan jest… - zaczęła niepewnie, po czym dodała: - Nie wiem, czy go czułam.

Hult’kain odetchnął tylko.

- Guan to tajemniczy bóg – przyznał. – Pan Nocy. W dzień nie poczujesz jego obecności, ale o to zapytaj lepiej swego ojca. On szybciej wskaże ci waszego boga.

Sir’ka skinęła głową. Nim Hult’kain zaczął kolejną lekcję, zapytała:

- Czy często odczuwasz obecność Ragty, lordzie Hult’kain?

- Czasami za często – przyznał z ciężkim westchnięciem.

- Za często? – zainteresowała się.

- Nie za dużo tych pytań? – mruknął rozbawionym tonem. – Lepiej zabierz się za naukę. Ludzki język ma sporo dialektów, a ty nie ogarnęłaś nawet połowy z nich. Zaczynaj.

Sir’ka zrobiła nieco niechętną minę, ale zaraz zabrała się do nauki. Hult’kain z kolei podszedł do okna i zerknął na plac. Na udeptanej na twardo ziemi ćwiczył Thwei i Thei. Hult’aha nie było widać, ale lider klanu Kiande wiedział, że młody łowca nie próżnował – był w warsztacie, gdzie pracował nad swoim statkiem lub w dokach, gdzie naprawiał klanowe maszyny. Wiedział, że w innym wypadku gniew jego rodzica byłby duży, a kara – sroga.

Noc zbliżała się wielkimi krokami. Hult’kain wolał nie trzymać Sir’ki u siebie tak długo, odwrócił się zatem od okna i spojrzał na kobietę.

- Wystarczy na dzisiaj – zarządził. – Wracaj do domu.

- Ale… - zaczęła.

- Sir’ka – mruknął. – Znikaj.

Kobieta odetchnęła i zeskoczyła ze swojego miejsca, po czym skierowała się do drzwi wyjściowych. Hult’kain widział, jak wychodzi z jego domu, a idąc na plac treningowy, widział nawet, jak wraca drogą do swojego domu. Czego jednak nie mógł widzieć? Zapewne tego, że przy najbliższym zakręcie Sir’ka zeszła z drogi i zniknęła w ciemniejącej Puszczy.

 

~ * ~

 

- K’juhte.

Młody łowca zatrzymał się natychmiast i podniósł wzrok.

- Tak, ojcze?

- Gdzie jest Sir’ka?

Nikła niepewność zalśniła w oczach K’juhte, co właściwie uszłoby uwadze It’chiego, gdyby nie to, że zbyt dobrze znał swoje dzieci.

- Widziałem ją, jak była u siebie – odpowiedział lekko K’juhte.

It’chi zamruczał niechętnie i założył ręce na pierś. Coś mówiło mu, że albo jego syn kłamie, albo po prostu nie mówi mu całej prawdy do końca.

- Nie ma jej w pokoju – zauważył. – Wyszła z Lar’ją?

- Lar’ja jest w Mieście, pomaga Matce Matek – odpowiedział K’juhte.

Tym razem mówił całkowitą prawdę, o czym It’chi doskonale wiedział. Przywódca klanu Guan westchnął i przytknął palce do czoła.

- Jest już późno – zauważył.

- Mogła iść do Kiande – podsunął jeszcze K’juhte.

- Bez wezwania Hult’kaina ani bez mojego polecenia nie zrobiłaby tego – stwierdził It’chi.

K’juhte nie odpowiedział. Wpatrywał się w ojca ze spokojem, ale gdzieś w jego spojrzeniu czaiła się troska i to ogromne uczucie, które kazało mu zawsze kłamać i bronić siostry za wszelką cenę.

- Czy ona często się wymyka, K’juhte?

Młody łowca nie odpowiedział. Był opanowany i o wiele ciężej było z niego wyciągnąć cokolwiek niż z Lar’ji lub samej Sir’ki.

- K’juhte. – Głos It’chiego stał się zdecydowanie zimniejszy.

- Jest bezpieczna – zapewnił młody łowca. – Nigdy nie jest sama.

- Od kiedy to trwa? – westchnął It’chi.

- Nie jestem pewny – przyznał K’juhte.

Przywódca Guan westchnął. Martwił się o córkę i mimo ze wiedział, jak silna i pewna siebie jest, nadal nie lubił, gdy znikała na długo i przebywała poza domem gdzieś, gdzie tak naprawdę nie miał nad nią kontroli.

- Jest yautja, ojcze – zauważył cicho K’juhte. – Każdy z yautja się wymyka.

- Jest człowiekiem – zaprzeczył It’chi.

- Nauczonym, by być jedną z nas – bronił swoich racji młody łowca. – Jest bezpieczna. Nie chodzi do Puszczy sama.

- Do Puszczy? – It’chi wciągnął głęboko powietrze.

K’juhte zamilkł nagle. W jego oczach zalśniła o wiele mocniejsza niepewność. Być może zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo.

- Nie jest sama? Ale nie jest z wami – ciągnął It’chi, gdy milczenie jego syna trwało zbyt długo. – K’juhte.

- Jest bezpieczna – powtórzył znowu młody łowca. – Zaufaj jej, ojcze. Jest szczęśliwa i nic złego jej się nie dzieje.

Starszy z yautja westchnął z niepokojem.

- Wróć do siebie – polecił jeszcze synowi. – Jeśli ją spotkasz… chcę z nią porozmawiać, K’juhte.

 

~ * ~

 

Sir’ka wskcozyła przesz okno. Zanim jednak wyprostowała się, zanim poczuła, że coś jest nie tak, spokojny, cichy głos rozległ się w jej pokoju.

- Nie za późno na powrót do domu, Sir’ka?

Kobieta przełknęła ślinę i rzuciła niepewne spojrzenie ku It’chiemu. Łowca siedział na jednym z krzeseł, przyglądając się córce z uwagą.

- Dzień dobry, ojcze?

- Właśnie. Dzień. Jest tuż przed pierwszym słońcem.

Kobieta nie odpowiedziała, ale It’chi widział, jak bardzo niepewna jest i jak nie w smak jest jej to, że w końcu ojciec odkrył jej nocne wycieczki.

- Gdzie byłaś tak długo? – zapytał.

- Ćwiczyłam – wyznała szybko.

- Gdzie byłaś, Sir’ka?

Gdy znów nie odpowiedziała, It’chi westchnął i podniósł się.

- Chodź ze mną – polecił.

Gdy yautja wyszedł, Sir’ka podążyła za nim. Dwójka wyszła na plac treningowy. Powietrze było świeże i pachniało wilgocią. It’chi wiedział jednak, że niedługo gorąco znów uderzy, wysuszając rosę w zastraszającym tempie. Yautja Prime była gorącą planetą.

- Iskierko. Nie chcę cię karać za coś, co jest naturalne dla każdego yautja – zaczął po chwili It’chi. - Po prostu chcę wiedzieć, gdzie jesteś i czy nic złego ci się nie dzieje.

- Byłam w Rozpadlinie – wyznała cicho.

- Rozpadlinie? – zdziwił się It’tchi, a zaraz jego spojrzenie wypełniło się zmartwieniem. - Sir’ka.

- Radzę sobie! – zawołała od razu. - Naprawdę.

It’chi westchnął tylko z bólem.

- Chodzenie samemu na Skały nie jest mądre – zauważył, a gdy córka stała obok niego w milczeniu, niepewna i zmieszana, dodał: - Iskierko.

- Nie byłam sama – wyznała szeptem.

It’chi przechylił nieco głowę na bok.

- Twoi bracia byli tutaj, czyż nie?

- Wiem. Nie chodziło mi o nich.

Przywódca Guan zamruczał z niepokojem.

- Z kim byłaś na Skałach, Sir’ka?

Sir’ka milczała długo, a gdy w końcu się odezwała, jej szept był niemal niesłyszalny.

- Z Hult’ahem.

- Sir’ka? – zdziwił się It’chi.

Oczywiście, doskonale usłyszał i zrozumiał jej słowa. Nie zmieniało to jednak faktu, że towarzysz Sir’ki po prostu go zaskoczył. It’chi mógł spodziewać się wiele, a tego, że wychodziła razem z Kiande – to nie do końca wydawało mu się prawdopodobne.

- Hult’ah był ze mną – powtórzyła nieco głośniej.

- Ten Hult’ah? – zdziwił się It’chi.

- Mhm – potwierdziła cicho.

It’chi zamruczał z niepokojem, ale też ogromnym zdziwieniem.

- Wróć do siebie – polecił cicho. – Odpocznij. Po drugim słońcu masz trening z Ui’stbi, nie zapomnij.

- Tak, ojcze.

Sir’ka ruszyła do wnętrza domu, ale dość szybko zatrzymała się.

- Ojcze?

- Tak? – odpowiedział jej od razu, odwracając się ku niej.

- Jesteś zły? – zapytała.

Yautja westchnął, po czym zamruczał cicho, czule. Ten zew uspokoił nieco Sir’kę.

- Nie, iskierko. Jestem tylko szczerze zaskoczony.

- Zaskoczony? – zdziwiła się.

- Lepiej odpocznij – poradził jej.

- Dobrze, ojcze.

Sir’ka zniknęła w swoim pokoju, a It’chi zwrócił swoje spojrzenie na widoczną w oddali Puszczę. W końcu jednak westchnął i ruszył do kaplicy swego boga, Guan. Miał nadzieję, że medytacja i modlitwa mu pomogą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz