Ogień trzaskał wesoło. Noce na
pustyni były wyjątkowo chłodne, zatem zarówno Zed, jak i Talon wyciągali ręce
do płomieni, ogrzewając się przy blasku ognia. Za’ też siedziała obok, dzieląc
zebrane w czasie drogi zioła i odrzucając części, które nie były jej potrzebne.
Dwójka mężczyzn zjadła swoją
kolację, którą przygotowała dla nich Za’. W rękach kobiety tych kilka
składników, które kupili w mieście, zamieniło się w sycący, wyjątkowo smaczny
posiłek. Zmęczeni marszem Zed i Talon szybko poczuli się senni po jedzeniu.
- Prześpijcie się – poleciła im
z uśmiechem, widząc, jak przecierają oczy, starając się czuwać przy ogniu. –
Jutro też czeka nas długi marsz.
- Też powinnaś odpocząć –
zauważył cicho Talon.
- Odpocznę – zapewniła ich. – Prześpijcie
się.
Zed mruknął coś niewyraźnie pod
nosem, a Talon odetchnął tylko głęboko. Obaj byli zmęczeni, ale obaj walczyli
już na tym świecie na tyle długo, że wiedzieli, iż w ciemne noce na całkowitych
pustkowiach lepiej czuwać.
- Nie chcecie iść spać? –
zaśmiała się uroczo Za’. – Może opowiedzieć wam bajkę na dobranoc, hm?
- Bajkę na dobranoc? – mruknął z
niechęcią Zed. – Za’, nie jesteśmy dziećmi.
- Ja chcę bajkę na dobranoc –
zawołał Talon.
Zed prychnął tylko, ale
wygodniej oparł się o prosto rosnącą palmę. Talon z kolei przysiadł przy ogniu
bliżej Za’, a kobieta uśmiechnęła się ciepło do dwójki.
- O czym chcecie usłyszeć bajkę?
– zapytała ich.
- Skąd znasz Xeratha? – zapytał
Talon, nim Zed zdążył się nawet odezwać.
Za’ uniosła swoje spojrzenie na
nożownika. W jej spojrzeniu na chwilę zabłysnęło coś niebezpiecznego, ale zaraz
zastąpił to ciepły płomień rozbawienia, jaki często ogarniał dwójkę mężczyzn.
- Czytałam o nim –
odpowiedziała. – Mój ojciec opowiadał nam też te historie, mnie i moim braciom,
gdy byliśmy jeszcze dziećmi.
- Czemu Imperator tak bardzo
chce dostać tego Xeratha? – zapytał Zed.
- Xerath i Azir wychowali się
razem, Xerath był niewolnikiem, a Azir synem Imperatora – wyjaśniła. – Mimo to
byli najlepszymi przyjaciółmi.
- Co się stało? – zainteresował
się szczerze Talon.
- Xerath zdradził Azira –
odpowiedziała. – Gdy Azir miał przejść rytuał wyniesienia, Xerath wypchnął go z
kręgu. Sam został wyniesionym, ale rytuał nie był mu przeznaczony. Wypaczył go,
a Azir zginął. Mistrz Nasus i mistrz Renekton wspólnymi siłami zamknęli Xeratha
w Grobowcu Imperatorów. Gdy Azir wrócił, Grobowiec otworzył się.
- Więc chodzi o zemstę? –
zapytał Talon.
- O coś więcej i jednocześnie o
coś mniej – zauważyła z uśmiechem. – Xerath i Azir byli przyjaciółmi. Teraz są
wrogami. To bardzo, bardzo niebezpieczne połączenie.
Talon prychnął tylko.
- Nigdy nie miałeś takiego
przyjaciela, prawda? – zapytała go.
- Byłoby ciężko znaleźć
jakiegokolwiek przyjaciela w moim byłym kręgu – wyznał z niechętnym uśmiechem.
- Możliwe zatem, że nie
zrozumiesz tego tak łatwo – potwierdziła. – To coś więcej niż nienawiść i coś
silniejszego niż przyjaźń. Znają się tak doskonale, tak bardzo nie chcą tej
wiedzy wykorzystać przeciw sobie, a jednocześnie… nie mogą nie walczyć. Są
bardziej niż rozdarci, nawet jeśli w ogóle o tym nie mówią. Prawda, Zed?
Ninja uniósł swoje zamyślone
spojrzenie, a jego mina nie wskazywała na nic dobrego. Milczał, a milczenie
było pełne dziwnej złości i rozgoryczenia. W końcu mężczyzna fuknął tylko przez
nos.
- Nie mam pojęcia, co sobie
myślą Azir i Xerath – burknął w końcu.
Za’ uśmiechnęła się tylko lekko.
- Kiedyś będą musieli w końcu
się spotkać – zauważyła niezrażona tonem ninja Za’. – Wtedy też będą musieli
wyjaśnić sobie wszystko. Mogą sobie wybaczyć, albo mogą dać się ponieść tej
nienawiści. Obie drogi mogą ich zniszczyć, ale właściwie tylko jedna może ich
uratować.
Talon przewrócił tylko oczyma.
- Nagle zrobiło się okropnie
ckliwie – mruknął. – Kompletnie też nie zrozumiałem nic z tych ostatnich zdań.
- To morał, Talon – upomniała go
czułym tonem Za’. – Bajki kończą się morałami.
- Było ciekawiej, gdy tylko się
nienawidzili – mruknął nożownik. – Prześpię się. Jeśli będziesz chciała się
zmienić, daj znać.
Za’ skinęła tylko głową, a Talon
owinął się swoim płaszczem i skulił się gdzieś w połowie drogi między
ogniskiem, a rosnącą nieopodal grupą palm. Po chwili zarówno Zed, jak i Za’
usłyszeli jego równomierny oddech.
- Też powinieneś odpocząć, Zed –
zachęciła go czułym tonem Za’. – Jutro czeka nas nie krótszy marsz.
Zed nie odezwał się, a jego
spojrzenie utkwione było w ognisku.
- Myślisz, że tak się da? – Głos
Zeda wydawał się pusty. – Wybaczyć takie coś?
Za’ zerknęła na niego z uwagą, a
potem uśmiechnęła się smutno.
- Myślę, że pewne więzi są
bardzo mocne – odpowiedziała cicho, nie chcąc swoim głosem obudzić Talona. –
Nie jest łatwo je rozerwać. Czemu pytasz?
- Bo… też byłem niewolnikiem.
Też miałem brata. I też go zdradziłem.
- Opowiesz mi o tym? – zapytała.
- Nie dziś – wyznał, prostując
się. – Chciałbym zostać na chwilę sam, Za’.
- Oczywiście – wyznała ciepło. –
Będę tutaj, przy ognisku. Nie odchodź tylko zbyt daleko, dobrze?
Zed skinął głową i podniósł się,
a po chwili ruszył na pustynię. Za’ widziała jego postać na tle ciemnego, ale
rozświetlonego gwiazdami nieba. Mimo że nie znała zbyt długo mężczyzny, był on
jej drogi, dlatego jego zamyślenie i cierpienie odczuwała niemal tak samo.
Nie chciała jednak popędzać
Zeda. Wiedziała, że gdy nadejdzie czas, ninja opowie jej wszystko, a wtedy
będzie mogła rozwiązać ten problem tak, jak wszystkie inne na swojej drodze.
~ * ~
Xerath nie odnalazł się i Azir
wątpił, by jakiekolwiek wieści dotarły do niego szybciej, niż za kilka dni, a
może i nawet tygodni. To oczekiwanie sprawiało, że Imperator denerwował się,
tym mocniej, im więcej czasu mijało i im mniej informacji właściwie posiadał na
temat Xeratha, jego planów i tego, jak go pokonać.
Azir syknął niechętnie i
zniecierpliwiony przeszedł przez taras, zamiatając kamienną posadzkę swoim
złotym płaszczem. Jego metalowe buty stukały o podłogę, płosząc przy tym
gnieżdżące się w drzewach w ogrodzie małe ptaki.
- Jesteś niespokojny. – Renekton
stanął w progu tarasowych drzwi i spojrzał na Imperatora. – Bardziej niż
niespokojny. Xerath cię martwi?
- Ciebie nie? – prychnął
Imperator. – Byłeś z nim przez tyle lat zamknięty w Grobowcu, wiesz, na co go
stać. Musimy go zatrzymać. Każda chwila, gdy ten szaleniec jest na wolności, to
klątwa dla nas i Shurimy. Tym większa, im dłużej on jest wolny.
Renekton nie odpowiedział, ale
po jego niespokojnym spojrzeniu poznać można było, że samo wspomnienie Grobowcu
Imperatorów nie jest mu miłe.
- Chcesz ruszyć za nim sam? –
zapytał żołnierz.
Azir nie odpowiedział od razu. Z
jednej strony wciąż miał w głowie upomnienia Nasusa, który radził zostawić
poszukiwania Xeratha w rękach wojska i Za’, ale z drugiej… z drugiej pamiętał,
jak bardzo inteligentny był mag, jak mocno go oszukał i jak bolesny był upadek
Azira po tej zdradzie.
- Renektonie. Przygotuj drużynę
do wyprawy. Już dość siedzieliśmy na miejscu, czekając na cud. Ruszamy za
Xerathem.
~ * ~
Isis zerknęła zaciekawiona na
główny plac Pałacu. Kamienne płyty zamiecione były z piasku, ale wiatr wciąż
nanosił złote drobiny. Nie to jednak było najciekawsze – wyjątkowo
zainteresowało kobietę to, że tyle drużyn zebrało się na placu, ewidentnie
przygotowując się do wymarszu.
Zbiórek pilnował zarówno mistrz
Renekton, jak i niechętny całej eskapadzie mistrz Nasus. Obaj wydawali rozkazy,
a kolejne drużyny kierowały się do bram, dalej przez główną ulicę Słonecznego
Dysku, a potem na gorącą, niebezpieczną pustynię. Gdy połowa wojska
przygotowała się do wymarszu, przez ulice ruszył też orszak Imperatora.
Towarzyszył mu niezadowolony Nasus i czujny Renekton.
Isis odetchnęła tylko. Orszak
Imperatora składał się głównie z żołnierzy, ale widziała tam też niewielką
część służby. Drugi, nieco mniejszy orszak ze służbą przygotowywał się właśnie
do wyruszenia. Służki zbierały kosze z jedzeniem, a mężczyźni pakowali na
wielbłądy ogromne sakwy z chłodną, ożywczą wodą.
Słowik Pustyni nie myślała
właściwie zbyt wiele. Podeszła do jednej ze służek, skłoniła się lekko i
zapytała, czy może dołączyć do orszaku. Stara kobieta nie była zbyt przekonana
– widziała w końcu delikatne, nienawykłe do pracy ręce śpiewaczki. Nie tego
trzeba im było na pustyni, jednak pod naporem próśb Isis, zgodziła się i
pozwoliła dołączyć młodej kobiecie do grupy służących.
Isis otrzymała do niesienia
pakunek i mimo, że wydawał się jej on nieco za ciężko, ruszyła na pustynię
razem z resztą służby.
~ * ~
Za’ spojrzała na zwłoki potworów
– ogromne bestie były wypalone, śmierdziały też zgnilizną. Coś pokonało je nie
dalej jak dzień temu, ale z uwagi na palące słońce, rozkład postępował szybko.
- Śmierdzi – zauważył Talon,
krzywiąc się z niesmakiem.
- Co to jest? – zapytał Zed,
przyglądając się zwłokom. – Nie wygląda jak bestie pustyni, które dotychczas
widzieliśmy.
- To nie są bestie pustyni, Zed
– odpowiedziała Za’. – Jesteśmy bardzo blisko Icathii. Te stworzenia wydostały
się z Pustki, krainy, którą Icathianie otworzyli i którą mieli nadzieję wykorzystać
przeciw Azirowi. Teraz to przeklęte miejsce pełne właśnie takich stworzeń.
Zed odetchnął i podniósł się, a
potem rozejrzał wokoło.
- Musicie być czujni od teraz,
wyjątkowo czujni – przestrzegła ich. – Uważajcie też, bo zagrożenie nie uderzył
ze wzgórz, czy też z nieba. To piasek jest najniebezpieczniejszy.
Talon odetchnął tylko, a Zed
skinął głową. Za’ mogła wydawać się usłużna i cicha, ale wiedziała więcej, niż
inni. Jeśli kazała mężczyznom zachować ostrożność, miała ku temu powody.
Trójka ruszyła w głąb przeklętej
krainy. Złoty piasek Shurimy powoli ustępował dziwnemu, szaremu pyłowi i
twardej, kamienistej ziemi o fioletowym, niezdrowym kolorze. Ogromne wzgórza
piasku zamieniały się teraz w ostre skalne półki, wśród których coś szeptało
nieprzyjemnie.
- Tu się schował? – Zed wciąż dokładnie
obserwował teren wokoło. – Tamte stwory… on je pokonał?
- Możliwe – wyznała Za’. – Nie
wiem, jakie umiejętności miał Xerath. Był utalentowanym magiem, samoukiem, ale
nauka nie sprawiała mu kłopotu. Był w tym lepszy niż Azir.
- Azir jest magiem? –
zainteresował się Talon.
- Dość dobrym, jak mniemam –
wyznała. – Jest Ukochanym Matki Pustyni, a złoty piasek jest jego bronią,
tarczą i towarzyszem. Jeśli się nie mylę, będziecie niedługo mogli to zobaczyć.
- Myślisz, że tak szybko pójdzie
nam z tym Xerathem i wrócimy do Dysku? – zaśmiał się Talon.
- Wręcz przeciwnie –
odpowiedziała z westchnięciem. – Azir miał już dość czekania. Rusza za nami.
Zed zmarszczył brwi.
- A to skąd wiesz? – mruknął.
- Przeczucie – odpowiedziała,
natychmiast ruszając przed siebie. – Powinniśmy się pośpieszyć. Xerath nie
będzie czekał.
Zed westchnął tylko, a Talon
przewrócił oczyma. Często łapali Za’ na tym, że dzieliła się z nimi swoją
tajemną wiedzą, ale nigdy nie odpowiadała, dlaczego coś wiedziała i co kiedyś
spotkało ją w życiu. Obu mężczyzn to irytowało, chociaż wiedzieli, że tak właściwie
nic nie zdołają z tym zrobić.
~ * ~
Pustynia była ogromna, gorąca i
niebezpieczna. Isis wiedziała o tym doskonale, ale odkąd Azir zabrał ją do
Pałacu i dał możliwość życia wśród przepychu, nie pracowała tyle i jej
delikatna natura miała szansę w pełni rozkwitnąć. Dziewczyna nie była przyzwyczajona
do ciężkiej pracy i teraz czuć było to doskonale.
Pakunek, który otrzymała do
niesienia, z każdą chwilą robił się dla niej coraz cięższy i cięższy. Droga
przed nimi była długa, a Isis czuła, jak jej ramiona powoli opadają ze
zmęczenia.
- Mówiłam, że nie powinnaś iść.
– Kobieta, która pozwoliła jej dołączyć do orszaku, podeszła do niej. – Jesteś
śpiewaczką, nie służącą. Po co w ogóle chciałaś iść, huh?
Isis nie odpowiedziała, ale jej
płaczliwa mina sprawiła, że starsza służka prychnęła tylko i wzięła jej pakunek
do rąk, po chwili przekładając go na jeden z wozów.
- Miej nadzieję, że Imperator
zażyczy sobie jakiegoś przedstawienia od ciebie – mruknęła kobieta. – Inaczej
będziesz tutaj naprawdę bezużyteczna.
- Przepraszam – wyszeptała
cichutko Isis.
- To czemu tak bardzo chciałaś
dołączyć, co? – Kobieta zrównała swój krok z krokiem Isis. – Wyglądałaś na
zdeterminowaną. Chyba nie chcesz tak uciec z Dysku, hm?
Isis od razu pokręciła głową,
dodatkowo unosząc swoje ręce w geście sprzeciwu. Nie, absolutnie nie chciała
uciekać z Dysku, w Pałacu miała wszystko, o czym mogłaby zamarzyć. Do orszaku
dołączyła właściwie tylko dlatego, że widziała we wcześniejszym pochodzie
samego Azira.
- Chodzi o chłopaka? – Kobieta uśmiechnęła
się tylko, jednocześnie pobłażliwie i czule.
Isis momentalnie zaczerwieniła
się, a starsza służka zaśmiała się.
- Nie idzie w tym orszaku, nie?
- N-nie – odpowiedziała.
- We wcześniejszym? – zapytała
służka. – Jest żołnierzem?
- Ja wcale… - zaczęła Isis, ale
widząc roześmiany wzrok kobiety, odetchnęła tylko i wymruczała: – Nie jest
żołnierzem.
Kobieta zmarszczyła brwi
zaskoczona, a po chwili zapytała:
- Poprzedni orszak należał do
Imperatora, w większości byli tam żołnierze, kilku strategów, ale dość niewiele
służby – wyznała kobieta.
Isis spięła się. Nie przemyślała
swojej odpowiedzi i teraz kobieta albo domyśli się, o kim mówiła śpiewaczka,
albo oskarżę ją o kłamstwo. Teraz Isis nie wiedziała, co mogłoby okazać się
gorszą opcją.
- Jesteś śpiewaczką, zatem
wątpię, aby to był ktoś ze służby – ciągnęła niczym niezrażona starsza służąca.
– Jest strategiem, tak?
Isis przełknęła ślinę, ale po
chwili skinęła głową. Azir nie był żołnierzem, chociaż jego magia przyzywała
takowych. To, że był strategiem, było jednak niezaprzeczalne – w końcu jego
umysł pokonał według legendy buntowniczą Icathię i dzięki jego działaniom
Shurima na nowo odzyskiwała swoją dawną chwałę. Był strategiem, jednak to było
za mało. Azir był przeze wszystkim Imperatorem. Mimo że Isis skinęła głową,
czuła się tak, jakby okłamywała starą służkę.
- Jesteś młoda i ładna, a
stratedzy są silni i bogaci – zauważyła kobieta, w jej głosie Isis nie
uświadczyła ani cienia zazdrości, czy nienawiści. – Dobrze, jeśli cię wybierze,
będziesz spokojna o swoją przyszłość. Chce cię wybrać?
Isis pomyślała o tym, jak
Imperator spacerował z nią po ogrodzie, jak czuła na sobie jego wzrok i właściwie
jak bardzo Azir był daleko od niej. Słowik Pustyni odetchnęła tylko, a służka
westchnęła za nią.
- W ogóle nie chce cię wybrać,
czy chce tylko jednego?
- Nie chce niczego – uśmiechnęła
się lekko Isis. – To nieważne.
Służka uśmiechnęła się smutno za
nią.
- Póki jesteś młodziutka i
śliczna, korzystaj – zachęciła. – Imperator lubi twój śpiew. Zapewnij sobie tym
tyle, ile dasz radę, a potem żyj po prostu spokojnie.
Isis uniosła nagle swoje
spojrzenie, a jej policzki pokryły się lekkim różem.
- I-Imperator? – zapytała
niepewnie.
- Chyba sama to zauważyłaś, nie?
– zaśmiała się służąca. – Jeśli będziesz w jego łasce dłużej, nie zabraknie ci
niczego. Śpiewaj mu zatem tak długo, jak tylko możesz.
Służąca poklepała Isis po
ramieniu, a młoda śpiewaczka odetchnęła tylko. Byli już dość daleko od Dysku,
na pustyni zaczęło robić się też nieznośnie gorąco, Słowik schowała się zatem w
cieniu powozu. Mimo że czuła się niepewnie, jej serce drżało z dziwnego,
radosnego podniecenia.
Jeśli Imperator ją lubił, jeśli
była w jego łasce… być może jeszcze mogła zrobić coś więcej? Być może jeszcze…
Isis odetchnęła ciężko, kręcąc
swoją głową. Była śpiewaczką, utalentowaną, młodą, piękną, ale wciąż tylko
zwykłą śpiewaczką. Nie miała szans spodobać się Imperatorowi w ten szczególny
sposób.
Mimo tego kobieta pomyślała, że
jeśli jej śpiew podoba się Imperatorowi, to na razie to wystarczy jej
całkowicie do szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz